-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

On się potrzebował spalić...

„— Wiesz, Goldberg się spalił dzisiaj w nocy i to zupełnie na glanc, jak Mateusz mówi…

— Dla mnie to nie nowina — odpowiedział, ziewając.

— Skąd wiedziałeś?

— Ja miesiąc temu wiedziałem, że on się potrzebuje spalić. Dziwiłem się nawet, że tak długo zwleka, przecież procentów mu nie dadzą od asekuracji.

— Miał dużo towaru?

— Miał dużo zaasekurowane…

— Bilans sobie wyrównał.” - Ziemia obiecana, Władysław Reymont

Podobne marzenia w okresie międzywojennym miało wielu kupców i fabrykantów, gdy kryzys pozbawił ich klientów i dochodów a widmo bankructwa zaglądało przez okna i drzwi.

Trzynastego marca 1934 roku koło godziny 4 40 nieliczni przechodnie zauważyli kłęby dymu wydobywające się spod drzwi restauracji „Pod Orłem” przy ulicy Fredry 12. Ktoś zaalarmował straż ogniową. W tym czasie pękła szklana witryna, sytuacja stawała się groźna, gdyż obok znajdowała się kawiarnia „Wielkomiejska” . Na domiar złego awarii uległ główny przewód wodociągowy, odcinając przepływ wody do śródmieścia. Gaszenie pożaru trwało kilka godzin.

Straty wyliczono na kilka tysięcy złotych. Zniszczeniu uległ bufet, meble i szyby wystawowe. 

Właścicielem lokalu "Pod Orłem" był Leon Jankowiak, zamieszkały przy ulicy Seweryna Mielżyńskiego 3.

Kupiec Nr 40/1930

Restauracja funkcjonowała od 1930 roku i można powiedzieć, że zaczęła z przytupem. Szofer chcąc zawrócić wjechał na chodnik. Pomylił mu się hamulec z gazem i wjechał przez szklaną witrynę do środka uszkadzając nieco jeden stolik i siedzącego przy nim gościa. Szofer i pasażer uciekli, zostawiając samochód na pastwę losu a obrażenia pechowca okazały się niewielkie. (Przegląd Wieczorny, 25.11.1939, Nr 272/1930).

Początkowo lokal cieszył się dużym powodzeniem. Jankowiak wprowadził jako jeden z pierwszych w Poznaniu tak zwane porcje śniadaniowe. Porcje były mniejsze, ale i znacznie tańsze.

Niestety jak to bywa w takich przypadkach za Jankowiakiem poszli inni restauratorzy i w lokalu "Pod Orłem" zaczęło bywać coraz mniej klientów. Zostali tylko ci, którzy nie mając rodzin, przychodzili tu na obiady. Rano i wieczorem lokal świecił pustkami a właściciel nerwowo przeglądał rachunki, których termin płatności już dawno minął.

Konkurencja też miała w swojej ofercie tanie porcje śniadaniowe. Kurier Poznański 490/1931

Prowadzącą śledztwo policję zastanowił fakt, że pożar wybuchł w środku lokalu a nie w kuchni. Upadła także hipoteza, że zarzewiem mógł być porzucony niedopałek papierosa.

Śledczy zainteresowali się stanem finansowym firmy. Okazało się, że urządzenie lokalu było zajęte przez izbę skarbową, sprawa eksmisji z lokalu za zaległości czynszowe była już na ukończeniu. Zaległości wyliczono na około 22 tysięcy złotych, lokal został ubezpieczony na 32 tysiące złotych.

Na domiar złego okazało się, że Leon Jankowiak prowadził w latach 1920-1930 skład delikatesów w Bydgoszczy, gdzie również dwa razy wybuchały pożary, dwa razy prowadzono też dochodzenia, ale z braku jednoznacznych dowodów winy umarzano je.

Dziennik Bydgoski, nr 241/1928

W tych okolicznościach Jankowiaka aresztowano.

Proces rozpoczął się 8 czerwca 1934 roku.

Krytycznej nocy z 12 na 13 marca restaurator zarządził czyszczenie kanap mieszaniną benzyny i nafty a podłogi pastą. Kanapy umieszczono koło bufetu. O godzinie 3 skończono pracę i wszyscy opuścili lokal. Jankowiak do domu miał rzut beretem, mniej niż 100 metrów. Jak tłumaczył w sądzie – pechowo nie zabrał klucza do bramy, stróż się nie obudził, więc wrócił na chwilę do restauracji, aby sprawdzić, czy tu klucza nie zostawił. Ponieważ nie znalazł go, do domu nie mógł się dostać, więc pojechał taksówką do lokalu Ratajczaka przy Szamarzewskiego a stamtąd do restauracji „Empire” przy ulicy Szewskiej. Do mieszkania wrócił o godzinie 6, gdzie dowiedział się o pożarze.

Oskarżony do winy się nie przyznał. Stwierdził, że interes prosperował a długi w części są sporne a w części są to normalne bieżące zobowiązania handlowe.

Sąd po przesłuchaniu świadków oraz biegłych z powodu braku jednoznacznych dowodów winy oddalił akt oskarżenia wobec Jankowiaka.

Prokurator wniósł apelację.

Rozprawa odbyła się 8 listopada 1934 roku. Oskarżony odpowiadał w wolnej stopy. Sąd wydał wyrok 4 lat więzienia z natychmiastowym aresztowaniem. Woźny po pobieżnej rewizji odprowadził skazanego do celi aresztanckiej. Portier sądowy poszedł po dokumenty niezbędne do przekazania aresztowanego do więzienia. Nagle uczestnicy kolejnego procesu usłyszeli strzał. Gdy otworzono drzwi Jankowiak leżał nieprzytomny i pomimo wysiłków lekarskich wkrótce zmarł. Swoje problemy rozwiązał, resztę zostawiając żonie i dzieciom.

Kurier Poznański Nr 513/1934

PS. Okazuje się, że bohater tej opowieści wg kartoteki mieszkańców miał na imię Bogdan.

 

 

 

 

 

 

 

 



tagi: pożar asekuracyjny  jankowiak  restauracja pod orłem  porcje śniadaniowe  bankructwo 

ewa-rembikowska
18 listopada 2023 10:54
13     1359    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

BTWSelena @ewa-rembikowska
18 listopada 2023 12:48

Nic a nic pani mnie nie zawiodła.Super ciekawa notka z dawnych lat.No i proszę metoda też się nie zmieniła do naszych czasów...Przykładem klasycznym jest pożar w nowczesno wybudowanym archiwum w Krakowie...No może nie widmo bankrutctwa zagrażało deweloperom i tym podobnym handlowcom,ale plama na ich "honorze"...bezkarności...

Na jedno wychodzi,lecz jest jednak spora różnica...nikt w łeb sobie nie strzelił,a prokuratura dostaje znów zadyszki i impotencji w wyjaśnieniu przyczyny pożaru...

zaloguj się by móc komentować

qwerty @ewa-rembikowska
18 listopada 2023 12:54

Fajna lektura. Tekst dobrze się czyta.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @BTWSelena 18 listopada 2023 12:48
18 listopada 2023 12:57

Stare metody są zawsze na topie.

Dobrze się spalić to jest sztuka. stko. Pozbyć się 20 km akt za jednym zamachem doprawdy świadczy o niezwykłym artyźmie.

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
18 listopada 2023 13:57

Że też restauratorom tak szybko kończy się inwencja. Co ja bym począł ze swoim interesem, gdyby mi zabrakło pomysłów, a zostalo tylko "spalenie"?

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @gabriel-maciejewski 18 listopada 2023 13:57
18 listopada 2023 14:10

Ha ! potrzebowałby pan mnóstwo benzyny,bo pana książki są dobrej jakości,że ciężko się palą.Do reszty by pan zbankrutował na Obajtkowej benzynie...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 18 listopada 2023 13:57
18 listopada 2023 14:11

Ciekawy temat - czas trwania knajpy w danym miejscu w wielkim mieście.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 18 listopada 2023 14:11
18 listopada 2023 14:17

Krótki, bez poparcia z zewnątrz i układów nieformalnych

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 18 listopada 2023 14:11
18 listopada 2023 14:18

I tu się pojawia problem jeszcze ciekawszy - dlaczego Michalik wyniósł się z Krakowa do Poznania?

zaloguj się by móc komentować

grudeq @ewa-rembikowska
19 listopada 2023 12:07

Plusik, od siebie dodam tylko, że obecnie, jeżeli w I instancji otrzymamy wyrok uniewinniający, to jeżeli Prokurator (lub inny oskarżyciel) wniesie apelację i Sąd drugiej instancji uwzględni tą apelację, to sprawa jest kierowana na powrót do I Instancji. 

W k.p.k. z 1928 roku jeżeli natomiast była apelacja od wyroku uniewinniającego, to Sąd II instancji był zobowiązany przeprowadzić postępowanie dowodowe no i mógł wydać wyrok skazujący. 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @grudeq 19 listopada 2023 12:07
19 listopada 2023 12:46

Dzięki, czyli było inaczej jak dzisiaj.

zaloguj się by móc komentować

grudeq @ewa-rembikowska
19 listopada 2023 14:14

No i to sprawiało, że Sądy działały szybciej, ale z drugiej strony mogły Cię spotkac niespodzianki. Jesteś uniewinniony w pierwszej instancji. Idziesz na rozprawę apelacyjną, a tu zmiana wyroku i prosto do ancla, a Tobie jedynie zostaje kasacja. 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @grudeq 19 listopada 2023 14:14
19 listopada 2023 14:55

Działały zdecydowanie szybciej. Pierwsza rozprawa sądowa miała na ogół miejsce jakieś trzy miesiące po aresztowaniu. Apelacja koło 6 miesięcy. Kasacja - nie wiem. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować