Chów psychicznych dewiantów
Na uroczystość odsłonięcia pomnika Marii Teresy w Wiedniu w maju 1888 przybyło 66 arcyksiążąt i arcyksiężnych z linii cesarsko-królewskiej. Duża rodzina a przy tym niesforna, której cechami charakterystycznymi była zmienność i nieokiełznany temperament.
Cesarz Franciszek Józef co i raz musiał tuszować jakiś skandal, wynikający z nieobliczalnego zachowania któregoś z członków cesarskiej dynastii. Aberracje umysłowe ujawniały się w różnych okolicznościach i przybierały mniej lub bardziej jawne formy.
Trudno się temu dziwić. Bezwzględnie przestrzegane prawo domowe (Hausgesetz) stanowiło, że związek małżeński Haburgów może być zawierany tylko w parterami równorzędnymi ( ebenbürtig). Wykluczone były domy protestanckie oraz prawosławne a także dom sabaudzki, ze względu na papieża (więźnia Watykanu) po ustanowieniu przez króla Wiktora Emauela II stolicy państwa w Rzymie. Zapleczem partnerów ślubnych cały czas pozostawał dom bawarski dając tak bliskie związki krwi, że widać było tego negatywne rezultaty.
Dlatego Rudolf, gdy przysżło mu szukać żony, przy takich warunkach brzegowych, mógł rozpatrywać kandydatury tylko dwóch księżniczek: Matyldy Saskiej oraz Stefani Belgijskiej, której pradziadkiem był Leopold II Habsburg-Lotaryński – święty cesarz rzymski.
Jednakże wydaje się, że nie tylko geny warunkowały dewiacyjne zachowania członków rodziny powodujące trudności w funkcjonowaniu społecznym i behawioralnym. Drugim czynnikiem było wychowanie, co najjaskrawiej uwidoczniło się w przypadku cesarzewicza. Cesarz Franciszek Józef traktował Rudolfa nie jak syna, lecz jak kadeta, którego trzeba wykształcić na twardego dowódcę.
Od trzeciego roku życia maluch musiał nosić mundury wojskowe i brać udział w przeglądach wojsk siedząc na koniu wraz z opiekunem. Kiedyś rozpłakał się na widok maszerującego oddziału, co cesarz uznał za incydent oburzający i haniebny. W wieku 6 lat wyszedł spod kurateli kobiet i został oddany pod opiekę hrabiego Gondrecourta, emerytowanego wojskowego, który zafundował młodemu intensywną szkołę przetrwania, której elementami była rygorystyczna wielogodzinna musztra, kapiele w lodowatej wodzie, poranne ćwiczenia w głębokim śniegu. Chcąc przyzwyczaić przyszłego dowódcę do zgiełku bitewnego, budził dziecko w środku nocy strzałami z pistoletu a potem wywoził do Cesarskiego Ogrodu Myśliwskiego, gdzie straszył go dzikimi zwierzętami.
Skończyło się to tak, że nie wytrzymał system nerwowy chłopaczka, który zaczęł cierpieć na anginy, gorączkował, miał niestrawność, zrobił się nadpobudliwy, krzyczał w nocy z powodu koszmarów, które miały go prześladować do końca życia.
Tresura trwała rok, w końcu Józef Latour asystent Godrecourta poinformował cesarzową Sisi o sytuacji z prośbą o interwencję. Ta napisała oficjalną notkę do męża.
„Jest moim pragnieniem, żeby przyznano mi nieograniczoną władzę nad wszystkim, co dotyczy moich dzieci: nad wyborem osób, które je otaczają, miejscem ich pobytu, wszystkimi sprawami związanymi z ich edukacją, czyli żebym sama decydowała o wszystkim do momentu ich pełnoletniości. Elżbieta, Ischl, 27.08.1865” (Królowe przeklęte – Cristina Murato)
Cesarz ustąpił a na wychowawcę został powołany Józef Latour, który miał zupełnie inne podejście do wychowanka. Nie zmienia to faktu, że Rudolf rodziców widział tylko podczas wakacji w Bad Ischl, ojciec z nim nie rozmawiał, nie interesował się jego młodzieńczymi problemami, co najwyżej brał na polowania a matki nie było, bo podróżowała. Rudolf miał co prawda życzliwego wychowawcę, ale dalej był sam wśród ludzi niewrażliwych na potrzeby innych. Rozwój intelektualny nie szedł u niego w parze z rozwojem emocjonalnym. Na życzenie cesarza od piętnastego roku życia młodzieniec brał praktyczne lekcje przedłużania gatunku, gdzie nauczycielkami były temperamentne młode, zdrowe wdowy, nazywane z francuska ”comtesses hygiéniques”.
W efekcie, gdy uzyskał pełnoletniość stał się playboyem. Swoją drogą i tak nie mógł opędzić się od dam, które uważały za swój patriotyczny obowiązek wejście młodemu arcyksięciu do łóżka.
Na żadnym zdjęciu młodego Rudolfa nie widać na ustach uśmiechu, raczej smutek i melancholię.
A jakie dzieciństwo miała żona Rudolfa Stefania – dziecko belgijskiej pary królewskiej - córka Leopolda II i Marii Henrietty z domu Habsburg?
Okazuje się, że też niełatwe. Matka sfrustrowana niewiernością męża swoje traumy rozładowywała na córkach, sprowadzając ich wychowanie do drakońskiego reżimu.
Pobudka była o piątej w lecie a o szóstej w zimie. Podczas ubierania obowiązywała ścisła cisza. Dziewczynki ubierały się same i same czesały długie włosy pod okiem czujnej pokojówki. Okna w pokoju sypialnym zawsze były otwarte. W zimie myły się lodowatą wodą. Po skończonej toalecie, słały łóżka i porządkowały ubrania. Pokój był urządzony po spartańsku, bez obrazków na ścianie, bez dywanu. Łóżka i fotele były brzydkie i niewygodne. Następnym punktem programu była modlitwa i o wpół do ósmej wizyta u matki, by ją pocałować w rękę na powitanie dnia. Stefania pisze w swoich pamiętnikach, że pragnęła, by matka ją przytuliła, ale to nigdy nie nastąpiło.
Czasem szła przywitać się z rodzicami, gdy ci jedli śniadanie. Stół zdobiły wspaniałe kwiaty, patery pełne owoców, bochenki chleba, czekoladowe pierniki, kremowe ciasta. Na pyszności te mogła tylko popatrzeć i poczekać aż stary lokaj ukradkiem wsunie jej coś do ręki.
Następnie panienki przechodziły do pokoju szkolnego, gdzie siadały przy biurkach. Pokój był nieogrzewany, więc w zmarźniętych palcach często trudno jej było utrzymać pióro.
W razie złamania jakiegokolwiek zakazu czekała je chłosta rózgą, którą osobiście egzekwowała matka.
W sumie marzeniem księżniczek było wyjść za mąż i uciec od psychopatycznego ojca i sadystycznej matki.
Czy dwójka młodych ludzi pochodząca z rodzin dysfunkcyjnych była w stanie się dogadać zwłaszcza na dworze wiedeńskim, gdzie panowała sztywna etykieta i gdzie oboje otoczeni byli sztabem równie sztywnych a przy tym wyniosłych i krytycznych urzędników dworskich? Pytanie retoryczne, oczywiście nie, gdyż oni po prostu nie zostali nauczeni ani słuchania partnera, ani rozmowy poza konwenansem.
A jak było u Hohenzollernów? Wilhelm II był rówieśnikiem Rudolfa i oficjalnie mieli żyć w przyjaźni i w przyszłości ściśle ze sobą współpracować. Bystry i inteligentny arcyksiążę austriacki mówił o swoim oficjalnym pruskim przyjacielu, że jest głupcem z wielkim talentem, energicznym i upartym jak byk a przy tym zdolnym do wywołania wielkiego bałaganu w starej Europie.
Matka Wilhelma cesarzowa Victoria za osobistą porażkę uznała urodzenie niesprawnego dziecka, co zdeterminowało jej kolejne działania. Lekarze uważali najpierw, że paraliż lewej ręki jest tymczasowy i przy odpowiednich zabiegach cofnie się. Dlatego zalecano codziennie zimny prysznic z wody morskiej, terapię elektrowstrząsową, masaże, wkładanie chorego ramienia do wnętrza ubitego królika. Ponado ramię prostowano i wyciągano za pomocą specjalnego urządzenia. Do ciała chłopca przywiązywano zdrowe ramię w nadziei, że uda mu się jednak uruchomić chorą rękę. Ze względu na osłabione mięśnie lewego ramienia głowa chłopca zaczęła trwale przechylać się w prawą stronę. Jako remedium lekarze zalecili codzienny godzinny spacer w specjalnym rusztowaniu.
Wilhelm od 1866 roku był pod opieką surowego kalwinisty George’a Ernsta Hinzpetera, który z niepełnosprawnego dziecka miał uczynić prawdziwego pełnego pruskich cnót pretendenta do tronu, dla którego pierwszym obowiązkiem jest praca i któremu nie wolno użalać się nad sobą.
Gdy Wilhelm doszedł do wieku gimanzjalnego, wychowca zaproponował Wiktorii wysłanie chłopca do zwykłej szkoły, aby miał kontakt z przyszłymi poddanymi. W związku z tym młodzieniec wstawał o 5 rano, miał przez godzinę lekcje ze swoim opiekunem, o siódmej zaczynały się zajęcia w gimnazjium. Po szkole miał lekcje jazdy konnej, szermierki, tenisa, wiosłowania, gry na pianienie a to wszystko przy bardzo skromych posiłkach. Na śniadanie suchy chleb a potem nie lepiej. Kiedyś gościł kuzynów z Meininger. Wniesiono ciast, którym miał ich poczęstować, ale jemu nie wolno było ruszyć ani kawałka. Tak uczył się wstrzemięźliwości. Dzień rozplanowany co do minuty kończył koło 22.
Edukacja taka doprowadziła faktycznie do rozwinięcia u młodego człowieka ponadprzeciętnej siły woli a jednocześnie Wilhelm już jako dwunastolatek stał się wyniosłyy, butny i arogancki, co stanowiło maskę pod którą krył się kompleks neurotyka, zmuszonego do udawadniania, że jest lepszy od innych. W połączeniu z prawdopodobnymi mikrouszkodzeniami mózgu podczas porodu spartańskie wychowanie doprowadziło do uwydatnienia takich cech charakteru jak stałe wahania nastroju, upór, agresywność, wyjatkowy brak taktu.
Jeśli podobne metody wychowawcze stosowano w wiktoriańskiej Anglii w renomowanych „public schools” (Eton, Harrow), to czy w sumie można dziwić, że dwory królewskie tak łatwo dały się wkręcić w rozpoczęcie I wojny światowej?
Zdjęcia młodego Rudolfa
Zdjęcia młodego Wilhelma II
urządzenie do prostowania głowy
Rudolf i Wilhelm II
tagi: wychowanie dworskie habsurg rudolf habsurg stefania belgijska wilhelm hohenzollern
![]() |
ewa-rembikowska |
10 maja 2019 12:25 |
Komentarze:
![]() |
gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 12:32 |
Ciekawe, jak wyglądało wychowanie w bogatych, bankierskich rodzinach żydowskich :-)
![]() |
ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 10 maja 2019 12:32 |
10 maja 2019 12:40 |
Też się zastanawiałam, ale jak dostać się do zasobu Rotszyldów?
![]() |
gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 10 maja 2019 12:40 |
10 maja 2019 12:42 |
Wystarczy przeczytać Ziemię obiecaną Reymonta
![]() |
Matka-Scypiona @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 16:27 |
Wiatr historii zdmuchnął państwa tych ludzi i w pewnym sensie dał szansę na w miarę normalne życie dla ich potomkow. No może oprócz Windsorow :)
![]() |
ewa-rembikowska @Matka-Scypiona 10 maja 2019 16:27 |
10 maja 2019 16:46 |
Poniekąd sami doprowadzili do tego, że zdmuchnął ich wiatr historii.
![]() |
valser @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 16:49 |
Lezka sie w oku kreci... dzis juz chyba nie ma takich wylegarni talentow?
Chyba... bo jak sie przesledzi numery, ktore odstawiaja, to mozna miec watpliwosci.
![]() |
ewa-rembikowska @valser 10 maja 2019 16:49 |
10 maja 2019 18:05 |
Chyba są, tylko teraz idzie to środowiskowo, a nie dynastycznie.
![]() |
Maryla-Sztajer @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 18:10 |
Ogromnie ciekawa historia i świetnie przez Panią opowiedziana i zilustrowana
:)
![]() |
ewa-rembikowska @Maryla-Sztajer 10 maja 2019 18:10 |
10 maja 2019 18:18 |
Dziękuję!!!! Pozdrawiam!!!!
Tak bardzo ważne tutuaj są zdjęcia, których chwilę dłuższą szukałam.
![]() |
malwina @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 18:20 |
uwielbiam pani notki, dzieki nim zaczynam rozumiec, dlaczego psychologia rozwinela sie wlasnie w lonie kultur protestanckich. Bo powiedzmy sobie szczerze, jaki prawdziwie katolicki wladca oddaje dziecko guwernerowi protestanckiemu?!
![]() |
Maryla-Sztajer @ewa-rembikowska 10 maja 2019 18:18 |
10 maja 2019 18:27 |
Dlatego na to wskazałam..
Pozdrawiam pięknie:)
.
![]() |
krzysztof-laskowski @ewa-rembikowska 10 maja 2019 18:05 |
10 maja 2019 18:30 |
Dynastie o starożytnym pochodzeniu istnieją, ale bardzo dobrze się maskują. Chodzi mi o dynastie wywodzące się od króla Dawida.
Podczas koronacji króla Szkocji gaelicki bard recytował królewską genealogię wywiedzioną od Skoty, córki faraona. W opracowaniach przeczytasz, że to pseudohistoria, ale nie sądzę, by rzecz została całkowicie zmyślona.
![]() |
ewa-rembikowska @krzysztof-laskowski 10 maja 2019 18:30 |
10 maja 2019 18:40 |
Jest to bardzo prawdopodobne.
![]() |
Marcin-Maciej @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 21:34 |
Co za wieczór, najpierw czytałem betacoola ( kilka razy ) teraz czytam Pani notkę . Arcyciekawa. Serdecznie pozdrawiam.
![]() |
ewa-rembikowska @Marcin-Maciej 10 maja 2019 21:34 |
10 maja 2019 21:40 |
Dziękuję. I o to chodzi, aby było tu jak najwięcej ciekawych tekstów.
![]() |
pink-panther @ewa-rembikowska |
10 maja 2019 22:47 |
Ojojoj! Ten Rudolf to zupełnie niepodobny do Omara Shariffa z filmu "Mayerling". :))) Żart jest smutny.
W sumie chów wsobny dotknął rodzinę Habsburgów już ładnych parę lat wcześniej i powstaje pytanie, czy sam Najjaśniejszy Pan Franciszek Józef był w pełni sił umysłowych, sądząc po podejściu do malucha. Z drugiej strony powstaje pytanie, czy życiorysy obu następców tronów: austrowęgierskiego i pruskiego nie przeszły przez sito brytyjskiej cenzury i kreatywności dla potrzeb propagandy. Bo opisane wyżej historie są takie raczej potworne.
A np. nikt nie opisuje dzieciństwa cara Mikołaja II czy brytyjkich następców tronu - w jakiś szczególnie fascynujący sposób. Tak, jakby w systemach wychowawczych tamtych rodzin życie toczyło się jak u bogatszej szlachty czy drobnomieszczan.
W przypadku dworu austriackiego powstaje pytanie, czy tam nie było jakiegoś kapelana katolickiego. I czy sam Franciszek Józef (chyba wychowywany przez matkę wdowę) od 15 roku życia zażywał rozkoszy "nauki rozmnażania" w wykonaniu "młodych wdów"??? Czy to taka "habsburska tradycja", czy raczej autorski pomysł Franciszka Józefa.
Bardzo ciekawa notka. Aż prosi się o takie historie z innych dworów.
![]() |
pink-panther @gabriel-maciejewski 10 maja 2019 12:32 |
10 maja 2019 22:52 |
Prywatni nauczyciele z własnych "kręgów kulturowych" plus praktyka w zaprzyjaźnionym banku lub w banku rodzinnym. W XIX w. i w XX w. do programu nauczania wchodziły np. elitarne sporty wymagające dużych nakładów i uprawiane przez członków domów panujących (polo, jachty i podobne), żeby można było z krolewskim klientem prowadzić rozmowę nie tylko o odsetkach ale i nieobowiązującą pogawędkę np. o wyścigach konnych. Plus historia sztuki, jeśli kolekcjoner. jakieś hobby trzeba mieć.
![]() |
ewa-rembikowska @pink-panther 10 maja 2019 22:47 |
10 maja 2019 23:20 |
Najpierw odpowiem na ostatnie pytanie. I owszem Franciszkowi Józefowi, gdy był w wieku 15 lat również podsunięto "damę higieniczną" na życzenie matki. Tam była taka tradycja. A tradycja na dworze wiedeńskim to była rzecz święta.
Franciszek Józef miał powiedzmy to sztywną, schematyczną umysłowość i nie wyobrażał sobie, by można było dostosować metody wychowawcze do predyspozycji dziecka. On kompletnie nie rozumiał ludzi i ich potrzeb za to miał poczucie misji wynikające ze swojego majestatu. Najpierw był cesarzem, potem biurokratą i w końcu ojcem. Bracia, czy szwagierki musiały tak jak inni zapisywać się do niego na audiencję.
Fakty te są prawdziwe i nie przeszły przez angielskie sito. Po prostu takie były wówczas metody wychowawcze. Obowiązek przede wszystkim.
Z tego co pamiętam, to Mikołaj był pod butem mamusi i do ślubu roku życia mieszkał w pokoju umieszczonym w jej pokoju.
Faktycznie ciekawym byłoby porównanie wychowania rówieśników z różnych dworów europejskich, zwłaszcza rosyjskiego i brytyjskiego, który chyba podobny jednak był do austriacko-pruskiego, czyli zimny, brutalny chów.
Natomiast zdołował mnie zupełnie patologiczny dwór belgijski.
|
KOSSOBOR @ewa-rembikowska |
11 maja 2019 00:12 |
Dzisiaj takie wychowanie, czy raczej "wychów", w tym ten zimny :) wydaje się niedorzeczny i okropny. Jednak jakieś zrozumienie dla takiego prowadzenia królewskiego dziecka trzeba jednakowoż mieć, sądzę. /Poza tym przypadkiem belgijskim - naturalnie i tym pierwszym wychowawcą małego Rudolfa. Nadgorliwy sadysta./ Rozpuszczony bachor królewski to byłoby prawdziwe nieszczęście.
Jeszcze Aleksander de Marenches https://pl.wikipedia.org/wiki/Alexandre_de_Marenches opowiadał, że matkę widział przez okno, wieczorem, gdy wsiadała do auta, jadąc na jakieś przyjęcie czy do teatru. Czapska pisze o baaardzo "wytrawnym" postępowaniu z dziećmi, czego doznawała. Mali Lubomirscy byli chowani w dużej skromności, mimo pozycji rodziców. Chodzili w tkanych na wsi giezłeczkach. Ale istotą było wykształcenie. W tym nauka języków od maleńkości. Nursy angielskie, guwernantki francuskie, preceptorzy niemieccy. A więc trzy języki od małego i ten ojczysty.
W polskiej tradycji, jak pamiętamy, było przechodzenie chłopca siedmioletniego pod opiekę męską. Teraz to każdej mamie pękłoby serce :)
![]() |
ewa-rembikowska @KOSSOBOR 11 maja 2019 00:12 |
11 maja 2019 09:08 |
Każdy słuszny cel można spartaczyć nieadekwatnymi metodami lub kiepskimi wychowawcami. Oczywiście nie ma niczego złego w surowym wychowaniu pod warunkiem, że jest to robione z głową i jako tako dopasowane do kondycji psychofizycznej dziecka. Inaczej staje się przeciwskuteczne i rodzi patologię.
Szkoda, że zanikł zwyczaj przechodzenia siedmiolatka pod męską opiekę. Szkoda też, że prawo zabronia ojcom myśliwym brać swoje męskie potomstwo na polowania.
A tu rozkład dnia Zofii Chłapowskiej, lat 11
6 00 - 8 30 - wyciągi z historii i geografii uczyć się na pamięć, poezje (na pamięć)
8 30 - 9 00 pierwsze śniadanie i ubranie
9 00 - 10 30 deklamowanie wierszy, pisanie pod dyktando czasowników angielskich albo reguł gramatycznych angielskich i francuskich, wiersze francuskie, historia powszechna, podróże
10 30 - 11 30 pisanie pod dyktando, życiorysy poetów i sławnych ludzi, czytanie dzieł klasyków
11 30 - 12 30 spacer
12 30 - 13 00 ubieranie się
13 00 - 13 30 muzyka
13 30 - 15 00 obiad i rekreacja
15 00 - 16 00 rysunek
16 00 -17 00 lektura angielska
17 00 - 18 00 muzyka
18 00 - 19 00 kolacja i rekreacja
19 00 - 20 00 muzyka i nauka angielskiego
20 00 - 21 00 arytmetyka
![]() |
pink-panther @ewa-rembikowska 10 maja 2019 23:20 |
11 maja 2019 13:10 |
Dzięki za wyjaśnienia. Ja się zastanawiam nad tym, jak zupełnie nieadekwatne były te "metody tworzenia twardego człowieka" z własnego syna do tego, jakie zagrożenia dla starego porządku i pozycji samej monarchii habsburskiej - niosą nowe czasy "rewolucji przemysłowej i rewolucji antyziemiańskiej i antychrześcijańskiej".
Okazuje się, że Franciszek Józef, którego priorytetem miała być ciągłość dynastii - uczynił z 15 latka - małego seksoholika, który sam złapał syfa i zaraził nim - przyszłą czy raczej niedoszłą matkę następców tronu Habsburgów a oddając dziecko w ręce obcych ludzi i nie trzymając żony przy sobie - oboje uczynił bezbronnymi wobec ataków obcych służb. Można powiedzieć, że "ochrony kontrwywiadowczej" w rodzinie imperatora - nie było żadnej. Franciszek Józef z jego mentalnością mógł być na swoim dworze co najwyżej - księgowym w zarękawkach. Ale może tak miało być. Koniec dynastii nastąpił tak naprawdę w XVIII w. a cesarzowa Maria Teresa to była już tylko "dynastia fastrygowana".
![]() |
pink-panther @KOSSOBOR 11 maja 2019 00:12 |
11 maja 2019 13:20 |
Sorry , że się wcinam, ale dyscyplina i pewne formy spartańskiego życia w wychowaniu małych dzieciw domach ziemianskich były chyba w Polsce - również pod zaborami - normą. Tyle, że nie była to sztywna bezduszna rutyna. Książę Sapieha, jeden z trzech braci Sapiehów , który był oficerem kawalerii i siedział w oflagu przez wojnę, pod koniec życia , spędzonego głównie w Kenii na organizowaniu polowań dla białych sahibów amerykańskich, z rozrzewnieniem wspominał, jak to do "mniej ważnej jadalni", w której dzieci jadały śniadania (bez rodziców oczywiście) przez taras przychodziła oswojona sarenka-sierotka, którą dzieci dokarmiały "nielegalnie". Pozwalano na takie "brewerie", bo to uczyło empatii i miłości do zwierząt.
I musiała być więź emocjonalna z rodzicami, bo starzec prawie 90-letni spłakał się, kiedy zobaczył w gęstym lesie białoruskim krzew róży, który był TYM krzewem róży, jaki zasadziła matka Sapiehy na klombie u stóp schodów tarasowych. Z całego dworu i ogrodów oraz sadów zostało kilka kamieni po tarasie i ta róża z byłego klombu. No i oficyny, w których mieszkały rodziny po pracownikach dworskich.
![]() |
ewa-rembikowska @pink-panther 11 maja 2019 13:10 |
11 maja 2019 14:46 |
Dokładnie to nie syfem a rzeżączką Franciszek zaraził Sisi a ona zwiała do Grecji.
Zresztą doczytałam, że Franciszek Józef tak naprawdę to przejął władzę w wyniku zamachu stanu zorganizowanego przez jego ambitną i nie cofającą się przed niczym matkę a potem o ani o krok nie chciał uchybić przepisom.
I niestety powienien być księgowym a musiał być monarchą, który niewiele rozumiał z tego co się wokół niego dzieje, że Prusacy rozbierają mu monarchię a on trzyma się spódnicy Bismarcka.
Nie rozumiem zupełnie, dlaczego Rudolf nie został przeszkolony w arkanach dyplomacji? Kto podszeptywał cesarzowi, by sekował syna od procesu decyzyjnego, dlaczego zrobił z niego seksocholika?
![]() |
Grzeralts @ewa-rembikowska |
11 maja 2019 15:30 |
Nie ma takiej możliwości, zeby utrzymać się na szczycie hierarchii napędzanej żądzą władzy i mamony nie będąc psychopatą. A takowego da się wychować i metody takiego chowu znane są od zarania historii.
![]() |
ewa-rembikowska @Grzeralts 11 maja 2019 15:30 |
11 maja 2019 17:55 |
czy wiedząc, że ktoś jest psychopatą da radę nim manipulować? a co z tzw. inteligencją emocjonalną?, z umiejętnością dobierania współpracowników?
![]() |
Grzeralts @ewa-rembikowska |
11 maja 2019 18:16 |
Psychopatą trudno manipulować a w dobieraniu współpracowników do swoich celów zazwyczaj jest świetny.
|
KOSSOBOR @ewa-rembikowska 11 maja 2019 09:08 |
11 maja 2019 22:10 |
Bardzo interesujące - z wyjątkiem tej arytmetyki od 20 do 21-szej. Zbyt późno na małą główkę. No i nie widzę stajni :)
|
KOSSOBOR @pink-panther 11 maja 2019 13:20 |
11 maja 2019 22:26 |
No właśnie - były wymogi, ale nie bezduszna rutyna. Podejście do dzieci było serdeczne, acz wymagające. A to ze względu na rolę, jaką miały odegrać w przyszłości, w dorosłości. Zauważ, że to była oczywista konieczność by utrzymać pozycję społeczną i majątek - by sprowadzić problem do technikaliów.
Czytałam wspomnienia Sapiehy, naturalnie. Bardzo mnie ta książka poruszyła. To, że Sapiehowie kilka razy tracili dom /wojny, rewolucje/. I ta jego Afryka, abażury ze skór upolowanych zwierząt, z namalowanymi bardzo amatorsko herbami Sapiehów, by choć trochę być w tej Afryce Sapiehami... i ta opowieść o ugotowaniu Murzynki przez Murzynów /uczta rytualna/ - akurat wykształconych na technicznych uczelniach w Anglii.
Zwyczajem ziemiaństwa polskiego było i to, iż po studiach /rolnictwo/ młodzi podejmowali praktykę w majątkach innych ziemian. I dopiero potem "nadawali się" do prowadzenia rodzinnego majątku.
![]() |
ewa-rembikowska @Stalagmit 11 maja 2019 22:33 |
11 maja 2019 23:14 |
oraz Mikołaja II