-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Człowiek z fartem, czyli jak z oświaty zrobić oręż do podboju świata

Za głoszenie filozofii pietyzmu został wyrzucony z Lipska, potem z Erfurtu. W Halle - opanowanym przez ortodoksyjnych luteran - udało mu się zostać tylko dzięki interwencji elektora Brandeburgii Fryderyka III. Odtąd wszystko czego się podjął kończyło się sukcesem. August Hermann Francke (1663 – 1727) był znakomitym mówcą obdarzonym niesamowitą charyzmą. Jego kazania przyciągały tłumy. Miał przy tym niezwykłą wprost łatwość nawiązywania kontaktów z osobami z każdej warstwy społecznej. Z wykształcenia był teologiem oraz językoznawcą. Znał grecki, hebrajski, rosyjski oraz oczywiście łacinę.

W grudniu 1691 roku objął katedrę języków orientalnych na nowym uniwersytecie w Halle właśnie powołanym do życia przez elektora Fryderyka III. Jednocześnie został pastorem w Glauchy – osadzie za miastem. Tutaj przez następne trzydzieści sześć lat swojego życia łączył pracę kaznodziei i profesora.

Ćwicząc cnotę dobroczynności początkowo rozdawał chleb biednym dzieciom ze swojego zboru. Wkrótce do spotkań z dziećmi włączył elementy nauki katechizmu. Kilkoro z nich zaczął uczyć pisania i czytania. W 1695 roku wpadł na pomysł założenia szkoły dla biednych dzieci („Armenschule”), finansowanej z datków wiernych. Natchnął go do tego niewielki dar wrzucony do puszki w wysokości 4 talarów i 16 groszy.

Dwa lata później powstała Szkoła Łacińska dla synów mieszczan, będąca przesionkiem kształcenia uniwersyteckiego. Nie minął rok, gdy pierwsi synowie rodzin szlacheckich usiedli w ławach szkoły nazwanej Pedagogium. Wysokie czesne miało zapewnić najlepszą kadrę, ale również wspomóc budowę gmachu sierocińca. Również w 1698 roku powstało Gynaeceum, czyli gimnazjum dla dziewcząt. A potem obok sierocińca Francke powołał do życia Dom Wdów.

Pastor uważał, że trzeba kształcić wszystkie dzieci niezależnie od stanu, z którego się wywodzą, ale na różnych poziomach, uwzględniając indywiduane zdolności i życiowe potrzeby. Dlatego stworzył system wspierania zdolnych dzieci z rodzin najbiedniejszych od szkoły elementarnej aż do magisterki. Złamał w ten sposób przywilej nauki na najwyższym poziomie tylko dla synów szlacheckich. Miał swój cel - tych najzdolniejszych widział jako emisariuszy do wykorzystania przy planowanej generalnej reformie świata.

Program szkół średnich obejmował poza standardowymi przedmiotami również grekę, francuski, hebrajski, historię, geografię, geometrię, muzykę, botanikę, naukę zręczności (tokarstwo, szlifowanie szkła). Każdy przedmiot był wykładany przez innego nauczyciela, co w tamtym okresie było absolutnym novum. Uczniowie mieli do dyspozycji gabinet przyrodniczo-etnograficzny, gdzie mogli robić doświadczenia i obserwacje. Młodzież prowadzono do pracowni artystów, rzemieśliników, ogrodów, szpitali. Poza godzinami lekcji uczono elewów poprawnych manier towarzyskich i konswersacji.

Wychowanie w instytucjach oświatowych Fundacji Franckego opierało się na następujących zasadach:

1/ codzienna lektura Pisma Świętego, by wzmocnić religinego ducha i pobożności

2/ nie przeciążanie nauką, zwłaszcza subtelnościami dogmatycznymi na rzecz praktycznego stosowania zasad chrześcijańskiego życia oraz wprowadzenie ścisłego związku pomiędzy życiem praktyczym a teorią.

3/ nauczanie metodą sokratyczna nie wykładu, czyli podawanie materiału w życiowych dialogach (gra pytań i odpowiedzi) uzupełnione prezentacją przy pomocy modeli maszyn, urządzeń, obiektów architektonicznych, eksponatów zwierząt i roślin.

4/ nauczanie dla życia, a nie dla samego nauczania. Zasada ta zakładała położenie nacisku na poznanie otoczenia również poza szkołą, co osiągano prowadząc dzieci na wycieczki w pole w czasie żniw, do zakładów rzemieślniczych, młynów, fabryk. Ponadto starano się by uczniowe opanowali doskonale język niemiecki oraz jeden z języków współczesnych.

5/ wyeliminowanie barbarzyńskiej karności; nauczycielom zabraniano szydzić z dzieci i ich wyzywać, kary cielesne mogły być nakładane, ale tylko za zgodą kolegium nauczycielskiego i nigdy w przypadku braku zrozumienia tematu, bądź nie nauczenia się lekcji.

Aby pomieścić wszystkie instytucje oświatowe sukcesywnie dobudowywano nowe gmachy i wkrótce powatało całe miasteczko, gdzie kształcono od przedszkolaka do studiów podyplomowych. Ci najzdolniejści po uzyskaniu tytułu magistra mogli się dokształcać jeszcze na seminarium dla nauczycieli oraz w kolegium orientalistyki.

Ważną rolę pełniła biblioteka, która powiększała swoje zbiory głównie drogą darów. Była otwarta codziennie dla wszystkich – również dla osób spoza uczelni i Fundacji. W 1721 roku liczyła 18 tysięcy tomow.

Własny szpital zapewniał opiekę medyczną a rozrywkę boiska, sale zabaw, ogród rekreacyjny.

Miasteczko było samowystarczalne za sprawą własnych gospodarstw rolnych i hodowlanych, ogrodu, kuchni, piekarni, browaru. Nadwyżki sprzedawano a zyk reinwestowano w miasteczko.

Francke pełnił jednocześnie funkcje pastora, profesora uniwerystetu i dyrektora komplesu oświatowego, co oznaczło ścisłą współpracę uniwersytetu i Fundacji.

Dla potrzeb uniwerytetu Fundacja powołała do życia dom wydaniczy, który komercyjnie drukował prace wykładówców uniwersyteckich. Drugim filarem finansowym była apteka wysyłkowa. Działała ona w oparciu o system zawodowych agentów rozmieszczonych w całej Europie środkowej i wschodniej oraz wśród niemieckich emigrantów do Ameryki. Zysk z apteki sięgał kwoty 15 tysięcy talarów rocznie i był to potężny zastrzyk finansowy.

Liczba uczniów i uczennic jak również studentów po kilku latach działalności urosła do 3000 (w tym 40% dziewcząt), a uczyło ich 167 nauczycieli i 8 nauczycielek. Za życia twórcy Fyndacji wydatki na budowy osiągnęły kwotę 100 tysięcy talarów a na pomoc uczniom i studentom dwa razy więcej. We wszystkich działaniach Francka przyświecała mu idea rozszerzania pomocy dla niezamożnych uczniów i studentów przez „Freitische”, czyli wolny stół w zamian za prowadzenie przez dwie godziny lekcji z najmłodszymi lub transkrypcję kazań.

 

Francke zdawał sobie sprawę ze znaczenia public relations. Od roku 1701 publikował cyklicznie periodyk pt. „Ślady wiecznie żywego i panującego łaskawego i prawdziwego Boga/na zawstydzenie nie wiary i wzmocnienie wiary”, gdzie poruszał tematy związane z działałnością oświatową miasteczka, drukował swoje wykłady oraz prosił o wsparcie.

Od 1708 roku była wydawana gazeta „Halleschen Zeitung”.

Drukarnia była potrzebna do realizacji myśli Marcina Lutra, by każdy chrześcijanin bogaty i biedny mógł przez Biblię obcować ze Słowem Bożym. Z pras drukarskich schodziły setki Billii wydawanych w różnych językach a sprzedawnych potem za grosze. W sumie przetłumaczono ją na 75 języków, w 1727 roku ukazało się wydanie po polsku.

Praktyczny eksperyment oświatowy, jaki rozwijał w Brandeburgii protestancki pedagog i wychowaca nie mógł umknąć uwadze możnym ówczesnego świata. Do Halle przyjeżdżali zagraniczni goście, rozwijała się korespondencja.

Francke wymieniał listy z elitą z całego świata. Bardzo zabiegał o kontakty z różnowiercami w Polsce, do których zaliczały się familie Radziwiłłów, Sapiehów, Radziejowskich, Potockich, Łubieńskich. Halle odwiedził w 1721 r, młody książę Radziwiłł , z którym Francke utrzymywał bliskie stosunki towarzyskie.

Francke miał licznych zwolenników i wielbicieli rozsianych w różnych częściach globu. Jego imię rozsławiali absolwenci, którzy tworzyli zwartą armię w służbie pietyzmu. Za ich pośrednictwem do szkół zgłaszali się kolejni kandydaci.

Francke kierował swoich absolwentów do wpływowych rodzin na stanowiska nauczyciel. Stawali się oni łącznikami między Fundacją a swymi chlebodawcami i ich środowiskiem.

Pastor nie działał bez zgody i błogosławieństwa króla Prus Fryderyka I a potem jego syna Króla-Sierżanta. Obaj nie mieli nic przeciwko temu, by wykorzystać nadarzające się okazję do rozszerzania wpływów brandenbursko-pruskich wśród poddanych innych monarchów. A jeśli okazji nie było, to je tworzyli.

W 1695 roku Fundacja nawiązała pierwsze stosunki z Rosją przez kraje bałtyckie. Holandia i Anglia stały się pomostem do kontaktów z Ameryką, Śląsk z Polską, Austro-Węgrami, Siemiogrodem i Konstantynopolem, do Francji i Włoch droga prowadziła przez Szwajcarię. Emisariuszami byli absolwenci,którzy poza nauczaniem propagowali nowe ekumeniczne poglądy.

Druga polowa XVII w. przyniosla pogorszenie polożenia protestantów na Śląsku. Z odsieczą przysżło Halle. Rozpoczął się okres sporego eksportu książek religinych pisanych po niemiecku oraz polsku do tego regionu. Dzieci na naukę wysyłano do Wrocławia. Zainteresowanie szkołą w Halle było duże. Być może również pod wpływem zmasowanej akcji informacyjnej. Fundacja wydawała specjalne druki, w których zawarte były podstawowe dane o działających tam szkołach i ich programach. Pierwsze listy do Halle zaczęły tam nadchodzić już w roku 1696. Szacuje się, że przez 30 lat z różnymi hallskimi placówkami zetknęło się ponad 1000 Ślązaków.

Jedni śląscy protestanci wysyłali do Halle swoje dzieci, inni wspierali placówkę finansowo. Kwoty były różne od 1 talara wzwyż. Ofiarodawcy pochodzili z różnych warstw społecznych. Oczywiście najpotężniejsze wsparcie szło ze strony członków tzw. Tajnej Rady – książąt von Reuss oraz von Promnitz.

Część śląskich absolwentów hallskiej powracała w rodzinne strony w charakterze prywatnych nauczycieli.

W roku 1709, po podjęciu budowy kościoł protestanckiego w Cieszynie Francke rozpoczął realizację planu utowrzenia w tym mieście małego Halle. Całość prac koordynował A. Adelung zaufany emisariusz szefa Fundacji. Plany przewidywały wzniesienie dwóch budynków. Pierszy o charakterze gospodarczo-mieszkalanym, gdyż w piwnicy miał się mieścić skład win węgierskich, na parterze księgarnia i skład materiałów, a na piętrze mieszkania dla trzech kaznodziejów. Drugie piętro przeznaczone miało być na konwikt. W drugim budynku miała znaleźć pomieszczenie szkoła, którą zresztą udało się uruchomić. Poziom nauczania w niej był wysoki. Została zamknięta przez mocą zarządzenia Cesarza w 1730 roku po procesie dotycząceym uleganiu „błędom pietystycznym”.

W kręgu zainteresowań Halle była też Rosja. W 1697 roku Piotr Wielki spotkał się z królową Zofią Charlottą żoną elektora, która skontaktowała go z Lebnitzem. W efekcie Leibnitz został mianowany tajnym doradcą cara, wspóltwórcą Rosyjskiej Akademii Nauk, na którą spory wpływ mieli uczeni z Halle, uczestnicząc w wyprawach na Kamczatkę i Cieśninę Beringa. Żona cara odwiedziła incognito Fundację.

Leibnitz i Francke podjęli się próby realizacji projektu ekumenicznego zjednoczenia kościołów, co ich zdaniem było znacznej mierze kwestią języków obcych. Z carem omawiano sprawę zjednoczenia niemieckich pietystów i rosyjskiego kościoła prawosławnego w przygotowaniach do pracy misyjnej na Wschodzie.

Od roku 1702 na Uniwersytecie w Halle władze otworzyły zgodnie z ideą Gotfryda Wilhelma Leibniza Collegium Orientale, czyli studium języków obcych. Uczono tu nie tylko języków orientalnych, lecz wszystkich słowiańskich. Chodziło o rozpowszechnianie zasad pietyzmu wśród miejscowej ludności. W orbicie zainteresowania Franckego i władz pruskich było mieszczaństwo różnowiercze w Prusach Zachodnich, Wschodnich, na Śląsku, w zachodniej i południowej Wielkopolsce i na Litwie. Absolwentów starano się umieszczać w takich miastach jak Wilno, Królewiec, Gdańsk, Toruń, Leszno, Międzychód,Wschowa.

W 1723 roku król pruski Fryderyk Wilhelm wydał zarządzenie, które zobowiązywało Wydział Teologiczny Uniwersytetu w Halle do przygotowania litewskich i polskich kaznodziei ewangelickich, zdolnych do objęcia stanowisk w zborach powiatów znajdujących się na pograniczu polsko-litewskim.

Były też zlecenia bardziej dyskretne. W latach 1729 -1735 w Halle przebywał Symeon Teodorowski z Kijowa, gdzie doskonalił znajomość języka polskiego oraz teologii. Po ukończeniu studiów otrzymał misję pozyskania nowych słuchaczy. Udał się przez Polskę na południe. Trasa jego wiodła przez Węgry, Serbię, Bośnię i Rumunię. Nocował w klasztorach, odwiedzał kolegów ze studiów, pozyskiwał nowych kandydatów. W listach do Fundacji przesyłał charakterystyki przyszłych studentów oraz przekazywał instrukcje jak należy ich traktować w czasie pobytu w Halle. To była część oficjalna. W części nieoficjalnej poprzez pietystów umocowanych przy dworach Rosji i Rumunii doprowadził do porozumienia między tymi państwami. Dyskretnie inicjowano i finansowano tworzenie szkół w Serbii, Bośni, na Słowacji i Węgrzech i zachęcano do zatrudniania nauczycieli z Halle oraz sprowadzania podręczników tam drukowanych. Teodorowski monitorował powstawanie nowych placówek. Korespondencję między nimi a centralą w Halle utrzymywano za pośrednictwem kupców udających się dwa razy w roku na targi w Lipsku. Tą drogą napływały też zamówienia na podręczniki, gazety, tłumaczenia oraz listy z prośbami o przyjęcie nowych kandydatów do szkół Fundacji.

Francke miał bardzo dobre stosunki z angielską królową Anną , która łożyła nawet na kształcenie 12 uczniów, czyli tzw. „angielski stół” w Halle. Mąż królowej Anny książę Jerzy jako dobry matematyk był jednym z korespondentów w sieci Leibniza. Sekretarzem księcia był Heinrich Wilhelm Ludolf, który z kolei w roku 1698 w Fundacji Franckego kierował pierwszym kursem języka rosyjskiego. Ludolf był zagorzałym pietystą a celem jego życia było utworzenie kościoła uniwersalnego dla krajów Wschodniej i Zachodniej Europy. W tej intencji starał się nawiązać stosunki polityczno-handlowe między Anglią a Rosją Z kręgu tego tez wywodził się Antoni Wilhelm Böhme – kapelan księcia, który zorganizował bardzo aktywny ruch ekumeniczny w Londynie i był znaczącą postacią w Propagowania Wiedzy Chrześcijańskiej.

W 1710 roku gubernator Alexander Spotswood z Virginy i Robert Hunter z Nowego Jorku, złożyli królowej Annie swoje plany ekspansji amerykańskich kolonii na zachód, co zostało przyjęte z zainteresowaniem, gdyż akurat rok wcześniej zaczęła się masowa emigracja Niemców z Pallatynatu. Katolicy byli zawracani do domu. Na Nowy Ląd mieli jechać tylko protestanci. Emigrację koordynowało Halle. Ich nowym miejscem zamieszkania stały się tereny wokół Nowego Jorku i Pensylwania, gdzie dzięki wysiłkom i talentom organizacyjnym oraz dyplomatycznym pastora Franckego powstał pierwszy niemiecki luterański związek kościołów. W 1714 roku gubernator Wirginii Aleksander Sotswood założył kolnonię „Germanna”, gdzie przybysze z Niemiec znaleźli zatrudnienie najpierw w odlewniach oraz kopalniach srebra. Tu koordynatorem emigracji było też Halle.

Jak widzimy działania ośrodka w Halle wobec cudzoziemców przy całkowitej aprobacie i zachęcie zarówno króla Fryderyka I Pruskiego a potem jego syna Fryderyka Wilhelma miały dwa cele. Pierwszym było zachęcenie do podjęcia kształcenia w zespole szkół Franckego a po odpowiednim uformowaniu psychiki młodego człowieka znalezienie dla niego zatrudnienia we wpływowych kręgach w kraju pochodzenia, gdzie miał realizować cel drugi, czyli wpływanie na bieg wydarzeń, tak by był on korzystny dla jego preceptorów.

Jednocześnie – jak pamiętamy – król Fryderyk Wilhelm zakazał wyjazdu swojej szlachcie za granicę, synom szlacheckim nauki w zagranicznych ośrodkach, zaś oficerom służby w obcych armiach. Z tego samego powodu, dla którego Halle z Fundacją Franckego zapraszało cudzoziemców do siebie.

 



tagi: pietyzm  pedagogium  fundacja franckego  uniwersytet w halle  oświata pruska w 18 wieku 

ewa-rembikowska
9 lipca 2018 23:17
12     3168    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @ewa-rembikowska
10 lipca 2018 06:22

Poważna polityka.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ewa-rembikowska
10 lipca 2018 08:01

Dokładnie tak, poważna polityka. Wzór dla wszystkich Fundacji Społeczeństwa Otwartego.

Bardzo dziękuję za tekst.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
10 lipca 2018 09:42

My kształcimy za nasze pieniądze ludzi, którzy nie działają w naszym interesie. Tego żaden minister uporczywie nie chce zrozumieć. Pochylę się z uwagą nad historią pastora Francke opracowując strategię na najbliższe lata

zaloguj się by móc komentować

PiotrKozaczewski @ewa-rembikowska
10 lipca 2018 10:04

Jak sie "model Franckego" miał do "modelu jezuickiego"? Czy możnaby prosic jakąś tabelkę: jakis aspekt, Francke tak, jezuici ta, kolejny aspect etc. etc?

zaloguj się by móc komentować

Wolfram @ewa-rembikowska
10 lipca 2018 10:34

Zawsze staram się znaleźć analogie do czasów współczesnych - i to niezależnie, jak odległe w czasie sprawy przedstawia Autor.

Ta polityka jest realizowana do dnia dzisiejszego przez państwo niemieckie. Wybiera się osoby podatne, często z prowincji, małych ośrodków, funduje im studia, czasem doktoraty, daje okazje do kilkuletniego zatrudnienia u siebie - a potem instaluje w firmach - czy kancelariach prawnych na terenie podboju. Podobnie robią korporacje - kadra zarządzająca jeździ do centrali, gdzie jest programowana, dopóki nie nabierze właściwych nawyków. Temu też służą wszelkie wyjazdy szkoleniowe, na których spożywanie posiłków, budowanie wyobrażenia o kraju "centrali" i tworzenie lojalności jest ważniejsze niż wiedza merytoryczna.

Oczywiście są tacy, co biorą, ale "nie oddają" i nie spełniają oczekiwań - tych się usuwa.

Czasem trzeba uczyć sie od tych, co ich nie lubimy -  napiszę coś, co się zapewnie nie wszystkim spodoba - komuniści mieli rację, że traktowali każdy kontakt z zagranicą jako potencjalną agenturę - i kazali pisać sprawozdania z pobytu na zagranicznych uczelniach - i wysyłali na ogół tylko osoby sprawdzone, co do których istniało domniemanie lojalności wobec kraju macierzystego (lub partii). Problem dzisiejszy polega nie na tym, czy i jak powinno się zmusić do pisania sprawozdań - tylko, czy ci którzy by je czytali są lojalni wobec Polski - tzn. czy sami nie mają przeprogramowanych łbów.

Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż kraje tzw. zachodnie (Niemcy, Anglia, USA) mają o wiele więcej do zaoferowania niż Rosja - mogą zaproponować prestiż dyplomu, "godne warunki egzystencji" i kilka innych rzeczy - których nie może zaproponować np. Rosja. Wyobrażacie sobie, że np. prezes PKN Orlen na dyplom MBA z uniwersytetu w Irkucku?

Dlatego Rosja pozyskuje agenturę często metodami chałupniczymi - np. proponują spotkania (tylko rozmowa przy posiłku) - w zamian za ułatwienie w pokonywaniu "formalności" przedsiebiorcom handlującym z Rosją. Pytaniem retorycznym jest - co groźniejsze i przed czym łatwiej się obronić.

Cały atak tzw. zachodu na tzw. reformę sądownictwa to jest próba zachowania status quo ante, "żeby było jak było". Chodzi o to, by wieloletnia praca nie poszła na marne. Ich praca. Wbrew potocznemu widzeniu "szarego obywatela" zarówno prokuratury jak i sądy są namiętnie penetrowane przez świat zewnętrzny - jeżeli komuś się wydaje, że są odcięci od "zagranicy" i "tylko pracują" to tylko mu się wydaje. Wiele informacji można znaleźć podawanych otwartym tekstem na stronach tych instyutucji - lub w prasie - gdzie programowani chwalą się, jakie to mają relacje, jakie szkolenia odbyli i z kim się "zaprzyjaźnili". Nie jest przypadkiem, że jednym z liderów krytyki jest Holandia - która jest liderem w "transferach" z Polski. Pieniędzy, nie piłkarzy. Dlatego żadna reforma sądownictwa nie zostanie przez nich zaakceptowana - i nie można ich porzekonać argumentami merytorycznymi. Można jedynie siłą, którą nie dysponujemy w nadmiarze. Sa też inne metody - ale tu je pominę.

W Polsce działa legalnie firma, która oferuje "higienię rejestrową" - może dostarczyć gotowego prezesa z dnia na dzień, posprzątać chorą spółkę czy dać nową, czystą. To oczywiście firma zagraniczna, która wiedziała, że takie "usługi medyczne" są niezbędne. Jak ktoś chce wydobywać ropę w Nigerii i mieć siedzibę w Warszawie - albo wydobywać ropę w Warszawie, a mieć siedziebę w Nigerii - to idzie właśnie tam.

Zanam np. sędziego, którego działanie zainicjowało zmianę ustawową, pozwalającą na wydawanie obywateli polskich za granicę. Stan prawny był swego czasu, jaki był - niezgodny z traktatami unijnymi - tzn. powinniśmy wydawać, ale prawo lokalne (Konstytucja) nie pozwalało (Art. 55). Można było tren stan hodować w nieskończoność - no. ale był "pan" co zapytał - i dostał odpowiedź - i okazało się, że żadna partia nie ma w sejmie więszości konstytucyjnej - a ma tę wiekszość Unia - bo konstytucja została zmieniona. Podobnie Unia miała "większość" w Trybunale Konstytucyjnym.

Ustawa była zgodna z Konstytucją (sama z sobą) - bo zgodna jest tak długo, dopóki TK się nie wypowie o niekonstytcyjności - a TK tak długo nie odpowieda, jak go nikt nie pyta. Nie każdy w ogóle może pytać. Można było nie pytać - no, ale sędzia, co chełpił się kontaktami z zagranicą w prasie - doprowadził do zapytania. Przypadkiem jest to ten sam sędzia, co nie miał oporów by wydać obywatela innego kraju do znienawidzonej Rosji - dopiero Borys Budka to zablokował, a Zbigniew Ziobro "przyklepał" - bo to akurat było "na przełomie". To jest ten sam sędzia, co doprowadził do skazania w sprawie, o której Pan Prezydent Andrzej Duda powiedział, że jest symbolem patologii sądownictwa III RP. W tle komunistyczne zbrodnie, PRL. IPN itd. i to z pierwszej ligi - nie jakiś tam Bauman (komunista, nie kosmonauta z filmu Odyseja Kosmiczna 2000). Mógłbym dopisać do tej historii kilka zdań - ale dam szansę na uporanie się z problemem tym, co hipotetycznie powinni to zrobić.

Piszę to pod Pani tekstem - po części poza tematem - ale Pani tekst to "dowód procesowy". Wiedza historyczna nie może być "pusta" tzn. być sama dla siebie - jako taka byłaby tylko umysową rozrywką, zaspokajaniem naturalnej ciekawości świata.

zaloguj się by móc komentować

ApesCornelius @ewa-rembikowska
10 lipca 2018 18:56

Nasi politycy też się szkolą w „The International Visitor Leadership”.

Np. Beata Szydło w 2014 roku i wcześniej Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Hanna Suchocka, Kazimierz Marcinkiewicz, Mieczysław Rakowski i wielu innych.

Czytając na stronie ambasady o „The International Visitor Leadership” ma zapewnić ochronę interesów USA na całym świecie  :)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @PiotrKozaczewski 10 lipca 2018 10:04
10 lipca 2018 20:05

niestety nie znam jezuickiego modelu kształcenia, więc porównać będę dopiero mogła jak się w tym temacie dokształcę.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Wolfram 10 lipca 2018 10:34
10 lipca 2018 20:10

Pisze Pan bardzo w temacie, bo tak ten proces wygląda. Wyłuskać od sąsiada zza miedzy najzdolniejszych i najbardziej podatnych, przeformatować i wpuścić w grona decyzyjne. To jest tańsze niż armaty.

Bardzo dziękuję za tak merytoryczny komentarz i uzupełnienie mojego artykułu.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ApesCornelius 10 lipca 2018 18:56
10 lipca 2018 20:11

Po co rezygnować ze sprawdzonych metod, skoro przynoszą zadawalający efekt?

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @ewa-rembikowska 10 lipca 2018 20:11
10 lipca 2018 20:31

Sprawdzone metody mimo iż skuteczne i tanie, wymierają wraz z ludźmi którzy znają tę techologię.

Mój świętej pamięci dziadek na przykład pewnego dnia wziął się i wyciosał bez żadnego planu, jedynie toporkiem beczkę z dębowych bali w 2 dni. Kiedy ją złożył i napełnił wodą nie przeciekała. Sąsiedzi ogladali ją z podziwem.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Stalagmit 10 lipca 2018 22:04
10 lipca 2018 22:09

Od Komenskiego też. Jego zasługa polegała na tym, że różne elementy powiązał w  całość, tworząc sprawnie działającą organizację sieciową i pracującą na rzecz budowy potęgi Prus.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @Wolfram 10 lipca 2018 10:34
11 lipca 2018 20:33

Realne rezydentury w polskich instytucjach państwowych to norma i bywa, że dochodzi do konfrontacji ośrodków decydenckich i wtedy jest śmiech na sali "czyn z 2010r. Został osądzony w 2005r." A praktycznie każdy lider polityczny ma otoczenie budowane i nawet nie wie przez kogo i po co 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować