-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Dociekliwy petent, czyli BBWR w kartelu drożdżowym

Bez drożdży nie ma chleba, bez chleba zaś spokoju społecznego.

Po I wojnie światowej nowo powstały organizm państwowy obsługiwało 11 ocalałych zakładów drożdżowniczych. Wobec niestabilnej waluty, kryzysu inflacyjnego, powiększającego się importu trwały w stanie nieustającej walki konkurencyjnej między sobą. Niektóre zakłady sprzedawały wyrób w cenie porywającej zaledwnie 50% kosztów. Co ciekawsze nie miało to żadnego wpływu na cenę detaliczną, różnice przechwytywali pośrednicy.

W takich okolicznościach zakłady zamiast walczyć ze sobą, postanowiły zawiązać kartel, który regulowałby sprawy związane z wielkością produkcji oraz sprzedażą.

Porozumienie zostało zawarte 8 maja 1925 roku. Tego dnia powstała spółka z organiczoną odpowiedzialnością pod nazwą Zrzeszenie Producentów Drożdży (ZPD) z kapitałem 200 tys. złotych, podzielonych na 10 tysięcy udziałów po 20 zł każdy.W jego skład weszło 13 drożdżarni. Ich udziały określono proporcjonalnie do wielkości produkcji. Każdy udział dawał jeden głos na Walnych Zgromadzeniu. Przelanie udziałów na osoby nie należące do współwłaścicieli zakładów zrzeszonych w ZPD wymagało zgody 75% głosów na Walnym.

Od tej pory każda fabryka mogła wyprodukować określony w umowie kontyngent oraz miała obowiązek oddać produkcję w komisową sprzedaż do Zrzeszenia. Sprzedaż „na boku” obwarowała była wysokimi karami umownymi.

Zrzeszenie miało wolną rękę w ustalaniu cen zbytu a za swe czynności miało pobierać prowizję w wysokości 2,5 % obrotów. Członkowie kartelu zobowiązali się do nie uczestniczenia w budowie nowych zakładów, czy to samodzielnie, czy w spółce. Władze zrzeszenia miały prawo kontroli dokumentacji handlowej i finansowej fabryk oraz utrzymywania w nich własnych kontrolerów. Jako zabezpieczenie ewentualnych kar każdy zakład podpisał weksel in blanco, który mógł być uruchomiony do wysokoścu kaucjii zawartej w umowie. Kaucje zabezpieczające ustanowione były bardzo wysoko. Wszystkie spory miał rozpatrywać sąd polubowny a nie państwowy. Umowa zapewniła ścisłe podporządkowanie się poszczególnych zakładów syndykatowi.

Lista 13 zakładów, które zawiązały kartel drożdżowy

Fabryki w Sieradzu, Oszmianie i Lublinie były w rękach polskich i nie odgrywały w tym gronie większej roli ze względu na niewielkie zdolności produkcyjne.

Do zarządu zrzeszenia zostali wybrani: Józef Binental z Warszawy, Izydor Goldberg z Lesienia, Paweł Janiszewski z Lublina, Stanisław Szerszewski z Warszawy, Jan Wellmer z Lubonia pod Poznaniem.

W pierwszym etapie działalności ZPD zajęło się wyeliminowaniem z rynku firm, które nie przystapiły do kartelu oraz działaniom na rzecz zablokowania powstawaniu nowych zakładów.

W dążeniu do monopolizacji ZPD wykupiło w 1925 roku nieczynną Krakowską Parową Fabrykę Drożdży i w takim stanie ją pozostawiło. Kosztami zakupu obciążono proporcjonalnie wysztkich udziałowców.

Przyszedł czas na rozprawę z „Nową Wilejką”i z „Pilicą”, które starały się popłynąć na fali koniunktury stworzonej przez syndykat. Zaczęła się ostra gra, która doprowadziła obie firmy w roku 1928 do kapitulacji i wejścia w zrzeszenie. Zastosowana metoda była prosta. Na obszarze działania obu firm zrzeszenie sprzedawało drożdże po cenach dumpingowych – 1,9 zł za kilogram, gdy cena kartelowa wynosiła 3,85 zł za kg.

W tym czasie ceny w Europie kształtowały się następująco: Belgia (0,88 zł), Niemcy (2,10 zł), Czechosłowcja (1,60 zł), Rumunia (2,25 zł), Austria ( 2,18 zł), Szwajcaria ( 2,1 zł), Anglia (2,05 – 3,00 zł), Holandia ( 2,06 zł), Węgry (2,00 – 2,60 zł).

Koszt robocizny w Polsce jest niższy, niż we wszystkich wymienionych krajach. Drożdże produkowano z dostępnej w kraju melasy i soli mineralnych według patentu prof. Alfreda Wohla.

Wydawanie koncesji na nowe fabryki drożdży znajdowało się w gestii Ministerstwa Skarbu, któremu ZPD przedłożył elaborat komisji rolnej o potrzebie zachowania status quo w zakresie nieudzielania nowych koncesji. W trakcie późniejszego procesu sądowego okazało się, że raport ten opracował radca kartelu na podstawie fałszywych danych.

W 1928 roku wiceminister Skarbu Stefan Starzyński powołał komisję, która miała zbadać sytuację w drożdżowniach i opracować wnioski dotyczące reorganizacji tak, by w efekcie osiągnąć spadek cen, potanienie pieczywa i pełniejsze wykorzystanie mocy produkcyjnych. Reorganizacja miała trwać 2 lata i na wniosek Starzyńskiego 24.05.1928 roku Komitet Ekonomiczny Ministrów ustanowił zakaz wydawania nowych koncesji.

Rozmowy rządu z kartelem przypominały rzucanie grochu o ścianę. Kartel był nieugięty w sprawie obniżki cen, wręcz przeciwnie wykorzystując nadarzającą się okazję – podniósł cenę drożdzy o 10%. W 1929 roku rząd odpowiedział nową koncesją dla Zachodniopolskiego Zjednoczenia Spirytusowego (Zachospir) oraz Bieżanowa. Bieżanów wkrótce dołączył do kartelu, zaś Zachospirem sprawa rozwiazana została nieco inaczej. ZPD przydzieliło im kontyngent w wysokości 5,827% całej produkcji i go wykupiło płacąc roczne odszkodowanie za niepodjęcie produkcji w wysokości 600-700 tysięcy rocznie.

Władze syndykatu obawiajac się, że rząd może powtórzyć po raz kolejny taki manewr z przydzielaniem koncesji postanowiły podejść do problemu mniej formalnie, za to bardziej skutecznie. Miały udzielić wsparcia finansowego dla funduszu wyborczego Bezpartyjnego Bloku Wspierania Rządu. W zamian Blok miał pilnować, by podporządkowany mu aparat administracyjny nie udzielał koncesji przez okres kilku lat. Przelew na 500 tys. złotych został zrealizowany w drugiej połowie 1930 roku na rzecz wiceprezesa BBWR ks. Janusza Radziwiłła do dyspozycji Michała Siedleckiego. Niewykluczone, że przelewów było więcej, ale archiwa poginęły.

25 września 1930 roku rząd i kartel podpisał umowę, na mocy której rząd zobowiązał się do niewydawania koncesji przez 5 lat... i nie ujawnił tego publicznie.

Zrzeszenie uzyskało faktyczny monopol na produkt, którego rentowność wynosiła wg różnych obliczeń między 20 a 100%. Żaden inny przemysł nie miał takich wyników. To było eldorado. Nie dziwota więc, że ustawiła się kolejka chętnych do tego tortu. Do Ministerstwa Skarbu wpłynęło 75 podań o wydanie koncesji. Wszystkie zostały odrzucone.Przedsiębiorcy rezygnowali z dalszych starań. Łapka w łapkę wszystko dobrze szło, układ korzystny dla dwóch stron rozwijałby się dalej pomyślnie, gdyby nie jeden uparty petent. Był nim właściciel majątku Mordy koło Siedlec Henryk Przewłocki, który zamierzał przerobić nieczynny browar na fabrykę drożdży. Nie pogodził się z odrzuceniem jego podania i zaskarżył decyzję Ministerstwa Skarbu przed Najwyższym Trybunałem Administracyjnym... i wygrał. NTA uchyliło decyzję Ministra, Przewłocki znów złożył podanie, znów mu je odrzucono , więc znów odwołał się do NTA. Jednakże równocześnie zawarł umowę z Stefanem Ołpińskim na przeprowadzenie w prasie kampanii prasowej przeciwko Zrzeszeniu i Ministerstwu Skarbu.

Ukazało się koło 60 artykułów atakujących kartel i władze rządowe. W razie zwycięskiej kampanii Ołpiński miał otrzymać honorarium w wysokości 50 tys. złotych. Ciekawie było zachowanie prasy. Dzienniki opozycyjne chętnie zamieszaczały artykuły przeciwkartelowe. Natomiast dzienniki neutralne i prorządowe za zamieszczenie artykułu kazały sobie płacić, a potem wycofywały się z druku. Powodem były doskonale płatne ogłoszenia kartelu.

Ołpiński w końcu zaatakował też Starzyńskiego oskarżając go o to, że pobiera od kartelu pod stołem miesięczną pensję w wysokości 20 tys. zł.

Starzyński wytoczył Ołpińskiemu sprawę o zniesławienie. Sędzia, w obawie by nie ujawniona została dotacja/dotacje dla BBWR prowadził przewód bardzo tendencyjnie. Od razu kazał aresztować jednego świadka na sali, więc było oczywiste, że pozostałych świadków ogarnęła amnezja. Jednocześnie zagroził adwokatowi Kazimierzowi Sterlingowi, że go zawiesi w czynnościach adwokackich

Sąd odrzucił też wniosek obrony o rewizję ksiąg rachunkwych kartelu w powiązaniu z księgami zakładów w nim zrzeszonych. Ołpiński został skazany na 10 mniesięcy więzienia, zaś Przewłocki na 4 miesiące.

W 1935 roku przeprowadzona przez aparat skarbowy kontrola księgowości Zrzeszenia wykazała zatajenie pewnych operacji. Kara wyniosła 1,6 mld złotych. Po długich negocjacjach kartel zapłacił 520 tys. zł.

W 1936 roku "Tygodnik Handlowy" podnosił w swoich artykułach kwestię dyskryminacji kupiectwa chrześcijańskiego przez ZPD poprzez odmowę bezpośredniej sprzedaży drożdży w ilościach hurtowych. Odmowę bezpośredniej sprzedaży Zrzeszenie zawsze tłumaczyło trudnościami technicznymi w wyznaczeniu nowych rozdzielników, gdy równoległe powoływało nowych przedstawicieli, ale z spośród kupców żydowskich.

W przypadku warszawskiej chrześcijańskiej hurtowni Feliksa Sobczyńskiego ZPD z uporem zmiejszało mu kontyngenty z fabryk, z których żądał dostaw, na rzecz dostaw drożdży gorszej jakości.

Sprawa wypłacenia przez kartel dotacji dla BBWR wyszła na jaw dopiero w 1937 roku przy innej sprawie sądowej. Tym razem Starzyński wytoczył sprawę o zniesławienie Władysławowi Studnickiemu, który zaatakował ex-wiceministra a teraz komisarza Warszawy w broszurze „Mianowany, niepowołany administrator”. Co prawda Starzyński znów wygrał, ale tym razem kosztem ujawnienia ochrony kartelu drożdżowego przez BBWR. Wyszło też na jaw, że kartel dawał też inne łapówki. Nistety na procesie pomimo dwukrotnego wezwania nie stawił się były minister skarbu Czechowicz.

Najprawdopodobniej dowody wdzięczności szły przez konto Radziwiłła, następnie do Lewiatana i BBWR a stamtąd na konta decydentów. Jednakże sądowi nie zależało, aby tę kwestię wyjaśnić w sposób dociekliwy i niepodważalny.

Adwokat Woźniakowski broniący Studnickiego ujawnił, że kartel będący de factwo w rękach 4 rodzin żydowskich przez 11 la,t wprowadzając w błąd władze państwowe i fałszując koszty, osiągnął 108 milionów zł zysku.

Wobec szumu, który towarzyszył tej sprawie Ministrstwo Przemysłu i Handlu rozwiązało z dniem15 sierpnia 1938 roku Zrzeszenie Producentów Drożdży i postawiło je w stan likwidacji.

 



tagi: kartel drożdżowy  bbwr 

ewa-rembikowska
2 lutego 2019 23:06
17     2243    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @ewa-rembikowska
3 lutego 2019 09:06

Świetna historia. Dzięki Pani Ewo 

.

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ewa-rembikowska
3 lutego 2019 09:25

Kolejna ciekawa i ciekawie napisana "kartka z kalendarza historii gospodarczej".

8 maja 1925 roku był piątek przed "wolną sobotą".

Czytając, początkowo, trochę nie pasowało mi słowo "kartel", skoro zrzeszyło się kilku producentów - i co w tym złego :)

Potem zaczęło "szydło wychodzić z worka", a raczej dobrze "oliwiony werk".

Ach ci Polacy. Chcą wiedzieć jak ten zegar tyka:) W końcu zepsuli zegarek :), czyli nie można ich zostawić samych.

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @Maryla-Sztajer 3 lutego 2019 09:26
3 lutego 2019 09:42

Głowa pęka jak się to czyta. Dzięki.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Andrzej-z-Gdanska 3 lutego 2019 09:25
3 lutego 2019 09:45

Coryllus pisze o socjalistach u władzy. Oni by nie istnieli bez syndykalistów. Jedni drugich blatowali. A nam nie pozstaje nic innego jak rozkręcenie tego mechanizmu. O tym nie pisałam, aby nie odchodzić zbytnio od tematu,  ale w tle był jeszcze podatek akcyzowy. To była konstrukcja piętrowa.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Maryla-Sztajer 3 lutego 2019 09:06
3 lutego 2019 10:15

No właśnie tak sobie myślę, że w II RP syndykaty finansowały socjalistów u władzy a teraz władza - poprzez system dotacji - finansuje koncerny międzynarodowe, które mają budżety większe niż państwo je finansujące. Ot, taki postęp w domu i zagrodzie.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @ewa-rembikowska 3 lutego 2019 09:42
3 lutego 2019 11:00

Całkiem niechcący to znalazłam szukając jednego nazwiska. .

Tam wszystkie nazwiska w artykule bardzo ciekawe. .oni są we wszystkich interesach aferalnych.  W roznych konfiguracjach. 

Księga by była,  nie tulko książka 

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @ewa-rembikowska 3 lutego 2019 10:15
3 lutego 2019 11:02

Finansisci stworzyli sobie narzędzie. ..socjalistów. ..i te  ,,roboty,, człekokształtne teraz na nich pracują.  Okradają nas

.

 

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 3 lutego 2019 09:45
3 lutego 2019 11:53

Niech Twardoch napisze o tym książkę. O tych biednych żydach od drożdży prześladowanych przez złego ziemianina spod Siedlec

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 3 lutego 2019 10:15
3 lutego 2019 11:54

II RP była rezerwuarem taniej siły roboczej dla syndykatów i istniała dopóki ktoś nie położył na stole lepszej ofery. Ekscytowanie się II RP to objaw choroby, niestety

zaloguj się by móc komentować

witoldjan @ewa-rembikowska
3 lutego 2019 12:46

Lektura Pani artykułów to czysta przyjemność ale i okazja do głębszej refleksji. Dziękuję i pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 3 lutego 2019 11:54
3 lutego 2019 14:01

 No właśnie. A tak zwana prawa strona  się ekscytuje, że hej. 

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
3 lutego 2019 14:19

A największym faux pas tego ziemianina było to, że w odwołaniu napisał, że zakład uruchomi własnym sumptem, za własnych kapitałów.

zaloguj się by móc komentować

Tytus @ewa-rembikowska
3 lutego 2019 14:54

No, to wreszcie rozumiem dlaczego na byłej galicyjskiej wsi (na Podhalu) pieczono i jedzono tak mało chleba, a gotowano różne rodzaje bryjek,  jedzono grule z mlekiem. Gdyby nie barany to by było jeszcze bardziej głodno.

Dobrze miał się za II RP śmukiel (czyli przemyt) z Czechosłowacji.

O zapałkach Pani pisała w szwedzkiej SN, tu drożdże, cukier, podatki. Nie dziwota, że prapradziadek i bracia moich babek i prababek jeździli z Hamburga do USA i Brazylii. Pozdrawiam i dziękuję za drożdżowy artykuł.  

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Tytus 3 lutego 2019 14:54
3 lutego 2019 15:13

Właśnie dlatego. Wszystko ma jakąś przyczynę. Trzeba jej tylko poszukać.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować