-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Piotr Antoni Steinkeller, czyli człowiek orkiestra

Lola Montez zawitała do Warszawy w listopadzie 1843 w drodze z Petersburga do Berlina. Miała dać 5 przedstawień i za każde skasować 3000 złotych. Lola była 23 letnią tancerką pochodzenia irlandzkiego, specjalistką od tańców hiszpańskich oraz od zawracania głowy zamożnym i wpływowym panom. Po pierwszym przedstawieniu ówczesny prezes dyrekcji teatrów warszawskich a późniejszy oberpolimajster pułkownik Abramowicz zaprosił solistkę do powozu, aby ją odwieźć do hotelu. Typem był nieprzyjemnym. Jako dyrektor znany był z tego, że podczas prób smagał po gołych nogach baletnice. Przejażdżka zakończyła się fatalnie dla pana dyrektora, którego diva wyprosiła przy pomocy małego sztylecika z jego własnej karety. Nazajutrz cała Warszawa śmiała się z małego satrapy, który podczas wichru i śniegu musiał szukać dorożki.

Tymczasem tancerką zainteresował się sam namiestnik Królestwa Polskiego Paskiewicz, którego tancerka też potraktowała jak natrętnego psiaka i wyrzuciła z garderoby. Wściekły Paskiewicz wrócił do swojej loży w sam czas, by obejrzeć kolejną awanturę. Otóż wielbicielem talentu tancerki był Piotr Steinkeller – 44 letni przemysłowiec, który miał na Solcu potężny zakład przemysłowy. Fabrykant wykupił 100 biletów i rozdał je swoim kowalom. Ledwo tancerka ukazała się na scenie, nieprzychylna jej publiczność zaczęła sykać, ale w tej chwili na znak dany przez Steinkellera stu kowali zaczęło bić rytmicznie brawo. Opozycja wyjęła świstawki. Zapanował harmider. Lola przerwała taniec, wyszła na przód sceny i pokazując lożę Abramowicza oświadczyła, że on jest inicjatorem nieprzychylnej jej demonstracji. Po czym opuszczono kurtynę i poproszono publiczność o rozejście się do domów.

Następnego dnia doręczono Loli rozkaz Paskiewicza, nakazujący jej opuszczenie miasta. Temperamentna dziewczyna wyśmiała oficera przynoszącego rozkaz, potem oberpolicmajstra, a na koniec dyrektora Abramowicza. Konsula angielskiego wyłajała za to, że zamiast wziąć ją w obronę, to pomaga ją gnębić. Uparła się, że hotelu nie opuści. W końcu Abramowicz wezwał Steinkellera jako sprawcę skandalu z klakierami i polecił odwieźć Lolę do granicy miasta. Skonsternowany biznesmen naradził się z żoną i wkrótce oboje zjawili się pod hotelem w karecie zaprzężonej w czwórkę koni. Lola zgodziła się jechać. Kareta ruszyła, za nią powózka oficera żandarmerii oraz 40 sań z młodzieńcami, którzy czekali pod hotelem ciekawi, co z tej awantury wyniknie. Wesoły kulig dotarł do rogatek miejskich, gdzie Lolę odprowadzono do aresztu, przedtem tłum pożegnał ją szampanem. Za swój wybryk pan milionowej fortuny musiał odpokutować czterotygodniowym aresztem na odwachu wojskowym. Trzy lata później Lola usidliła króla bawarskiego Ludwika I.

Jak widać Piotr Steinkeller był człowiekiem nieco szalonym i tak też prowadził swoje przedsięwzięcia biznesowe – z rozmachem i fantazją. Pochodził z rodziny niemieckich kupców z Pomorza, którym nie chciał się przyjąć protestantyzm w okresie reformacji, w związku z czym wyemigrowali do katolickiego Wiednia a stąd był już rzut beretem do Krakowa, gdzie dziadek Piotra założył dom handlowy. Wśród licznych agentów był również bogaty warszawski kupiec Jan Anthonin, do którego w interesach przyjeżdżał młody Piotr. A że pan Jan miał ładną córkę, więc relacje biznesowe przerodziły się w relacje rodzinne. Piotr przeniósł się z Krakowa do Warszawy na początku 1826 roku, gdzie do spółki z Karolem Scholtzem założył jeden z największych domów handlowych w Królestwie Polskim. Zajmował się pośrednictwem w imporcie towarów zagranicznych, handlem wewnętrznym oraz operacjami bankowymi i wekslowymi. Przez wiele lat utrzymywał stałe przedstawicielstwo w Krakowie, współpracował tu m.in. z Antonim Hoelzlem oraz Maurycym SameIsonem.

Czasy były niełatwe. W 1821 roku Skarb Królestwa znalazł się na skraju bankructwa. Było to pokłosie wojen napoleońskich, które zniszczyły kraj, nie było kapitału, rynek wewnętrzny był płytki a zewnętrzny trudno dostępny. Okno na świat, czyli Gdańsk od 1793 roku znajdował się w rękach Prus a ci postawili tam szlaban w postaci zaporowych ceł wywozowych i tranzytowych, które niejednokrotnie równały się kosztom przewozu od miejsca nadania do miejsca przeznaczenia. Przed ministrem skarbu Druckim-Lubeckim stanęło ciężkie zadanie wyprowadzenia Królestwa z recesji i zapełnienia skarbu. Minister postawił na protekcjonizm a nie na wolny rynek. Uważał, że gospodarka Królestwa jest zbyt słaba, by samoistnie podźwignąć się z recesji. Postawił na górnictwo i przemysł włókienniczy oraz budowę porządnych traktów.

Pieniądze na ten cel miały płynąć m.in z monopoli skarbowych, w tym solnego, propinacyjnego, tytoniowego. Ich udział w dochodzie wynosił koło 30%. Największy problem był z solą. W Ciechocinku jeszcze nie odkryto salin, a te z Wieliczki i Bochni były na terytorium Austrii, która chętnie je eksportowała, ale ceny liczyła jak za mokre zboże.

W czerwcu 1825 roku młody biznesmen do spółki z kupcem Konstatnym Wolickim zawarł z rządem Królestwa, reprezentowanym przez Druckiego-Lubeckiego umowę na dostawę soli zakupionej od rządu austriackiego. Wolicki – wspólnik przedsięwzięć biznesowych ojca Steinkellera, starszy od Piotra o 7 lat stał się jego promotorem i dobrą wizytówką. Wprowadził go w krąg osób decyzyjnych.

Berek Szmul, któremu kończył się kontrakt w ostatnich dniach marca 1826 roku, poszedł w odstawkę. Nastał czas duetu Wolicki/Steinkeller. Umowę zawarto na 10 lat. Przy tej okazji przedsiębiorcy zobowiązali się do zakupu berlinek oraz wybudowania flotylli 100 statków płaskich żaglowych i jednego parowca do ciągnięcia ich w górę. Lubecki w tym celu sprzedał im stocznię we wsi Rybaki pod Wyszogrdem. Potem zawarto jeszcze aneks, w którym wspólnicy się podzielili zadaniami. Wolicki miał się zająć statkami a Steinkeller organizacją spławu. Sól z Wieliczki szła do magazynu w Krakowie, skąd rozsyłano ją do kilkudziesięciu magazynów na terenie Królestwa. Magazyny podzielono na siedem grup powierzając ich zarząd podwykonawcom. Wszystko zależało od kadr. Z umowy Steinkeller wywiązywał się wzorowo. Przy okazji Lubecki zlecił Wolickiemu negocjacje z rządem austriackim cen soli, w których prawdopodobnie uczestniczył też Steinkeller. W 1828 roku panowie wyjechali do Prus, Anglii i Austrii, by przestudiować zagadnienie. Zaczęli sprowadzać sól z Anglii i Prus, by zaszachować rząd Austrii. O ile w 1821 roku za centnar polskiej wagi trzeba było płacić 8 złotych polskich o tyle w 1829 Austria zeszła z ceną do 3 złp 16 gr. Potem udało się cenę jeszcze bardziej obniżyć. Jaka była oszczędność wystarczy policzyć, wiedząc, że kontrakt przewidywał sprowadzanie 150 000 – 500 000 centnarów rocznie.

Z inicjatywy Druckiego-Lubeckiego w 1828 roku powstał Bank Polski z kapitałem zakładowym 30 mln złotych polskich. Jego zadaniem miało być uregulowanie długu państwowego oraz stymulowanie produkcji, handlu i transportu na bazie zasobów krajowych. Zasadniczą częścią programu Lubeckiego była industrializacja, realizowana przez inwestycje państwa i w sektorze przemysłu państwowego, ale przy współudziale kapitału prywatnego. Schemat biznesowy był w ogólnych zarysach prosty. Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu podejmowała z własnej lub Steinkellera inicjatywy jakiś projekt biznesowy i podpisywała z nim umowę na realizację, natomiast Bank Polski dawał na to przedsięwzięcie kredyt pod zastaw na ogół nieruchomości.

Rozrzut zainteresowań Steinkellera był szeroki.

  1. Transport

Co jest zrozumiałe zaczął od transportu rzecznego – towarowego i pasażerskiego. Stał się prekursorem żeglugi parowej na Wiśle. Budował barki. W 1837 r. zorganizował również flotę rzeczną na przystani w podkrakowskim Zwierzyńcu. Statki parowe sprowadzał z Anglii. Doprowadził do uregulowania biegu i brzegu Wisły na odcinku od Czerniakowa do Solca, gdzie miał kompleks przemysłowy.

Komunikacja lądowa też go interesowała. Franciszek Christiani jako szef dyrekcji Jeneralnej Dróg i Mostów przyczynił się do pokrycia kraju siecią porządnych bitych traktów. Powstało ich koło 2000 km. Steinkeller wszedł w stosunki z dyrekcją poczty, sprowadził z Anglii maszyny, wozy kurierskie i robotników. Po wprowadzeniu kilku ulepszeń zaczęto produkcję dyliżansów na porządnych resorach. Pierwszego października 1838 roku ruszyła regularna rozkładowa linia pocztowo-pasażerska na trasie Warszawa – Kraków. Trzy wyborne konie powożone przez kuriera odchodziły 6 razy w tygodniu z Warszawy o godzinie 16 a z Krakowa o 10 rano. Zabierały 12 pasażerów. Podróż trwała 22 godziny 17 minut w co wliczone było śniadanie, obiad, kolacja. Wszystko za 1,15 złp za milę. Za podróż Warszawa – Kraków trzeba było zapłacić 46,86 złp.

W parę lat później zaczął obsługiwać trakty : kowieński, brzesko-wileński, kalisko-poznański i toruński, lubelski oraz zamojski Przedsiębiorstwo to było jednym z najlepszych pomysłów Steinkellera, bo aż do otwarcia drogi żelaznej warszawsko - wiedeńskiej przynosiło przeszło 15.000 rubli rocznie czystego dochodu.

Steinkeller udoskonalił dorożkę, rozwinął połączenia, ale do drzwi pukał już inny, bardziej wydajny środek transportu – wagoniki na szynach. Pierwsza linia miała połączyć Warszawę z Zagłębiem Dąbrowskim, gdzie Bank Polski przejął administrację zakładów górniczych. Stamtąd miała iść nitka do granicy austriackiej i projektowanej przez Austrię linii Bochnia – Wiedeń. Steinkeller wskazywał na następujące korzyści:

1/ poprawa warunków prowadzenia handlu i przemysłu a tym samym dochodów Skarbu Państwa

2/ otwarcie bezpośredniej komunikacji między Warszawą a Morzem Adriatyckim, transport tam nie kosztował by więcej niż teraz do Gdańska. Królestwo Polskie natomiast uwolniłoby się polityki celnej Prus.

3/jeśli handel zostanie skierowany na Triest wówczas państwo oszczędzi wydatki na pilnowanie granicy zachodniej i kontrabandy uprawianej przez Prusy.

Jednakże tak jak z każdym pionierskim zamierzeniem, piętrzyły się trudności techniczne i finansowe. Początkowo myślano o trakcji konnej, jednak pomysł ten zarzucono, bo do życia zaczęły wchodzić coraz doskonalsze lokomotywy parowe. Zastanawiano się jeden tor, czy dwa, jakiego systemu – amerykańskiego, czy angielskiego? gdzie je zamawiać?

Towarzystwo Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej zawiązało się w listopadzie 1838 roku jako spółka akcyjna. Kapitału szukano w Londynie, Berlinie i Wiedniu. W Londynie udało się sprzedać 1000 akcji, w Berlinie – nic. 2 tysiące akcji kupił Dom Handlowy Steiner, ale nie zapłacił, bo zbankrutował. To nie był dobry czas na inwestycje, bo na Wschodzie się gotowało, Francja pod rządami Ludwika Filipa był bliska bankructwa. Trwał kryzys handlowo-przemysłowy w Ameryce i w Europie. Towarzystwo zbankrutowało. W 1842 roku budowę kolei przejął w rząd i ostatecznie w 1848 roku była gotowa. Rząd wykorzystał to co udało się przeprowadzić Towarzystwu a było tego niemało: pomiary gruntów, niwelacje, prace projektowe i inżynieryjne, zakup gruntów i budynków, drewna, szyn, budowa mostów, roboty ziemne. Zakupiono też 5 lokomotyw, 5 tendrów, 2 dyliżanse, 3 wagony.

W chwili zamknięcia robót wykonano 200 tysięcy stóp kubicznych przekopów, 10 tysięcy stóp długości niwelacji, rowów wykopano 27 tysięcy stóp, wykarczowano lasy na całej długości toru, ukończono roboty zasadnicze pod budowę mostów.

Równolegle do projektu drogi żelaznej warszawsko-wiedeńskiej Steinkeller przedstawił projekt linii Kowno/Jurburg do Lipawy, czyli utworzenie bezpośredniej komunikacji z Bałtykiem z pominięciem Gdańska i cła pruskiego. Według tego projektu towary przeznaczone na Zachód miały spływać Wisłą, potem być holowane w górę Narwią i Biebrzą a następnie Kanałem Augustowskim do Niemna. Dalej już Kowna lub Jurburga miały iść koleją do bałtyckiego portu w Lipawie.

Tron wyraził poparcie, kupcy Lipawy wyrazili gotowość poniesienia kosztów prac przygotowawczych, ale okoniem stanął gubernator wileński i kurlandzki. A tak naprawdę stojące za nimi lobby pruskie. Berlin uważał, że kolej ta doprowadzi do upadku handel pruski ze Wschodem. W zamian za zaniechanie budowy kolei rząd pruski w 1842 roku poluzował Kongresówce mocno obciążenia celne.

Podobny los spotkał projekt trasy Warszawa – Niżny Nowogród jako okno na daleki Wschód. Jednakże ministerstwo finansów w Petersburgu, by nie drażnić kupców z Anglii, Holandii, Francji konkurencją polską, stwierdziło, że projekt jest przedwczesny.

I tak Warszawa nie stała się centrum handlowo-logistycznym z wyjściem dla rodzimych wyrobów na Wschód i Zachód.

 

 

  1. Rolnictwo

W 1826 r. Steinkeller objął administrację majątku Żarki koło Będzina, a kilka lat później zakupił tę dużą posiadłość. Klucz żarecki tzw. dominium obejmujące miasto Żarki z wsiami: Jaroszow, Zawada, Leśniow, Przewodziszowice, Jaworznik, Cisowka, Myszkow, Nowa Wieś i Warcianna potraktował jako stację doświadczalną. Uczynił z niej wzorcowy kompleks rolno-przemysłowy. Przede wszystkim założył dreny. Jak pisał: „Aby dobry otrzymywać urodzaj, trzeba nawozić; aby nawóz nie marniał i całkowicie szedł w pożytek roli i rośliny uprawianej, trzeba się pozbyć chwastów; aby się pozbyć chwastów, trzeba roli odjąć zbyteczną, ciągłą wilgoć, stojącą w niej wodę; a więc – trzeba drenować.” (Tygodnik Rolniczo-Przemysłowy. Nr 12/1854)

Po drenach przyszedł czas na nawożenie (wytłoki oleiste, mączka kostna i gipsowa) oraz zastosowanie do uprawy gleby nowoczesnych narzędzi i maszyn rolniczych. Sprowadził z Anglii maszyny: pługi, żelazne brony i siewniki, młockarnie, sieczkarnie, młyny kartoflane. Zbudowano nowe stajnie i chlewy, w których pojawiło się rasowe bydło i trzoda chlewna.

Ziemia dobrze uprawiana wydawała poważne plony. Te postanowił przetwarzać na miejscu. Pojawił się browar, cukrownia, piekarnia, gorzelnia, destylarnia, fabryka likierów, rzeźnia, jatki mięsne, wytwórnia nawozów sztucznych. Budynki stawiano z cegieł wytwarzanych na miejscu, podobnie dreny. Do oświetlenia miasta zastosował gaz. Robotnicy mieszkali na nowym osiedlu.

Pierwsze maszyny i narzędzia rolnicze Steinkeller sprowadził. Kolejne zaczął produkować we własnej fabryce – młockarnie, sieczkarnie, młyny kartoflowe. Jednak jego zakład budowy maszyn i narzędzi miał szerszy profil. Bank Polski zlecał mu produkcję maszyn dla zakładów hutniczych w Niwce, hutniczo-górniczych w Blachowni i Pankach oraz dla Huty Bankowej w Dąbrowie Górniczej.

Steinkeller w ramach działań marketingowych pisał artykuły do gazet, zamieszczał ogłoszenia, organizował „próby pracy”, przyjmował na praktyki.

 

  1. Młyn parowy

Piotr Steinkeller w 1837 roku kupił młyn na Solcu. Miał zamysł, by wywozić mąkę do Anglii, ale Prusy trzymały rękę na pulsie i nie dopuściły do tego. Obawiając się szkodliwej konkurencji dla tej gałęzi przetwórstwa, rząd pruski podwyższył cło transportowe z złp do 3 złp na centnarze mąki.

Steinkellerowi nie pozostało nic innego jak realizować dostawy maki i kasz dla armii stacjonującej w Królestwie Polskim oraz obniżyć koszty własne. Unowocześnił młyn, dostawił cztery spichrze. Siłę dostarczała największa w ówczesnej Warszawie maszyna parowa. Sprowadził z Berlina dwie maszyny parowe, każda o sile 60 koni, które mogły działać wspólnie albo pojedynczo. Maszyny miały podwójny kondensator, z pierwszego skroplenia woda wracała do kotła a dopiero z drugiego była odprowadzana na zewnątrz.

Miał siłę, więc sukcesywnie uruchamiał nowe przedsięwzięcia: tartak, fabrykę fornirów i kafli, olejarnię,fabrykę drenów, zakład budowy maszyn, fabrykę powozów i dyliżansów. Nad brzegiem Wisły postawił żuraw do przenoszenia ciężarów, głównie wyładunku z barek drewna, założył transport szynowy wewnątrz zakładów. W zakładach na Solcu pracowało ponad 700 robotników. Niestety w dniu 15 kwietnia 1851 roku w wyniku pęknięcia pieca w olejarni wybuchł pożar, który strawił praktycznie całą fabrykę oraz magazyny. Straty oceniono na 500 tysięcy rubli srebrnych.

 

 

  1. Cynk

Steinkeller cynkiem interesował się od zawsze. W wieku 23 lat kupił nadanie górnicze i kopalnię węgla kamiennego w Niedzieliskach (Jaworzno). Rozbudował kopalnię i zaczął budowę huty cynku. Rudy galmanu kupował w Długoszynie. Potem nabył prawa do eksploatacjigalmanu w okolicach Olkusza. Steinkeller stworzył od podstaw hutę cynku z pełnym zapleczem surowcowym. Posiadała ona 20 pieców i zatrudniała około 80 osób. Potem to wszystko sprzedał i wyjechał do Warszawy.

W 1829 roku wraz z Wolickim sfinansował budowę kompleksu dwóch hut pod Będzinem.

Każda z hut miała po 20 pieców, które działały aż do pierwszej wojny światowej. Produkcja miała iść na eksport do Indii przez Londyn, ale ten zamiar się nie udał.

Po powstaniu listopadowym Steinkeller już sam bez wspólnika zaczął dążyć do zmonopolizowania europejskiego handlu cynkiem. W tym celu nawiązał współpracę z domami handlowymi w Paryżu („L’Adame”) i w Londynie („Harman and Comp.”) oraz bankami w Petersburgu. W 1835 roku od braci Łubieńskich odkupił prawo do komisowej sprzedaży cynku. Wybudował walcownię pod Paryżem oraz w Londynie. W 1836 roku zawał umowę z Bankiem Polskim na 20 letnią dzierżawę rządowego górnictwa i hutnictwa Królestwa Polskiego, co pozwoliło mu przejąć nadzór nad kopalniami galmanu i hutami cynku. Jednym z elementów programu miało być odwodnienie kopalń w Olkuszu. Jednakże zadanie to przerosło ówczesne możliwości techniczne. Na dodatek w 1836 roku nastąpiło załamanie światowego handlu cynkiem. Wspólnik francuski zbankrutował.

Steinkeller chciał zostać królem cynku, bezskutecnie, bo zadanie to go przerosło. Jako, że nieszczęścia chodzą parami, więc przytrafił mu się pożar w młynie na Solcu a huragan zniszczył majątek w Żarkach.

W czerwcu 1853 r. w celu zabezpieczenia długów cały jego majątek w Królestwie Polskim przejął na własność Bank Polski. Dług jego wynosił koło 12 mln zł a majątek koło 7 mln. Pozostałą kwotę umorzono.

Steinkeller przeniósł się do Krakowa. Na Pogórzu założył młyny gipsowe, cegielnię parową oraz fabrykę dachówek i kafli, która miała dużo zamówień po pożarze Krakowa w 1850 roku. W Morawicy urządził stację doświadczalną kultur rolniczych. Sprowadził z Holandii i Szwajcarii krowy i fachowców do zakładania wzorcowych mleczarni, importował także nasiona roślin pastewnych.

Zamierzał otworzyć praktykę gospodarską w Samoklękach pod Żmigrodem z bogatym programem teoretycznym i praktycznym, ale w lutym 1854 roku powalił go atak serca.

I aż dziw, że nikt do tej pory nie nakręcił serialu o Piotrze Steinkellerze i jego biznesach

Piotr Steinkeller. Dwie monografie

Autograf z aktu ślubu

 

Kurier Warszawski, 1845, nr 219 + dod



tagi: bank polski  steinkeller  przemysł królestwa polskiego  młyn na solnej 

ewa-rembikowska
23 sierpnia 2020 12:39
26     2203    17 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Mathias92 @ewa-rembikowska
23 sierpnia 2020 15:25

Bardzo ciekawy artykuł. Takie postacie jak Steinkeller lub Ksawery Drucki Lubecki powinny być bardziej eksponowane w naszej historii, ogólnie okres Królestwa Polskiego jest oceniany przez pryzmat bezsensownego Powstania listopadowego i represji wobec studentów w Wilnie. A był to bardzo  interesujący okres, zwłaszcza w kwestiach ekonomicznych. Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Mathias92 23 sierpnia 2020 15:25
23 sierpnia 2020 15:33

Jedną z przyczyn bankructwa Steinkellera, ale i innych też, było powstanie listopadowe. Wział w nim udział jego partner biznesowy Wolicki, któremu zabrano majątek. Steinkeller stracił flotę rzeczną. Poza tym w ramach represji władze carskie wprowadziły drastyczne cła na wywóz towarów do Rosji a eksport na Wschód rozijał się znakomicie.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ewa-rembikowska
23 sierpnia 2020 16:08

Ciekawy człowiek. Nieźle mu szło ale popełnił kluczowy błąd: za dużo roboty wziął na siebie ;) Lepiej się nią podzielić z innymi...

Pomijając to jednak to widać jaka siła tkwi w rynku wewnętrznym. Zawsze wszyscy marzą o szlakach handlowych i oknach na świat mających być kluczem do sukcesu. Steinkeller musiał radzić sobie bez tego. Budował własne wewnętrzne szlaki handlowe. Zamiast sprzedawać surowy produkt budował jego przetwórnie itd. Po sprowadzeniu paru maszyn na pchnięcie interesu wolał je już później budować sam. I przy okazji tych przedsięwzięć dać robotę całej masie ludzi. Słowem robił wszystko to co dzisiaj jest takie niemodne i nieekonomiczne. Bo przecież najważniejsze jest kupować tanio (np. czyjś gaz lub czyjś węgiel lub skądś maszyny) i produkować tanio (czyli np. gdzieś w Azji). Bo przecież jakoś tak jest że mimo jakiś kraj czegoś nie wytwarza to kasę na to ma.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @ewa-rembikowska
23 sierpnia 2020 16:38

Ciekawa notka i ciekawy życiorys miał, wg Wiki:


Konstanty Leon Wolicki (ur. w 1792 w Krakowie, zm. prawdopodobnie 23 września 1861 w Wiedniu) – polski przemysłowiec, mineralog, ziemianin, przedstawiciel władz powstania listopadowego w Paryżu i Stambule, pamiętnikarz.


W roku 1823 Konstanty Wolicki prowadził badania jakości wód solankowych w Ciechocinku i wkrótce kupił od Zawadzkiego dwie włóki ziemi wraz ze źródłami solankowymi. Po dwóch latach przekazał je bezinteresownie Skarbowi Królestwa Polskiego i dodatkowo zobowiązał się do wybudowania kosztem skarbu warzelni soli.

Wolicki zakupił w Anglii 2 parowce: „Victory” i „Xiążę Xawery”. Obydwie jednostki klasyfikowane były przez Rejestr Lloyda i nadano im klasę A1. Były to pierwsze w historii statki należące do polskiego armatora i pływające pod polską banderą klasyfikowane i mające klasę Lloyd’s Register. 

Victory miała pływać po Wiśle, a Xiążę Xawery – stacjonujący w Gdańsku – miał przy bezwietrznej pogodzie holować żaglowce oraz służyć odbywaniu wycieczek po Zatoce Gdańskiej. Była to pierwsza próba zorganizowania regularnej sezonowej komunikacji z Helem, zainaugurowano ją latem 1827 roku. Uczestnikiem jednego z pierwszych rejsów był Tadeusz Krępowiecki, który pozostawił opis tej wycieczki. „Na skutek szykan zniemczonego magistratu Gdańska” rejsy po Zatoce zostały wkrótce zlikwidowane. Przez kolejne 100 lat ruch pasażerski po Zatoce został zdominowany przez Niemców.

Powstanie listopadowe
Podczas nocy 29 listopada Wolicki pomagał Lubeckiemu zwołać Radę Administracyjną. Później wyjechał poza Warszawę. Otrzymał zadanie przeprowadzenia rozmów z Księciem Konstantym i sprawdzenia, czy Polacy mogą liczyć na mediacje z jego strony u Mikołaja I. Lubecki przed rozmowami w Petersburgu oczekiwał raportu na temat postawy księcia Konstantego.

6 grudnia 1830 roku Wolicki został mianowany generalnym intendentem armii, jednak po kilku dniach – na własny koszt – podjął się misji dyplomatycznej do Francji, gdzie pojechał z instrukcją od gen. Józefa Chłopickiego. Przyczynił się do utworzenia Komitetu Polskiego pod przewodnictwem generała Marie Josepha de La Fayette’a. Wysyłał ochotników do wojsk powstańczych, jednak jego misja we Francji („przyjaznego wdania się mocarstw za nami”) zakończyła się niepowodzeniem.

Majątek Wolickiego szacowany na ok. milion złotych został w całości skonfiskowany.
Po powrocie zajmował się spławem i handlem zbożowym z Gdańskiem aż do roku 1842 r., kiedy to w wyniku suszy zbankrutował. Próbował negocjacji w Komisją Rządowej Przychodów i Skarbu w sprawie rozliczenia majątku, bez powodzenia.
Zmarł w biedzie w szpitalu w Wiedniu w 1861 roku.

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Konstanty_Wolicki_(przemys%C5%82owiec)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Andrzej-z-Gdanska 23 sierpnia 2020 16:38
23 sierpnia 2020 16:51

Tak, w ciekawym towarzystwie obracał się Steinkeller. Wolicki miał bardzo duży wpływ na swojego młodszego wspólnika.  W tym artykule zamarkowałam tylko tematy i bohaterów.

Jeszcze raz powtórzę, szkoda że nikt serialu nie nakręcił o Steinkellerze, Wolickim, braciach Łubieńskich, Druckim-Lubeckim i kilku innych. Działo się wówczas dużo. No i ambasadorach pruskich, którzy pilnowali swojego interesu.

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @smieciu 23 sierpnia 2020 16:08
23 sierpnia 2020 16:57

Miał zdrowe podejście do interesu, aby wykorzystać najpierw to co jest w około. Zaczął od drenów a skończył na młynie parowym i przetwórstwie rzeczy prostych, ale potrzebnych. Miał głowę do racjonalizacji. Zamontował dźwig do wyładunku drewna z barek, dzięki temu miał suche drewno i konie nie zmęczone. Przedtem wyrzucano drewno z barek i dopiero konie wyciągały je z wody, co często kończyło się dla nich tragicznie.

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @ewa-rembikowska
24 sierpnia 2020 07:40

Pani Ewo

Steinkellera załatwił Zamoyski, a Zamoyskiego Kronenberg...

http://zbigniew.szkolanawigatorow.pl/spoka-zeglugi-parowej-na-rzekach-spawnych-krolestwa-hrabia-zamoyski-et-compania

Pozdrawiam i dziękuję za notkę.

Zbigniew

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Zbigniew 24 sierpnia 2020 07:40
24 sierpnia 2020 08:41

Oj, bardziej to było wszystko skomplikowane. Wśród "prostujących" działalność Stenkellera byli kupcy pruscy  działający via dyplomacja w Petersburgu i Warszawie oraz kupcy francuscy i angielscy. Poza tym przez ostanich kilka lat miał pecha, bo i pożar i huragan i nie wyszedł mu spław soli z powodu niskiego stanu wody. Musiał lądowowo, więc koszty mu znacznie skoczyły.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @ewa-rembikowska
24 sierpnia 2020 09:16

Ciekawy człowiek. Wątek Żarek - dominium Żareckie, jest dla mnie interesujący. PRL-owskie zaplecze produkcyjne od Myszkowa do Dąbrowy Górniczej to jakimś sensie praca takich ludzi jak pan Piotr, którzy działali na tych terenach, tworząc kulturę techniczną.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ArGut 24 sierpnia 2020 09:16
24 sierpnia 2020 09:19

Sam próbował a potem uczył innych. Powiązał rolę z przetwórstwem a tę z techniką (maszynami). To jednak prominiowało na okolicę bliższą i dalszą.

zaloguj się by móc komentować


Zbigniew @ewa-rembikowska 24 sierpnia 2020 08:41
24 sierpnia 2020 09:47

Pani Ewo

„[…] Na początku lat czterdziestych XIX w. Piotr Antoni Steinkeller, przedsiębiorca i bankier, pionier polskiego przemysłu próbuje ponownie organizować żeglugę na Wiśle. Sprowadził on w 1840 r. z Anglii statek celem zorganizowania rejsów spacerowych w okolicach Warszawy[…]”,

celowo pominę dane techniczne statków, bo to nie jest istotne,

„[…] W 1845 r. Steinkeller próbował zorganizować stałe połączenie z Gdańskiem, nie wiadomo jednak czy rejs taki odbył się tylko raz, czy też go ponawiano. Odnotowano, że podróż statkiem z Warszawy do Gdańska trwała 48 godz. Jak wiadomo, Steinkeller nie miał szczęścia w interesach, wkrótce po tym rejsie jego przedsiębiorstwa zostały przejęte na rzecz Banku Polskiego z tytułu zadłużeń. A statki sprzedane do Rosji […]”.

Troszkę jest to dziwne, że osoba, która prowadziła aktywną działalność na rynku finansowym, był on między innymi radcą Banku Polskiego i starszym warszawskiej giełdy, przedstawiana jest jako pechowiec.

Wydaje się, że przyczyna jest inna, a mianowicie jak podaje wikipedia; Steinkeller „[…] był jednym z pomysłodawców i pierwotnych akcjonariuszy kolei warszawsko-wiedeńskiej,w 1838 zainicjował powstanie Towarzystwa Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej.

W trakcie realizacji tej inwestycji zbankrutował jeden z udziałowców, austriacka spółka „Steineret Campanie” w Wiedniu, a Towarzystwo popadło w długi i nie otrzymało pomocy rządu carskiego.

W konsekwencji w maju 1842 zbankrutowało także Towarzystwo Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. Kolej dokończono już bez udziału Steinkellera (akcje Towarzystwa wykupił Bank Pożyczkowy Cesarstwa Rosyjskiego).

Porażką zakończyły się także jego inne inicjatywy. Nawet sprowadzani z zagranicy specjaliści nie rozwiązali trudności przy odwadnianiu kopalń ołowiu w Olkuszu czy przy produkcji maszyn rolniczych.

Sytuacja finansowa Steinkellera ostatecznie pogorszyła się pod koniec lat 40. XIX w. Rosnące zadłużenie w Banku Polskim oraz pożar kompleksu na Solcu doprowadziły do tego, że w 1849 ogłoszone zostało jego bankructwo i cały jego majątek w Kongresówce został przejęty w przez Bank Polski, a on sam wrócił do Krakowa (posiadał wciąż m.in. cegielnię i fabrykę dachówek w podkrakowskim Podgórzu). Wkrótce potem zmarł na atak serca w 1854 r.[…]”.

Okoliczności wskazują na to, że „niewidzialna ręka rynku” wyeliminowała „pechowego” Steinkellera z gospodarki w Królestwie Polskim.

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska
24 sierpnia 2020 10:01

Ciekawe te zrządzenia losu...

Czy mogę prosić o ciąg dalszy zdania z rozdziału:

  1. Młyn parowy

Maszyny miały podwójny kondensator, z pierwszego skroplenia woda wracała do kotła a dopiero z drugiego była

bo coś się tu urwało...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Zbigniew 24 sierpnia 2020 09:47
24 sierpnia 2020 10:05

Polecam, dwie monografie opracowane na bazie dokumentów, które pewnie już nie istnieją.

Bardzo dokładnie są opisane jego stosunki z Bankiem Polskim.

https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/60919/edition/57870/content

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @umami 24 sierpnia 2020 10:01
24 sierpnia 2020 10:06

oj urwało... była odprowadzana na zewnątrz. 

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska 24 sierpnia 2020 10:06
24 sierpnia 2020 10:09

Dzięki. To tego się domyślałem, a myślałem, że ubyło więcej :)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
24 sierpnia 2020 10:27

Taką ciekawostę teraz znalazłam. Wygląda na to, że ojciec naszego bohatera był zamieszny w przemyt monet

https://www.szukajwarchiwach.pl/1/173/0/6/72?q=steinkeller&wynik=55&rpp=15&page=4#tabJednostka, Dot. Piotra Steinkellera kupca krakowskiego zamieszanego w sprawę przemytu monety,1804-1808.

 

A tu rodzinka kłóci się po śmierci Piotra.

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/278980/display/PDF?pageNumber=5&fbclid=IwAR05DMyXmQfVE_HWwHdZa_5O6ppNxmBOTrp1wdLu2CpeOV_muH-OR_M2fdE

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @ewa-rembikowska 24 sierpnia 2020 10:27
24 sierpnia 2020 12:08

Całe to Królestwo Kongresowe to jedna wielka ściema i golenie baranów.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Zbigniew 24 sierpnia 2020 12:08
24 sierpnia 2020 12:19

Golenie na pewno. Mnie rozbawiło jak przeczytałam jak to ambasador Prus zabiegał, by dać pozwolenia na budowę linii kolejowej omijając ej Gdańsk. 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska 24 sierpnia 2020 12:19
24 sierpnia 2020 12:40

Oczywiście, by nie dać pozwolenia Steinkellerowi na budowę linii kolejowej Kowno-Lipawa omijającej Gdańsk.

Niby Rosja i Prusy były skonfliktowane. A tu jedność ponad podziałami.

Czy ktoś opracował w ogóle monografię Banku Polskiego i jego kontaktów z bankami zagranicznymi?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
24 sierpnia 2020 20:45

Autograf z aktu ślubu z Anielą Anthonin 18 stycznia 1824 roku.

zaloguj się by móc komentować

Paris @ewa-rembikowska 24 sierpnia 2020 12:40
24 sierpnia 2020 21:14

Oni  od  ZAWSZE...

...  te  obmierzle  zlodzieje  i  zaklamance,  zwykli  bandyci  byli  "skonfliktowani"...  dzisiaj  tez  sa  "skonfliktowani"  !!!

Widze  to  "skonfliktowanie"  jak  na  dloni  we  francuskim  telewizorze,  gdzie  ta  zdychajaca  Francja,  zdemoralizowana  i  pusta  jak  beben,  rozpaczliwie  szukajaca  okazji  do  zlodziejstwa  i  rabunku  Europejczykow,  z  niczym  sobie  nieradzaca  we  wlasnym  kraju  -  vide:  dzisiejsze  akty  wandalizmu  w  Paryzu,  po  -  o  zgrozo  !!!  -  przegranym  meczu  -  "zapytuje  sondazowo"  swoich  obywateli-telewidzow  w   telewizorze  -  czy  "Francja  powinna  wlaczyc  sie  do  dialogu  Putina,  aby  zazegnac  KRYZYS  NA  BIALORUSI"  !!!

To  jest  kuriozum  hipokryzji  i  obledu  wprost  KOSMICZNE  !!!...  Tworki  to  malo  powiedziane  !!!   

zaloguj się by móc komentować

tomciob @ewa-rembikowska
24 sierpnia 2020 23:07

Pani Ewo zapomniałem dać plusa za uroczą notkę. Nadrabiam i dziękuję.

zaloguj się by móc komentować


tomciob @ewa-rembikowska 25 sierpnia 2020 08:56
27 sierpnia 2020 12:36

Gdybym miał wybrać coś z notki co mi szczególnie imponuje to kompozycja. Wątek obyczajowy na początku, na zachętę i karykatura Piotra Steinkellera na końcu. Gdzie dziś mamy karykatury, no gdzie? Nie wiedziałem że Piotr był drugi raz żonaty no i ponoć ponoć był herbu trzy szable, herbu którego nie mogę odnaleźć. Ale myślę że tablica pamiątkowa z kościoła Św. Piotra i Pawła w Warszawie (1904 rok) jest warta pokazania:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/cf/Steinkeller_tablica.JPGźródło zdjęcia

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować