-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Gdy jabłko padnie daleko od jabłoni, czyli poznański retro kryminałek...

Za czasów cesarza Klaudiusza lud śpiewał balladę o klaudyjskim drzewie, które rodzi albo słodkie jabłka albo cierpkie płonki. Bez wątpienia w wielu rodzinach zdarzały się tak zwane czarne owce a z wielu trup wypadał z szafy.

Genealogia to nie tylko daty, ale i próba przyjrzenia się przodkom, ich codzienności, ich problemom, charakterom, fascynacjom, otoczeniu.

Zobaczmy zatem, o czym plotkowano w cukierniach i na sobotnich kafeklaczach w Poznaniu na przełomie 1931 i 1932 roku.

Przy szarlotce i kawie omawiano temat listów wysyłanych do panów ze śmietanki towarzyskiej i zastanawiano się, kim też może być autor/autorka?

Aferę od strony śledztwa opisał tygodnik „Tajny detektyw” w numerze 5 z roku 1932.

W Kurierze Poznańskim, 13 października 1931 roku znalazło się ogłoszenie

W tym samym mniej więcej czasie do 30 dystyngowanych panów wykonujących zawody zaufania publicznego nadszedł list, w którym adresatka uprzejmie prosi o wpłacenie paru groszy pod powyższy adres 72625 pod groźbą ujawnienia afery towarzysko-obyczajowej.

"Szanowny Panie!

Wiem, że niniejszym pismem sprawię Ci dużo kłopotu, nie czynię tego jednak ze złości, lecz z biedy. Swego czasu, nie będę przypominała ani czasu, ani miejsca, ani też okoliczności, choć pamiętam dobrze, WPan korzystał wówczas z usług mego ciała.

Zachowałam dotąd wszystko w tajemnicy, choć wiem jakie Pan nosi nazwisko i jakie masz stanowisko śród ludzi. Ażebym jednak miała tę tajemnicę zachować nadal proszę przesłać 100 zł w liście do Kurjera Poznańskiego pod nr 72623 do 16.10.1931. Jestem w skrajnej nędzy i dlatego muszę do Pana list takiej treści napisać. Prawdziwy głód, którego Ty Panie nie jeszcze nie zaznałeś , mnie do tego zmusił. Mam dużo długów i nikt mi nawet bułki nie chce dać na kredyt. Mamże iść kraść? I dostać się do więzienia? Czy nie lepiej, że zwrócę się do Ciebie Panie, byś Ty, coś z usług mego ciała korzystał, a któremu dotąd dochowałam tajemnicy przed żoną i ludźmi, mi pomógł! Myślę, że mnie nie zostawisz w takiej skrajnej nędzy i rozpaczy. Chciałabym żyć wreszcie jako człowiek. Umiem pięknie haftować, ale brak mi pieniędzy na rozpoczęcie tej pracy. Pomnij mej usługi Panie, niech Twoje serce zmięknie dla mnie.

Wiedz jednak, że jestem doprowadzona do takiej ostateczności, że gdybyś na moją prośbę pozostał głuchy i mnie nie pomógł, będę i ja nielitościwa, doniosę o wszystkim Twojej żonie, napiszę do niej lub sama pójdę, choćby mnie miała ze schodów zwalić i opowiem w sposób dobitny, gdzie, kiedy i jak żonę zdradziłeś ze mną, a zrobię to tak „wiarygodnie „ (bo znam Cię tak samo dobrze, jak Twoja żona), że Twoja żona mimo Twoich ewentualnych energicznych zaprzeczeń i tak mnie uwierzy!!!!!! Cóż potem? Skandal i rozwód!!! Którego Ty sobie przecież nie życzysz! To też myślę, że do tej „ostateczności” nie dopuścisz. Tyle wówczas okazałeś mi serca, nie chciałabym być Ci niewdzięczna. Dobrze mi wówczas zapłaciłeś. Umiałeś ocenić to, że jestem ładna, zgrabna ni i, że umiem mocno i gorąco pieścić i kochać. Pamiętasz te chwile? Było Ci wówczas u mnie tak dobrze! A taki byłeś głodny i chciwy moich pieszczot! Wspomnij te słodkie grzechy! Prześlij kobiecie, która Ci dała tyle „rozkoszy” te 100 zł, które są mi niezbędne, aby żyć, a Tobie zagwarantuję spokój wobec żony na zawsze.

Czekam! Czekam głodna!!!!!!”

Jedni panowie wyskakiwali z kasy, inni się zastanawiali.

Ale szantażystka przelicytowała.

Jeden z listów szantażystka wysłała do mecenasa, który pokazał go żonie. Ta poszła zasięgnąć opinii do znajomego kanonika. Okazało się, że i on otrzymał podobny list. Tym sposobem sprawa trafiła na policję. Zaraz potem policja zaczęła otrzymywać kolejne doniesienia o szantażu od kolejnych wpływowych osób. Dziennik Poznański nr 63 z 1932 roku wśród szantażowanych wymienia: adwokata Janiaka, adwokata Gaydę, księdza Majkowskiego, sędziego dr Taszyckiego, inżyniera Małachowskiego, adwokata Sławskiego, księdza infułata Rucińskiego, księdza prałata Czapskiego, T. Walkowskiego, księdza Mazurkiewicza, adwokata dr Hoppego, Wł. Glabisza, dyrektora Prażmowskiego, księdza Lewandowskiego, księdza Budaszewskiego, księdza Rucińskiego, księdza prałata Kłosa, księdza Niesiołka, księdza kanonika Paecha, księdza proboszcza Gorgolewskiego, księdza Krajewskiego, księdza Kozłowskiego.

Dziewczyna chyba przesadziła z dostojnikami kościelnymi. Ze względu na kaliber sprawy na czele zespołu śledczego stanął komisarz Nowakowski – kierownik wydziału śledczego Komendy Policji Polskiej w Poznaniu.

Ponieważ jako ostateczny termin nadsyłania pieniędzy szantażysta podała 16 października, więc i w tym dniu lokal administracji gazety został poddany obserwacji przez tajnych agentów.

Listy odebrała młoda, dobrze ubrana, przystojna młoda kobieta, której tożsamość ustaliła urzędniczka działu ogłoszeń Kuriera Polskiego. Dziewczyna prosto z biura anonsów udała się do kawiarni „Wielkopolanka”, skąd razem ze znajomym pojechała na ulicę Grottgera 13 do pani Prażmowskiej, której powiedziała, że w korespondencji dotyczącej zakupu pieska, znalazła jej list i go oddaje, bo nie wie o co chodzi. Nie wie jak on się tam znalazł, chyba przez przypadek. Pierwszy raz od niej słyszy, że ktoś wysyła listy szantażujące panów, w tym pana Prażmowskiego.

Wezwana na policję oświadczyła, że nazywa się Maria Lewandowska, jest córką nieżyjącego już posła, działacza społecznego i aptekarza Zenona Lewandowskiego i jest prześladowana przez szantażystów, którzy telefonicznie przekazali jej informację, że podejmując listy z odpowiedzią na swój anons znajdzie takie z pieniędzmi w środku.

Potem dostała list następującej treści. „Niechcący poznałaś naszą tajemnicę. Nie zdradź nas przed policją, w przeciwnym razie czeka cię kula w łeb. Pieniądze składaj pod murem obok ogrodu swojego domu. Szantażyści.”

Podjęto obserwację domu przy ulicy Słowackiego 12. Bezskutecznie.

Na policję przyszedł jeszcze jeden anonim adresowany z Warszawy. „-Sprawa Lewandowskiej – Hej szkieły – Dziewczynie dajcie spokój – nic nie zawiniła – bo głupia –nas nie nakryjecie – szpiclowanie nie ma sensu!!!”

Śledztwo utknęło w martwym punkcie. Policja nie miała niezbitych dowodów, że szantażystką jest Lewandowska.

Jednak cały czas ją podejrzewała. Grafolog Henryk Grudziński na podstawie ręcznych poprawek w przedłożonych anonimach stwierdził, że wyszły spod jej ręki.

Policja musiała teraz skupić się na odnalezieniu maszyny do pisania. Badanie próbek pisma maszyn należących do znajomych Lewandowskiej nic nie dało.

Dziewczyna znajdowała się cały czas pod obserwacją wywiadowców. Ustalono, że podejrzana komunikuje się z jakimś młodym człowiekiem, który w jej imieniu kontaktuje się z osobami, które przepytywała policja. Pojechał również do Leszna, gdzie odwiedził adwokata Bocheńskiego, którego kolegą był sublokator w mieszkaniu Lewandowskich. Bocheński zeznał na policji, że w grudniu 1931 pożyczył maszynę od Kuleszy i w pierwszych dniach stycznia odesłał ją na Słowackiego. Próba z maszyny „Barr-Morse” wykazała, że to ta maszyna.

Rewizja przeprowadzona w pokoju Pawła Kuleszy zakończyła się wynikiem negatywnym. Nie znaleziono maszyny „Barr-Morse”, tylko maszynę „Underwood”. Okazało się, że gdy Bocheński odsyłał maszynę do Poznania, Kulesza akurat przebywał na wczasach w Zakopanem. Maszynę odebrała Maria, jak powiedziała - była ona popsuta, więc zaniosła do naprawy a na jej miejsce kupiła „Underwood’a”.

Szczęśliwym trafem, gdy policjanci szykowali się do wyjścia akurat weszła młodsza siostra Marii z pakunkiem w ręku. W środku była poszukiwana maszyna.

Proces rozpoczął się 16 marca 1932 roku.

Oskarżona nazywała się Maria Lewandowska. Urodziła się 7.10.1906 roku w Poznaniu. Jej ojcem był Zenon Lewandowski - farmaceuta, wydawca, wielkopolsko-mazurski działacz społeczno-polityczny, filantrop, polityk, urzędnik konsularny. W r. 1899 sprzedał drogerię w Gnieźnie i jako pełnomocnik Towarzystwa Kolonizacyjno-Handlowego wyjechał przez Szwajcarię i Francję do Brazylii, gdzie kupił 100000 morgów ziemi i zawarł z rządem brazylijskim umowę, na mocy której utworzono czysto polską kolonię w stanie Rio Grande do Sul. Do 1901 organizował tam wychodźstwo polskie.

Po powrocie do kraju zamieszkał na stałe w Poznaniu gdzie prowadził od 1901 aptekę. W 1919 przewodniczył delegacji mazurskiej do Wersalu, gdzie przedłożył na konferencji pokojowej postulaty ludności polskiej i domagał się przyłączenia Warmii i Mazur do Polski bez plebiscytu. Był posłem na Sejm II RP.

Ze względu na pochodzenie szantażystki oraz jej ofiary pochodzące z towarzyskiego establishmentu, rozprawa wywołała ogromne zainteresowanie. Miejsca na sali były biletowane. Przed wejściem do gmachu Sądu Okręgowego stał tłum, by chociaż zobaczyć bohaterkę procesu.

Jak relacjonował Dziennik Poznański z dnia17.03.1932 roku punktualnie o godzinie 9 rano na salę rozpraw wszedł trybunał sędziowski.

„Równocześnie przez salę przeszła wraz ze swym obrońca dr Hejmowskim oskarżona p. Maria Lewandowska, rzucając na wszystkie strony wesołe spojrzenia. Spokojnie i bez żadnego zażenowania p. Lewandowska zajęła miejsce na ławie oskarżonych. Po chwili swobodnym ruchem ściągnęła elegancki płaszczyk, pozostając w lekkeij, koloru jasno-zielonego bluzeczce i czarnym kapeluszu słomkowy,, z pod którego wyglądały pukle mocno utlenionych włosów. Z rąk nie wypuszcza longron, podnosząc je od czasu do czasu do oczu i lustrując licznie zebraną publiczność.”.

W trakcie przesłuchania przed sądem oskarżona nie przyznała się do winy.

Powiedziała, że przyznała się do winy w prokuraturze, bo podprokurator Hrabyk obiecał jej bezkarność.

Zachowywała się jak pierwsza naiwna, która nie wie, jaki cudem znalazła się w roli oskarżonej na sali rozpraw.

Powiedziała, że zna tę osobę, która pisała anonimy i dlatego wyniosła i ukryła maszynę do pisania, ale nie może zdradzić jej tożsamości.

Nieco światła na tę tajemniczą postać rzuciła Janina Lewandowska matka oskarżonej. Zeznała, że anonimy pisał jej brat Włodzimierz Jerzykowski, który zmarł w listopadzie ubiegłego roku.

Świadkowie, którzy zeznawali zgodnie twierdzili, że oskarżona ma problemy emocjonalne i jest niezrównoważona psychicznie.

Według ustaleń sądu jej zachowanie nie wynikało z biedy, bo po zmarłym ojcu została kamienica przy ulicy Kantaka 7.

Była administrowana przez oskarżoną, która matce przekazywała 600 zł na utrzymanie oraz kieszonkowe dla młodszych sióstr.

Przewodniczący odroczył proces do 31 marca, by wysłać oskarżoną na badania psychiatryczne.

Podczas drugiej rozprawy opinie wygłosiło dwóch psychiatrów. Profesor doktor Horoszkiewicz podkreślił, iż podłożem zaburzeń psychicznych i charakterologicznych oskarżonej należy szukać w niesprzyjającej atmosferze wychowawczej panującej w domu Lewandowskich. Ojciec oskarżonej, choć bardzo dużo zrobił dla społeczeństwa polskiego, to w domu był nie znoszącym sprzeciwu tyranem. Matka była 25 lat młodsza od swojego męża, poślubiła go wbrew woli rodziców. Uciekła z domu, co skończyło się procesem z ojcem. Z charakteru potulna i spokojna przez palce patrzyła co robią jej córki.

Zdaniem biegłego oskarżona psychika oskarżonej charakteryzuje się całym szeregiem odchyleń od normy. „Oskarżoną znamionuje również chorobliwa fantazja. Życie nie daje jej zadowolenia, spotykają ją zawody, czuje się niczym, nie widzi przed sobą żadnych szerszych horyzontów, a charakter jej histeryczny pcha ją do odegrania jakiejś roli, choćby kosztem sensacyjnego skandalu. Pociąga ją tajemniczość, ryzyko niebezpieczeństwa i ciekawość. (…) Ostatnie jej wystąpienie jest jaskrawym przejawem jej rysu charakteru, krępowanym od dzieciństwa przez wychowanie ojca i szkołę. Te histeryczne rysy charakteru poczęły się wyładowywać w oskarżonej na zewnątrz po śmierci jej ojca. Oskarżonej nie wystarczyły już tylko fantastyczne rojenia, sny na jawie, ona potrzebowała dla nich jeszcze odpowiedniej inscenizacji. Tę charakterystyczną skłonność można nazwać sadyzmem, połączonym z okrucieństwem dla siebie samego.” Dziennik Poznański, Nr 74/1932 z 31.03.1032 r.

Maria Lewandowska został skazana na 1 rok więzienia, ale jej adwokat zapowiedział apelację.

Ale skazana pokazała jeszcze raz pazur. Wtoczyła proces prywatno-karny prokuratorowi Hrabykowi o że ten w rozmowie z adwokatem Lewandowskiej użył określenia „będę walczyć o kawał ścierwa”. Sąd dopatrzył się zniewagi i skazał podprokuratora na karę 100 złotych z zamianą na 10 dni aresztu.

Posiedzenie Sądu Apelacyjnego w sprawie Marii Lewandowskiej odbyło się 10 listopada 1932 roku.

Oskarżoną w związku z wejściem nowej ustawy uwolniono od kary, aczkolwiek stwierdzono, że była winna. Obciążono ją kosztami postępowania.

Tym razem rozprawa nie rozpalała emocji towarzystwa poznańskiego, przy kawiarnianych stolikach wymieniano inne plotki i obgadywano inne osoby.

PS. Maria Lewandowska chyba nie bez przyczyny zaatakowała środowisko adwokackie. Dopięła swego i wyszła za adwokata Bronisława Sandorskiego. Zmarła w 2002 roku.



tagi: poznań  historia  szantaż  lewandowska  lata trzydzieste  sprawa karna 

ewa-rembikowska
22 września 2023 23:34
17     1177    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @ewa-rembikowska
23 września 2023 00:05

To jest straszne i nie pasujące.

 

i pokiwać główką ...

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @MarekBielany 23 września 2023 00:05
23 września 2023 00:16

Samo życie napisało scenariusz...

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ewa-rembikowska
23 września 2023 08:09

Samo życie. Teraz oszustwa polegające na wyludzaniu pieniędzy doszły do mistrzostwa. Wydaje się, że naciągacz już nic nie wymyśli, a tu nagle dowiadujemy się o kolejnym nowym sposobie. To jest straszne, zwłaszcza gdy ofiarą jest stary człowiek. Dzięki za tekst. 

zaloguj się by móc komentować

SilentiumUniversi @ewa-rembikowska
23 września 2023 08:43

A wymiar sprawiedliwości jest tradycyjne bezradny

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
23 września 2023 09:07

Ciekawe, szczególnie ten papcio organizaujący wychodźctwo

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 23 września 2023 09:07
23 września 2023 09:25

Też mnie zainteresował. Warto by się przyjerzeć temu Towarzystu Kolonizacyjno-Handlowemu.

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @SilentiumUniversi 23 września 2023 08:43
23 września 2023 09:29

Zmienili po drodze kodeks karny i sąd zastosował nowy, łagodniejszy przepis.

On raczej powinna wylądować na jakiejś psychoterapii.

W sumie dużo szkód nie zrobiła, choć wielu panom z topu towarzyskiego nieco spociły się ręce, o czym świadczą ich masowe telefony do redakcji podczas trwania procesu.

Kogo tam wymienili z nazwiska?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Matka-Scypiona 23 września 2023 08:09
23 września 2023 09:31

Jakoć ta Maria skojarzyła mi się z Anastazją P., która kiedyś szalała po hotelu poselskim.

Chociaż teraz ten towarzyski top to raczej sam opowiada o zdradach i tym wręcz się szczyci...

zaloguj się by móc komentować

stachu @ewa-rembikowska
23 września 2023 11:29

Teraz do szantażu używa się poczty email, w liście szantażysta straszy, że ujawni wchodzenie na strony pornograficzne. Pisze, że korzysta z oprgramowania szpiegującego komputer, zdalnie uruchamia kamerę w laptopie i wszystko rejestruje. Na koniec podany jest sposób, jak wpłacić chyba 5 tys. zł. W inernecie podane są numery tel. pod które należy zgłaszać takie sms, natomiast nie ma adresu mailowego, gdzie można przesłac takie listy. Otrzymałem 2 takie listy.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stachu 23 września 2023 11:29
23 września 2023 11:31

Jakoś mi przemknęło na TT, że Tomasza Sommera coś takiego spotkało.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ewa-rembikowska 23 września 2023 09:25
23 września 2023 13:32

https://web.archive.org/web/20160304233735/http://bez-recepty.pgf.com.pl/index.php?co=artyk&id_artyk=93

Okazuje się że to wcale nie był taki zwykły chłopek roztropek, bo kariera zacna. Ale, co on dokładnie w te Brazylii robił i dlaczego wrócił? 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Matka-Scypiona 23 września 2023 13:32
23 września 2023 14:04

Dlatego mnie zaciekawił. Pochodził z zamożnej rodziny chłopskiej. Z jednej strony społecznik, z drugiej zamordysta domowy.

Zwłaszcza ten passus jest ciekawy. 

Z rządem brazylijskim zawarł porozumienie, na mocy którego utworzono czysto polskie kolonie w państwie brazylijskim w stanie Rio Grande de Sul ze stolicą w Kurytybie. Tam kupił 100 000 morgów ziemi i jako pełnomocnik Towarzystwa Kolonizacyjno-Handlowego organizował wychodźctwo polskie.

Z tego, co zerknęłam do wujka Googla to Towarzystwo Kolonizacyjno-Handlowe było wytworem galicyjskim. Prosto ze Lwowa.

 

 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ewa-rembikowska
23 września 2023 15:36

Jak zwykle ciekawe opowiadanie z przeszłości. Dzięki ! Nie za wiele sie one róznią od czasów obecnych w sposobie ukarania przez Sąd ,chociaż dzisiaj trudniej złapać taką osóbkę.Najlepsze to jednak,ze nie dość,ze uwolniono ją od kary,ale jeszcze prokurator został ukarany za zniewagę...

Przypomina mi to "słupów "w aferach wielomilionowych.Coś tam sprawcy odpalili i aj waj z roczek dostali. Niby z M.Lewandowską inna sprawa,lecz w wyrokach sądowych specjalnych różnic nie ma...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @BTWSelena 23 września 2023 15:36
23 września 2023 15:42

W przypadku podprokuratora to Sąd Apelacyjny skasował wyrok I instancji, ale niesmak pozostał.

zaloguj się by móc komentować

Grzegorz123 @ewa-rembikowska 23 września 2023 14:04
25 września 2023 22:56

Towarzystwo Kolonizacyjne określane jako „Polskie” lub „Warszawskie”, powstałe w 1928 roku dysponowało 170 tys. ha w stanie Espirito Santo, a w Paranie – 50 tys. ha.

Takie liczby i zacytowany powyżej fragment znalazlem pod tym adresem:

https://bb-i.blog/2023/02/11/brazylijska-prowokacja/

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Grzegorz123 25 września 2023 22:56
26 września 2023 10:03

Lewandowski kupował ziemię w Brazyli podczas zaborów koło1900 roku. Przypuszczam, że z ramienia Towarzystwa Kolonizacyjnego z siedzibą we Lwowie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować