-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Cukiernik z Radomia

Pod koniec XIX wieku Radom kusił, zachęcał do osiedlenia się w nim. Był stolicą guberni z Rządem Gubernialnym, Izbą Skarbową, Kasą Gubernialną, Zarządem Akcyzy, Zarządem Żandarmerii, Zarządem Poczty na Gubernię i Biurem Telegraficznym. Stacjonował w nim garnizon wojskowy, były Sąd Okręgowy z hipoteką i sześciu notariuszami, Sąd Zjazdowy, Biuro Sędziego Pokoju z hipoteką powiatową. Funkcjonowało kilka szkół, szpitali, ochronki, Dom Zarobkowy, internaty. Działały stowarzyszenia i organizacje społeczne: Straż Ogniowa Ochotnicza, Resursa miejska z teatrem, Stowarzyszenie Śpiewacze Lutnia, oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Stowarzyszenie Kolarzy, czytelnia bezpłatna, Towarzystwo Dobroczynności.

Swój szybki rozwój od 1885 roku miasto zawdzięczało drodze żelaznej Iwanogrodzko-Dąbrowski, czyli linii kolejowej łączącej Dęblin z Dąbrową Górniczą. Linia była szerokotorowa. Przebiegała przez Radom, Skarżysko-Kamienną, Kielce, Olkusz do Dąbrowy Górniczej, a z bocznicami również do Sosnowca i Granicy.

Niedaleko Warszawy wyrastało miasto z wodociągami i kanalizacją miejską, elektrownią i miejską siecią oświetleniową, nowoczesną jatką, z zadrzewianymi ulicami i placami i utrzymanym z wielką starannością parkiem miejskim.
Jednocześnie niskie ceny placów i nieruchomości, tanie materiały budowlane zachęcały do inwestowania, do zakładania fabryk, zakładów przemysłowych, warsztatów rzemieślniczych, składów handlowych, sklepów.

Wojciech Rembikowski – świeżo upieczony mistrz cukierniczy dał się skusić takimi warunkami. W roku 1898 zakłożył  „Fabrykę Wyrobów Cukierniczych W. Rembikowskiego” na ulicy Lubelskiej 28 w domu należącym do drukarza Trzcińskiego. 

Ten przybysz z dalekiej Wielkopolski, urodzony w zaborze pruskim miał 33 lata, nieco kapitału oraz wiedzę zdobytą  u najlepszych cukierników w Poznaniu (Pfiztner), Warszawie (Wedel) i w Rydze. Miał też niezłomną wolę, by stać się w guberni tak słynnym jak Wedel w Warszawie. U Wedla pracował 10 lat, Wedel był dla niego wzorem. Podobnie jej jego były pryncypał zaczął sygnowac swoje wyroby podpisem. Jego specjalnością były wyroby czekoladowe oraz pierniki. Szybko zyskał wytworną klientelę. Oficerowie rosyjscy wysyłali jego specjały żonom w głąb Rosji.

Wojciech pozostał wierny  ulicy Lubelskiej do końca życia, przeniesie się jedynie pod numer 33.
Na zewnątrz bardzo dekoracyjnym elementem budynku były mosiężne poręcze pod oknami. Na parterze mieścił się sklep z długą szklaną witryną, gdzie prezentowały się wszystkie na ten dzień przygotowane pyszności. Za ladą stała bardzo przystojna sprzedawczyni. Na pierwszym piętrze w dużej sali ustawiono cztery stoły do bilardu. To było królestwo mężczyzn. Piętro wyżej mieściły się pokoje mieszkalne a serce zakładu, czyli pracownia znajdowała się na podwórzu kamienicy.

Po odzyskaniu pierwszej  niepodległości ulica zmieniła nazwę na Żeromskiego, potem w okresie okupacji na Reichstrasse. Zmieniała się waluta, która płacili klienci. Marki, ruble, szylingi, złotówki. Wraz ze zmianą przynależności państwowej zmieniał się język urzędowy, w którym Wojciech załatwiał sprawy administracyjne: rosyjski, niemiecki, w końcu polski, potem znowu niemiecki.
Historia toczyła się za oknem cukierni, która wszak położona była przy głównej ulicy Radomia. Naprzeciwko pod numerem 38 poległ chorąży Wiktor Cymers, podczas zbrojnego starcia z zaborcą rosyjskim dnia 24.12.1904 roku. W latach 1905 -1907 w Radomiu mają miejsce liczne strajki i demonstracje. Być może w tym czasie nieraz musiał wstawiać nowe szyby do okien cukierni. 
W okresie I wojny światowej, przed cukiernią stawały austriackie samochody wojskowe a oficerowie wstępowali na torcik. . Po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 miasto przeżyło swój rozkwit. Włączenie do COP-u (Centralny Okręg Przemysłowy) zaowocowało powstaniem nowoczesnej fabryki broni zwanej Państwową Wytwórnią Broni. Dla pracowników tejże fabryki wybudowano osiedle Planty. Również wtedy powstały zakłady telefonów, współpracujące ze szwedzkim "Ericssonem", fabryki drzewne oraz wytwórnia papierosów Polskiego Monopolu Tytoniowego. Klientów było coraz więcej.  Tak mijają lata. Oświetlenie gazowe  zastąpione zostało  elektrycznym. Zmieniał się wygląd ulicy. Być może nie raz  zmodyfikowano wnętrze sklepu. Aby zaspokoić rosnące wymagania klientów trzeba wymyślać nowe receptury. Konkurencja jest ogromna. W małym Radomiu jest kilkanaście cukierni rywalizujących ze sobą. 

W Ilustrowanym Przewodniku Dr Morłowicza z roku 1927  wydawanym przez Ministerstwo Transportu dla cudzoziemców kawiarnia Rembikowskiego została uznana za najbardziej godną polecenia.


W okresie międzywojennym cukiernia tak wrosła w świadomość mieszkańców Radomia, że stała się  punktem odniesienia dla różnych spraw i wydarzeń, była symbolem doskonałości.  Niedzielne rodzinne spacery miały ustaloną trasę od „złotnika” do „rembika” zakończone zakupem słodkości na podwieczorek przez pana domu.  Moje dwie rozmówczynie – panie po dziewięćdziesiątce – do dziś pamiętają smak rogalików w nadzieniem i ciastek tortowych krojonych z prawdziwego tortu.

Swego czasu po Radomiu krążyła taka anegdota.  W jednej z parafii rozpoczął pracę bardzo przystojny ksiądz. Bardzo spodobał się jednej z parafianek, która usiłowała zwrócić na siebie uwagę.  W końcu ksiądz w ramach pokuty nakazał owej pani pójść do cukierni Rembikowskiego i polizać ciastko przez szklaną witrynę a potem wrócić do niego. Gdy to uczyniła spytał się, czy smakowało jej ciastko, stwierdziła, że nie miała takiej możliwości, aby spróbować. I tu usłyszała, że ksiądz jest właśnie takim ciastkiem za witryną, nie do skosztowania.

W momencie wybuchu II wojny światowej Wojciech miał 75 lat. Nadal był aktywny i wciąż młody, jedynie lekko szpakowaty. Tradycyjnie wbiegał na drugie piętro przeskakując po dwa stopnie. W deklaracjach podatkowych składanych władzom okupacyjnym jest określany jako właściciel cukierni – głowa rodziny. I faktycznie na jego utrzymaniu pozostawało  10 osób. Nadszedł rok 1944. Hitlerowcy im bardziej przegrywali wojnę, tym bardziej wzmagali terror. Historia wkraczyła do cukierni i do domu Wojciecha. Gestapo zaaresztowało całą rodzinę i pracowników. Był to odwet za kolportaż ulotek. Tornado totalitaryzmu zniszczyło wszystko to co przez 45 lat było dzień po dniu z wielkim mozołem budowane. Odeszła  tradycja, dom, rodzina, cukiernia.  Wojciech zginał rozstrzelany  dnia 10 maja 1944 roku. Miał 79 lat. Nie wiadomo, gdzie został pochowany. Pamięć rzemieślników, którzy stracili życie w tych tragicznych latach upamiętnia tablica w Domu Rzemiosła. 



tagi: radom  cukiernik  rzemiosło 

ewa-rembikowska
20 maja 2017 12:00
25     2323    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

parasolnikov @ewa-rembikowska
20 maja 2017 12:28

Gorzkie te cukiernicze opowieści, aż sprawdzałem czy to Pani nie napisała o Wedlu do SN.
Można spytać czy zbieżność nazwisk jest przypadkowa?

zaloguj się by móc komentować

elzbieta @ewa-rembikowska
20 maja 2017 12:51

O Wedlu pisala pieknie Kossobor, p.Rembikowska napisala wiele interesujacych tekstow, m.in. o przemysle zapalczanymi , a wlasciwie o wykonczeniu tego przemyslu w Polsce miedzywojennej.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ewa-rembikowska
20 maja 2017 13:24

Smutne te nasze polskie losy, które zmuszają każde pokolenie już nawet nie do zaczynania od zera, ale do opłakiwania zmarłych i usuwania gruzów. I szukania dla siebie nowego miejsca w tak wrogiej rzeczywistości. Ileż trzeba mieć wiary i siły ducha, żeby nie załamać się, nie popaść w obłęd, ale ciągle powstawać i zachowywać pamięć, tworząc łańcuch pokoleń. I nie budować przyszłości na religii holokaustu, zwłaszcza że świat zagładą innych nacji się nie przejmuje. Widać za wiele ich było w naszej historii, więc nie mogą stać się ekskluzywnym wyznaniem.

Dobrze, że pozostają takie wspomnienia. Non omnis moriar...

A cukiernia to moje ulubione miejsce zakupów, choć rozsądek mówi: nielzia! Zawsze jednak wolna wola zwycięża i koło nosa przechodzi mi okazja do zachowania figury modelki;-(((

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @parasolnikov 20 maja 2017 12:28
20 maja 2017 15:12

O Wedlu napisała KOSSOBOR, zaś tu zbieżność nazwisk jest jak najbardziej nieprzypadkowa. Wojciech był rodzonym bratem mojego dziadka, więc dla mnie stryjecznym dziadkiem. Dodam tylko, że szukałam jakiejkolwiek informacji na temat miejsca egzekucji i pochówku. Okazało się, że gestapo zdążyło wywieźć z Radomia całe swoje archiwum. A czy w ogóle i gdzie jest,  to trzeba do tego zatrudnić jasnowidza. Biedak nie ma nawet świadectwa zgonu.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @ewa-rembikowska 20 maja 2017 15:12
20 maja 2017 15:21

Świeć Panie nad Jego duszą.

Jakoś mam dziwne przeczucie, że gdzieś archiwum jest niemcy by niebyli niemcami gdyby tego nie mieli.
Wiem, że Kossobor znalazłem szybko :)

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @jolanta-gancarz 20 maja 2017 13:24
20 maja 2017 15:37

I bardzo dobrze, ciastka są dla ludzi a cukiernik też musi żyć.

W tej historii najgorsze jest to, że zginęły wszystkie receptury z wyjątkiem tzw. piernika Wojciecha. Druga sprawa to pamięć. Jeszcze jakieś 30 lat temu mieszkańcy Radomia wiedzieli i znali choćby z przekazu rodzinnego tę cukiernię. Teraz to już nie.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
20 maja 2017 16:14

Cukiernik jest jak pisarz, musi być indywidualistą inaczej przepadnie. Nikt nie będzie kupował banalnych ciastek i sztampowych tortów

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 20 maja 2017 16:14
20 maja 2017 16:50

oraz despotą, aby doprowadzić swoje pomysły do szczęśliwego finału.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
20 maja 2017 17:45

To prawda, ale pisarz też musi być despotą. To jest dobry pomysł na powieść ta cukiernia

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
20 maja 2017 17:46

I jeszcze w Radomiu. Może by się udało zgasić trochę Stacha Supłatowicza...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ewa-rembikowska 20 maja 2017 15:37
20 maja 2017 19:43

Może trzeba posłuchać Gabriela i pomyśleć o napisaniu powieści, żeby tę pamięć jakoś ożywić? Albo przynajmniej dłuższych wspomnień, ze zdjęciami (jeśli się zachowały), anegdotami i tym przepisem na piernik Wojciecha? Coś w rodzju: Z biegiem lat, z biegiem dni. Niestety, bez happy endu...

 

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @jolanta-gancarz 20 maja 2017 19:43
20 maja 2017 20:35

W poscie miały być zdjęcia, ale nie umiałam wkleić. Już mam istrukcję, więc może jutro poćwiczę.

Post jest przerobionym fragmentem rozdziału o Wojciechu z monografii o mojej rodzinie, którą osobiście napisałam i osobiście wydałam. Ba ta książka, ponieważ została fajnie złożona,  służy w tej chwili jako materiał poglądowy przy pogadankach o genealogii prowadzonych przez dziewczynę z zarządu Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego. Mam nawet pomysł jak tę moją opowieść o rodzinie przerobić na coś bardziej strawnego, ale musi się to jeszcze ucukrować jak ta figa i jak tytuń uleżeć.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 20 maja 2017 17:46
20 maja 2017 20:37

szpiegowska, bo w tej cukierni to ci z ochrany przesiadywali, nawet jeden kiedyś zapomniał teczki ze sobą zabrać.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ewa-rembikowska 20 maja 2017 20:35
20 maja 2017 20:56

Super! W takim razie już się oblizujemy na samą myśl, jakie to smakowitości nas czekają;-). Historia kryminalno - szpiegowska z cukiernią w tle. I marcepanowy (albo piernikowy) szyfr w oknie wystawowym;-). Czarownice z Makbeta niech się schowają ze swoim kotłem...

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
20 maja 2017 21:04

no jeszcze kółko spirytystów, wirujące talerzyki i gadające duchy.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ewa-rembikowska
20 maja 2017 21:14

Agata Christie z zazdrości zacznie Panią straszyć. A Miłoszewski z Bondą ze wstydu zjedzą swoje książki.

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 20 maja 2017 20:35
20 maja 2017 22:21

No dobrze, a gdzie leży ta monografia i kto jej pilnuje?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
20 maja 2017 22:49

 

U mnie na półce został jeden egzemplarz. Poza tym w bibliotekach, do których musiałam wysłać egzemplarze bezpłatne.

Ewa Rembikowska REMBIKOWSCY ISBN 978-83-930478-0-2. Nakład własny, Warszawa 2010, format A4, kolor.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
20 maja 2017 23:23

Moze to zbeletryzować, a może wypuścić jeszcze raz? Zobaczymy.

zaloguj się by móc komentować

Paris @ewa-rembikowska 20 maja 2017 15:12
20 maja 2017 23:24

Caly dzien sie przymierzalam aby zadac Pani pytanie czy Pan Wojciech to Pani rodzina... i juz nie musze.

Piekna historia zycia Pana Wojciecha... i Pani piekne, wzruszajace wspomnienie.

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 20 maja 2017 23:23
21 maja 2017 07:47

zbeletryzować - pogadamy na następnym jarmarku radia Wnet

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @ewa-rembikowska
21 maja 2017 11:35

Są i fotografie ! 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
21 maja 2017 12:44

Dziękuję za podpowiedź, udało się. Jeszcze muszę nieco poćwiczyć  z ustawianiem wymiarów itd.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować