-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Dzieci pożarte przez rewolucję...

Indeksuję zgony  z parafii św. Barbary w Warszawie. Jest to zadanie  ciężkie ze względu na ilość wpisów kształtujacych się na corocznym poziomie powyżej dwóch tysięcy. Wpływ na to miał oczywiście  szpital Dzieciątka Jezus. Przy szpitalu na ulicy  Oczki było prosektorium, gdzie patolodzy dokonywali sekcji zwłok również na zlecenie Policji Państwowej. Wczoraj na tyle zafrapowały mnie dwa wpisy, że odszukałam stosowne gazety, by dowiedzieć się nieco więcej na temat tragicznych wydarzeń, które rozegrały się pewnej wrześniowej niedzieli roku 1930.

Centrolew, czyli Związek Obrony Prawa i Wolności Ludu stanowił  sojusz partii centrowych i lewicowych. Zawiązał się 14 września 1929 w celu zwalczania systemu rządów sanacji obozu Józefa Piłsudskiego. W skład Centrolewu weszły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”, Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” oraz ugrupowania chrześcijańsko-demokratyczne.


25 sierpnia 1930 powołano nowy rząd, którego premierem został Józef Piłsudski. 29 sierpnia prezydent Ignacy Mościcki rozwiązał Sejm i Senat i zarządził nowe wybory, wskutek czego parlamentarzyści opozycyjni zostali pozbawieni immunitetu. W nocy z 9 na 10 września władze sanacyjne bez nakazu sądowego aresztowały polityków opozycji (m.in. Wincentego Witosa i Wojciecha Korfantego).


Centrolew zwołał na 15 września 1930 roku pochód ulicami Warszawy w obronie aresztowanych posłów. Władze zgodziły się jedynie na manifestację w Dolinie Szwajcarskiej.  Wiec rozpoczął się o godzinie 12. Obecnych było koło 2500  osób. Przemawiali ex posłowie Stanisław Thugutt, Tomasz Arciszewski, Bolesław Limanowski, Mieczysław Niedziałkowski oraz adwokat Zygmunt Hofmokl-Ostrowski. Wiec zamknął poseł Arciszewski wzywając zebranych do spokojnego rozejścia się do domów.


Około połowa uczestników wiecu opuściła plac. Ci, którzy zostali, uformowali ósemkowe kolumny. Czoło pochodu stanowiła grupa 60 kobiet złożona z 15 czwórek. Nielegalny pochód ruszył przez Aleje Ujazdowskie w kierunku Placu Trzech Krzyży. Władze bezpieczeństwa wydały rozkaz likwidacji pochodu. Ponieważ nie chciano atakować kobiet, więc oddział konny liczący 24 posterunkowych otrzymał rozkaz rozproszenia pochodu od tyłu. W szyku rozwiniętym pluton policji konnej ruszył galopem za manifestantami. Koło ulicy Pięknej wjechał w tłum, który rozstąpił się. Za policją konną w tłum wszedł rozwinięty w kordon oddział policji pieszej złożony z 60 osób pod komendą podkomisarza Lubiejewskiego. 


Gdy oddział znalazł się w okolicach numeru 37 nieznany sprawca rzucił na chodnik granat, który nie eksplodował. Eksplodował drugi granat, raniąc podkomisarza Lubiejewskiego, dwóch posterunkowych i 13 osób cywilnych oraz zabijając jednego mężczyznę. Wraz  z wybuchem granatu rozległy się strzały od strony ogródka Rekierta. Trwały koło minuty. Tłum w panice rzucił się do ucieczki Wilczą i Placem Trzech Krzyży. Policja zamknęła wylot alei Ujazdowskich i rozpoczęła rewizję po bramach, w których skryli się uczestnicy pochodu. Podczas pobieżnych rewizji znaleziono wiele sztuk broni palnej i amunicji. Koło 300 osób przeprowadzono do posesji przy zbiegu al. Ujazdowskich i Koszykowej i tam poddano dokładniejszej rewizji i przesłuchaniu. Sto osób zwolniono reszta została przewieziona do gmachu policji politycznej. 


Wśród aresztowanych znalazł się Władysław Roguski, sekretarz związków zawodowych transportowców, oddział tragarzy placowych.


Równolegle wezwano dwie karetki pogotowia ratunkowego i karetkę pogotowia prywatnego. Opatrzono lżej rannych na miejscu. Pięciu przetransportowano do szpitali, w tym Witolda Suchockiego, który zmarł nie odzyskując przytomności. Miał 22 lata. 

Dokonane sekcje zwłok ofiar jednoznacznie stwierdziły, iż ich obrażenia nie pochodziły z policyjnej broni palnej. U Suchockiego poza ranami szarpanymi pochodzącymi od granatu stwierdzono rany od kul z  rewolweru dużego kalibru.

Nazajutrz ustalono nazwisko zabitego na miejscu mężczyzny. Do prosektorium zgłosił się właściciel składu węgla z ul. Służewskiej 5 Walenty Skowroński i rozpoznał tam swojego syna elektrotechnika, który prowadził niewielki zakład przy składzie ojca i nie był zaangażowany w działalność polityczną.

Druga ofiara Witold Suchocki był komendantem  bojówki komunistycznej na Pradze. W dniu pogrzebu komuniści usiłowali urządzić kilka pochodów w różnych częściach miasta, o czym doniosły gazety, w tym Kurier Poranny z 18.09.1930.

Oczywiście nikt nie zadał pytania, czy Suchocki przypadkiem komuś nie podpadł i nie został wyprawiony do lepszego świata przez własnych towarzyszy, co by sugerowały odniesione przez niego rany?

Drugą ciekawostką jest fakt dokonania wpisu do ksiąg zmarłych po pogrzebie a nie przed. Obydwa pogrzeby odbyły się o 6 rano na Bródnie. Wpisu dokonano o godzinie 12.



tagi: demonstracja  centrolew  bojówki komunistyczne 

ewa-rembikowska
9 stycznia 2022 22:38
6     1427    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

smieciu @ewa-rembikowska
9 stycznia 2022 23:27

Towarzysze Witos i Kiernik kiedyś śmiało parli do rewolucji ale przestali. Dlaczego? Może wiedział coś na ten tamat ów Suchocki.

Przedstawiony przebieg zdarzeń sugeruje wystawienie takich aktywistów. Ci, którzy wiedzieli że nastał nowy etap w dziejach rewolucji II RP rozeszli się. Ale przecież wcześniej dużo uczynili by rewolucyjna myśl pochwyciła różnych ludków, którzy wzięli to serio. I chceli walczyć chociaż właśnie okazało się że są już niepotrzebni. I pewnie trudno było im to wytłumaczyć. Bo musiano by wyjawić to i owo na temat byłego towarzywsza Piłsudskiego. W każdym razie bojownicy zostali odseparowani a nich nasłana policja. Ofiar mogło być więcej gdyż nawet granat poleciał. Całość wygląda na prowokację jakby komuś chodziło o wywołanie większych starć. Do tych jednak jak się wydaje nie doszło, policja nie poszła na całość i Suchockiego trzeba było zdjąć ręcznie. Sporo trafiło też więzień a to za Piłsudskiego mogło się różnie skończyć.

Taka tam rekonstukcja ;)

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ewa-rembikowska
10 stycznia 2022 02:01

Podziwiam umiejętność wyszukiwania takich smaczków w prasie przedwojennej. Tyle, że w tej historii trochę  mnie smuci ten przypadkiem zabity młodzieniec. Trochę za dużo przemocy było w okresie międzywojennym i to przemocy na tle politycznym, której ofiarą padali niewinni ludzie nie mający nic wspólnego z polityką.
Mordowanie przeciwników politycznych , raczej jednak skrytobójcze mieliśmy i w stanie wojennym a i w III RP trafiały się dziwne zderzenia czołowe z TiRem czy tajemniczy samobójca w piątek wieczorem. Nie wyszliśmy jeszcze z "kultury socjalizmu", gdzie cele osiągało się wszelkimi sposobami.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @smieciu 9 stycznia 2022 23:27
10 stycznia 2022 09:10

Niezupełnie. Prowokacji na manifestacji dokonali aktywiści komuniści z KPP, dla których Centrolew był zbyt mało radykalny. Suchocki był szefem bojowców, czyli gangsterem - człowiekiem do wykonywania rozkazów. Przypuszczam, że komuś podpadł i przy okazji prowokacji ktoś skorzystał z okazji, by pozbyć się konkurenta. Mówiąc krótko strzelił do niego dodatkowo z rewolweru.

To był taki nic nie znaczący epizod.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @pink-panther 10 stycznia 2022 02:01
10 stycznia 2022 09:16

Zasadniczo jest tak do tej pory. I dzisiaj przy Marszach Niepodległości pojawiają się prowokatorzy, którzy działają wewnątrz manifestacji.

Mieszkałam przy Komendzie na Malczewskiego. Zaraz po stanie wojennym organizowano na Krakowskim Przedmieściu marsze z okazji 3 Maja, które były pacyfikowane przez milicję pod pretekstem agresywności uczestników. Sama widziałm na własne oczy jak w dniu święta przywożono pod komendę młodych chłopaków w dżinsach, odprawa i na miasto. No i to właśnie byli ci, którzy rzucali kostką brukową, czy kamieniami w funcjonariuszy ZOMO.

zaloguj się by móc komentować

atelin @ewa-rembikowska
10 stycznia 2022 09:44

Świetne.

Pani Ewo, proszę zajrzeć na priv.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ewa-rembikowska 10 stycznia 2022 09:16
10 stycznia 2022 10:39

Ano właśnie. Ci od kostek brukowych pojawiali się na początku Marszów Niepodległości. Najlepszy był przypadek przywiezienia przez władze miasta (lub inne "władze") kostki brukowej w rejon Ronda Waszyngtona, bo przed Rondem Waszyngtona Marsz Niepodległości skręcał na trawniki przed stadionem. Te numery skończyły się dopiero wtedy, kiedy została zorganizowana Straż Marszu Niepodległości i organizatorzy wyłapywali prowokatorów bez miłosierdzia.
 

Wracając do Centrolewu i do nielegalnej manifestacji, to widzimy inną niż dzisiejsza - kulturę bowiem władze nie chciały atakować kobiet. Ale komunistycznym bojówkom atakowanie kobiet bombami i koktajlami nie przeszkadzało. Takie "równouprawnienie".

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować