-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Za 70 zł, czyli morderstwo bezsensowne...

Poranne wydanie Kuriera Poznańskiego w sobotę 31 grudnia 1932 roku z przyniosło bulwersującą wiadomość.

„Wczoraj o godzinie 17 30 na ulicy Lubrańskich zamordowano w celach rabunkowych ks. Zygmunta Masłowskiego, profesora żeńskiego seminarium nauczycielskiego im. Juliusza Słowackiego na św. Łazarzu. Śp. Ks. Masłowskiego – wkrótce po wyjściu z mieszkania – zamordowali nieznani zbrodniarze wystrzałem z rewolweru i zbiegli nierozpoznani.

Oto treść wstrząsającej wiadomości, która lotem błyskawicy obiegła nasze miasto i do głęboko wstrząsnęła opinią publiczną. Nieprawdopodobną tę wieść podawano sobie z ust do ust i wkrótce dowiedziało się o niej całe miasto. Telefony redakcji naszej czynne były do późnych godzin wieczornych, gdyż wiadomość była tak okropna, tak przerażająca, że nie dawano jej wiary. Szukano po prostu jej zaprzeczenia.”

Na miejsce zbrodni przybyły władze policyjne z podinspektorem Grefnerem, nadkomisarzem Pitułejem i komisarzem kryminalnym na czele. Zawiadomiono prokuratora sądu okręgowego. Nie wiadomo skąd pojawił się olbrzymi tłum gapiów, który nie ułatwiał pracy śledczym.

Wiadomo było tylko, że kula przebiła tętnicę szyjną powodując gwałtowny krwotok. Jedna z gospodyń, która akurat przechodziła kilkadziesiąt kroków od miejsca zbrodni widziała dwóch uciekających mężczyzn.

To był pierwszy punkt zahaczenia do śledztwa. Drugim był portfel leżący koło ciała księdza oraz portmonetka w jego ręku.

Koło godziny 20 przywieziono ciężarówkami duże siły policyjne. Jedne grupy skierowano do przeszukania zaułków nadwarciańskich, inne zaczęły lustrować wszystkie podejrzane meliny oraz przepytywać paserów.

Być może ze względu na wyjątkowe wzburzenie mieszkańców Poznania policja wzięła na ambit i następnego dnia zdołała ustalić nazwisko jednego ze sprawców.

Obstawiono dworce. 2 stycznia koło godziny 22 przed Dworem Zachodnim rozegrała się scena jak z filmu gangsterskiego. Policjanci podeszli do dwóch młodych mężczyzn i poprosili o wylegitymowanie się. Ci odepchnęli policjantów i rzucili się do ucieczki. Pobiegli ulicą Marszałka Focha w kierunku parku Wilsona. Policjanci puścili się w pogoń, do której dołączyło się kilku posterunkowych i agentów z komisariatu łazarskiego oraz przypadkowych przechodniów. Uciekających zatrzymano na ulicy Śniadeckich i odstawiono VIII Komisariat, gdzie odebrano jednemu z nich rewolwer. Po czym przewieziono na komendę.

W trakcie przesłuchania ustalono, że to oni są winni morderstwa na księdzu, działali samodzielnie a motywem była chęć rabunku.

Ujawniono ich personalia.

Bronisław Bednarczyk, lat 24 urodził się w Częstochowie w rodzinie robotnika fabryki tapet. W domu było czworo dzieci. Matka zmarła w roku 1919 a ojciec w 1927. Bronisław w wieku 15 lat wyszedł z domu, by otrzeć się o świat. Kroki swoje skierował do Poznania. Po drodze pracował dorywczo u gospodarzy a od 1927 roku żył z żebractwa. W roku 1926 trafił po raz pierwszy do więzienia za włóczęgostwo. Potem kilka razy za kradzież. Wyszedł z więzienia w sierpniu 1932 roku. Bednarczyk drugiego oskarżonego Jana Grelkę poznał w lecie 1931 nad Wartą, ale była to luźna znajomość.

Grelka , lat 27 był również niebiskim ptakiem. Kilkunastokrotnie karany za kradzieże, z więzienia wyszedł 20 grudnia, na 10 dni przed morderstwem.

Oskarżeni przypadkiem spotkali się 28 grudnia i od słowa do słowa uradzili, że aby zdobyć pieniądze zorganizują napad na Wyspie Tumskiej na któregokolwiek z księży. Bednarczyk pochwalił się, że wymienił u pasera 3 skradzione rowery na browninga.

Po raz pierwszy próbowali dokonać napadu 29 grudnia. Zaczepili co prawda kilku starszych księży, ale zadowolili się datkami. Nie odważyli się na nic więcej, bo było wokół za dużo ludzi.

Następnego dnia koło godziny 17 przed „wikarówką” spotkali księdza Masłowskiego, który w rękach niósł kilka paczek. Poprosili go o jałmużnę, którą otrzymali. Ksiądz akurat wrócił z Torunia z rodzinnego pogrzebu. Na stole leżała karta, z prośbą o wizytę u chorego, no i to był ten niefortunny zbieg okoliczności. Na ulicy nikogo nie było. Bednarczyk z rewolwerem skrył się za drzewem a Grelka chwycił księdza, doszło do szamotaniny. Grelka wyciągnął portfel z kieszeni księdza i krzyknął do kompana: „Bronek – wal”. Padł strzał. Napastnicy zbiegli w kierunku toru kolejowego, gdzie Bednarczyk wyrzucił wystrzeloną łuskę. Potem uciekali ulicą świętego Wojciecha, Wolnicką, Wroniecką przez Stary Rynek do Klasztornej. Tu wstąpili do składu starzyzny Zygmanowskiego. Policzyli pieniądze. Mieli 70 złotych. Grelka kupił płaszcz, Bednarczyk kurtkę. Wydali 38 złotych. Poszli do łaźni a następnie na kolację do meliny na Rybaki 4. Pojedli, popili i stwierdzili, że czas na trochę kultury. Akurat w Kinie Słońce przy placu Wolności grali film „Raj Podlotków”. Noc spędzili w poczekalni dworca, by o 6 rano wsiąść do pociągu jadącego do Sulęcinka (pow. Środa) do rodziców Grelki. 2 stycznia postanowili wrócić do Poznania, ale z kasą już było kiepsko. Grelka zaproponował napad. Wyszli na szosę idącą w kierunku Nowego Miasta. Od strony Środy jechał rowerzysta. Ściągnęli go z roweru. Bednarczyk groził napadniętemu pistoletem, zaś Grelka przeszukiwał kieszenie. Znalazł 47,50 złotego i zegarek. Puścili rowerzystę a sami pobiegli na dworzec, aby złapać pociąg do Poznania, gdzie zatrzymała ich policja.

4 stycznia odbyła się na miejscu zbrodni wizja lokalna, podczas której Grelka wyparł się wszystkiego.

Rozprawa odbyła się 16 stycznia w napiętej atmosferze, co zauważył reporter Kuriera Poznańskiego w Nr 25/1933 - „Przed gmachem sądu okręgowego przy Alejach Marcinkowskiego od wczesnego rana ruch niezwykły. Wzmocnione patrole policji z trudem strzegą porządku i w gmachu samym i poza jego obrębem. Im bliżej godziny 9, tem trudniej opanować sytuację. Przy wszystkich wejściach kontroluje się dokładnie bilety wstępu; mimo to już o godzinie 8 30 t.zw. sala przysięgłych wypełniona jest publicznością do ostatniego miejsca. Na ławach świadków zwracają uwagę rzadcy w murach sądowych goście: księża. Mimo tłumu wewnątrz i zewnątrz sali nie słychać gwarów i rozhoworów, normalnych w takich warunkach. Ludzie są skupieni i cisi w oczekiwaniu – sprawiedliwości; (…) „.

 

W trakcie procesu Bednarczyk przyznał się do wszystkiego i gorąco żałował swojego postępku, natomiast Grelka przyjął postawę wyparcia się z udziału w rozboju i zbrodni. Niestety, ale kilku świadków go rozpoznało, choć z kolei on przestawił świadków, którzy mieli mu zapewnić alibi.

Sąd po przesłuchaniu oskarżonych, świadków i biegłych oraz na podstawie dowodów rzeczowych uznał ich winnymi zbrodni z par 259 i 225 KK i skazał  na podstawie rozporządzenia Prezydenta o sądach doraźnych na karę śmierci przez powieszenie i utratę praw publicznych i obywatelskich na zawsze.

Prezydent zrezygnował z prawa łaski. Wyrok wykonano 18 stycznia 1933 roku w więzieniu przy ulicy Młyńskiej.

Kim był Zygmunt Masłowski?

Urodził się 7 lipca 1897 roku w Orchowie w powiecie mogileńskim. Jego rodzice prowadzili gospodarstwo rolne. Za radą miejscowego proboszcza rodzice oddali chłopaka do progimnazjum w Trzemesznie. Kolejnym przystankiem było gimnazjum w Gnieźnie. Po zdaniu matury w 1916 roku upomniało się o niego wojsko. Trafił na front zachodni. Przeżył i po zakończeniu wojny wrócił do Gniezna, by od razu do pruskiego munduru przypiąć odznaki narodowe i iść walczyć w Powstaniu Wielkopolskim. W roku 1919 wstąpił do Seminarium Duchownego w Poznaniu. W grudniu 1923 odebrał święcenia kapłańskie. Został skierowany na wikariat w Ostrowie Wielkopolskim. Trzy lata później został nauczycielem religii w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Wolsztynie. W roku 1931 został przeniesiony do Seminarium Nauczycielskiego im. J. Słowackiego w Poznaniu. Równolegle do pracy pedagogicznej poświęcał czas na studia misjologiczne. Brał udział w zjazdach naukowych w Warszawie, Lublinie, Monachium, Frankfurcie nad Menem. Jako delegat arcybiskupi akademickich kół misyjnych uczestniczył w kongresie międzynarodowym we Fryburgu w Szwajcarii. Mieszkał przy katedrze, w wikariacie położonym w głębi ulicy Lubrańskiego.

Rodzina i wierni ufundowali pomnik, który stanął w miejscu zbrodni.

Wizja lokalna. Bednarczyk w kajdanach. Tajny Detektyw Nr 3/1933.

Jan Grelka w kajdankach.

Rok 1937. Uczestnicy I Ogólnopolskiego Zjazdu Przeciwżebraczego w Poznaniu po złożeniu wieńca pod pomnikiem księdza profesora Zygmunta Masłowskiego. 

https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/jednostka/-/jednostka/5970372/obiekty/460293#opis_obiektu

 



tagi: poznań  morderstwo  masłowski  sąd doraźny 

ewa-rembikowska
14 października 2023 19:20
16     1486    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @ewa-rembikowska
14 października 2023 23:06

Ładne kiedyś projektowali pomniki. Dziś albo szkaradztwo albo kicz.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ewa-rembikowska
15 października 2023 00:45

To prawda za 70 złotych ,życie stracił człowiek.Nie za wiele zmieniło się w "moralności" złodziejaszków i bandytów od tamtych lat. Hmn...przynajmniej sąd wymierzył im karę,a nie odesłał do psychiatry,jak w naszych czasach często bywa... Jakoś nie żal mi ich ,ze otrzymali najwyższy wymiar kary...bo pewnie po pierwszym razie -szło by dalej gładko.Dzięki za wyłowienie treści z tak odległych lat...

zaloguj się by móc komentować

ArGut @ewa-rembikowska
15 października 2023 07:41

Mnie zastanawia jak dziś tzw. "wymiar sprawiedliwości" potraktowałby sytuację kradzieży ze skutkiem śmiertelnym.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ArGut 15 października 2023 07:41
15 października 2023 08:38

Nie ma kary śmierci, nie ma trybu doraźniego. Ich złapali 3 stycznia a 16 odbył się sąd.

Teraz trawłoby by to nie wiadomo jak długo. Adwokaci znaleźli by tysiąc okoliczności łagodzących, złe warunki rodzinne, trauma z dzieciństwa, opresyjne społeczeństwo, kryzys, bezrobocie, kiepskie wykształcenie.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @BTWSelena 15 października 2023 00:45
15 października 2023 08:43

Mnie to zastanawia stwierdzenie, że nieuchronność kary przyczynia się do zmniejszenia liczby przestępstw. Tu jak na obrazku widać, że nie ma takiej korelacji.

O ile Bednarczyk jakoś się zreflektował i z jego zeznań wynikało, że był wstrząśniety swoim czynem, to ten drugi Grelka wykazał się absolutną charakteropatią. Kiedy wychodził z więzienia, otrzymał list od rodziny, która błagała go o zmianę stylu życia i zaoferowała mu wszelką pomoc. On tę pomoc odrzucił. 

Po to jest właśnie kara śmierci, by takich chronić społeczeństwo przed takimi charakteropatami. Na nich nic nie zadziała.

 

zaloguj się by móc komentować


stachu @ewa-rembikowska 15 października 2023 08:43
15 października 2023 18:28

Czysto teoretyczne pytanie, co zrobić jak nie będzie chętnych do wykonania wyroku?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stachu 15 października 2023 18:28
15 października 2023 18:46

Nie uwierzę, że nie będzie chętych. Niemożliwe.

zaloguj się by móc komentować

stachu @ewa-rembikowska
15 października 2023 19:04

Też tak sądzę, ale gdyby nie było kata, to wyrok musieliby wykonać prokurator ze składem sędziowskim.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @ewa-rembikowska
19 października 2023 22:09

Plusa nie dam, bo dzisiejsza informacja podaje o dziadku i pięciolatku.

 

Kto to wymyślił ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @ewa-rembikowska
19 października 2023 22:14

i poco oficer nosi coś takiego jak pistolet ?

 

pusta kabura jest lżejsza.

 

P.S.

Bo nie można strzelać ?

 

co raz lepszy ten Niemiec z Wilanowa o wyprawie ...

 

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @MarekBielany 19 października 2023 22:09
19 października 2023 22:22

Dziadek może mieć zmiany w mózgu, które czynią go niepoczytalnym. Może nie wie nawet, że dźgnął nożem dzieciaka. 

Czasem tak jest, że spada cegła w drewnianym kościele i nie wiadomo dlaczego.

Po prostu fatum.

Dwie trajektorie zetknęły się w feralnym czasie i feralnym miejscu.

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @ewa-rembikowska 19 października 2023 22:22
19 października 2023 22:33

A jaki był t.zw. dziennik od 1930 do 2000. Gdzieś tak w drugim kwadransie takie wiadomości. Dziwisz się ?

 

Tata mój żałował, że nie można tego wyrzucić na śmietnik jak śmiecia.

 

P.S.

w kościele drewnianym nie ma cegieł

to dopiero krzyżacy

 

w czerwonej woli było wyrobisko czerwonego piaskowca

całkiem niedawno

 

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @MarekBielany 19 października 2023 22:33
19 października 2023 22:47

Jest pytanie, czy ten dziadek wcześniej świrował?

Ja miałam stryjka, który na starość dostał psychozy i atakował ludzi, walił w nocy laską w kaloryfer, wrzeszczał przez okno. Chcieliśmy go umieścić w szpitalu psychiatrycznym. Wezwaliśmy pogotowie. Przyjechali - spytali się go, czy chce iść do szpitala, powiedział, że czuje się dobrze, że nie chce iść do szpitala, więc sanitariusze odjechali. Stryjek trafił do psychiatryka dopiero wówczas, gdy  wszedł do mieszkania sąsiadki i zaczął ją tłuc laską. Wówczas sąsiedzi wezwali straż miejską, ta karetkę i problem się rozwiązał.

Może tu zachodzi podobny przypadek?

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @MarekBielany 19 października 2023 23:05
19 października 2023 23:19

To nie jest przypadek.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować