-

ewa-rembikowska : Wczoraj Warszawianka, dziś Kujawianka.

Człowiek do wynajęcia, czyli młode lata Ossendowskiego

Skoro sprzedał się bolszewicki numer papierowego wydania Szkoły Nawigatorów a wczoraj minęła 144 rocznica urodzin Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego, więc przypomnę mój artykuł z tegoż numeru.

 

„Odkopali go czym prędzej

Do murzyńskiej wiodą wioski.

A tam krzyczą - niech nam żyje

Pan profesor Ossendowski”.

Kiedy w 1936 roku Kornel Makuszyński i Marian Walentynowicz uwiecznili w tej zabawnej rymowance postać Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego (” Fiki-Miki dalsze dzieje, kto to czyta, ten się śmieje”), nie było w tym nic dziwnego. Znany był i podziwiany w całej Polsce, jego książki rozchodziły się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, na spotkania z nim waliły tłumy, o jego pracach literackich i przedsięwziętych wojażach po najdalszych zakątkach świata pisała nie tylko prasa codzienna, ale i branżowa. Niejeden uczeń przejawiający zainteresowanie geografią i podróżami dostawał ksywę „Ossendowski”.

Dorobek miał imponujący – 130 tomów utworów literackich, 7000 nowel, felietonów, artykułów, 142 przekłady powieści na 19 języków.

Tak działo się od roku 1922, kiedy po trwającej bez mała dwa lata ucieczce przed bolszewickimi siepaczami trafił do Warszawy, zahaczając pod drodze o Japonię i Stany Zjednoczone, gdzie ukazały się jego wspomnienia o tym mrożącym krew w żyłach okresie jego życia. Książka pod tytułem „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”została wydana na przełomie 1920/21 w Nowym Jorku, w 1922 w Londynie a w 1923 w Warszawie, osiągając łącznie liczbę dziewiętnastu tłumaczeń na języki obce i opisywała jego ucieczkę przed bolszewikami z Krasnojarska, zimę w tajdze, przeprawę do Mongolii, spotkanie z żywym Buddą i baronem Ungerem.

Jako światowej sławy podróżnik i popularny pisarz był często zapraszany na odczyty do większych i mniejszych miast w całej Polsce.

Dziennikarza pisma „Lech. Gazeta Gnieźnieńska” (Nr 107/1925) relacjonującego niezmiernie interesujący wieczór wspomnień z podróży przez Półwysep Iberyjski i północne wybrzeże Afryki najbardziej uderzył występujący u prelegenta dysonans między wizją a fonią. Sprawozdawca zamiast ogorzałego globtrottera w bryczesach i mundurze ujrzał eleganckiego lwa salonowego, który ilustrował swe obserwacje ciekawie dobranymi przeźroczami, jednocześnie ze swadą kreśląc fresk historyczny, kulturowy i etnograficzny tych ziem. To wszystko zaś było okraszone przykładami miejscowego słownictwa w języku hiszpańskim i dialektach arabskich, będących w użyciu w Algierze i Maroku.

Elegancja w każdych warunkach, nieokiełznana wyobraźnia, umiejętność konfabulacji na zawołanie w czym pomocna mu była wszechstronna wiedza na nieomal każdy temat, refleks myśliwego w połączeniu z biegłością w posługiwaniu się wieloma obcymi językami, naturalna charyzma czyniły z niego człowieka, który potrafił odnaleźć się w każdych okolicznościach. Jeśli dodamy do tego raczej rzadką cechę, którą jest nie tylko umiejętność zachowania tajemnicy, ale i sumienne pomijanie mającej pozostać w cieniu temtyki nawet po pijaku, to mamy obraz człowieka, o którym tak naprawdę niewiele można powiedzieć. Tym bardziej, że większość życia spędził na obszarze, gdzie archiwa płonęły jak zapałki a ludzie znikali lub na wszelki wypadek tracili pamięć.

Do roku 1922 w gazetach polskich ukazały się tylko trzy wzmianki na temat Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Druga w kolejności dotyczyła informacji o skazaniu w 1910 roku w imieniu naczelnika miasta Petersburg redaktora pisma „Dziennik Petersburski” za zamieszczenie artykułów pt. „Lud polski – swemu przyjacielowi” i „Za nasze i wasze prawo” na karę 300 rubli z zamianą na areszt dwumiesięczny. Grzywnę zapłacił nie on, ale redakcja, bo było to wkalkulowane w ryzyko wydawania gazety w warunkach carskiej cenzury.

Według metryki urodzenia Antoni Ferdynand Ossendowski przyszedł na świat w dniu się 27 maja 1876 r. w miejscowości Lucyn nad Dźwiną koło Witebska w katolickiej rodzinie lekarza Marcina i Wiktorii z Bortkiewiczów. Podobno była to szlachta o korzeniach tatarskich. Jednakże w „Herbarzu rodzin tatarskich w Polsce” - pracy wydanej w 1929 roku w Wilnie a opracowanej przez Stanisława Dziadulewicza na podstawie 94 źródeł - familia Ossendowskich nie została uwzględniona. Natomist faktem jest, iż pisarz widnieje na liście prenumeratorów tego opracowania, ponadto według słów swoich opanował język tatarski, co jednak jest niewystarczającą przesłanką, by uznać tezę o tatarskim pochodzeniu za prawdziwą.

Skąd zatem rodzina się wywodziła? „Materiały do biografii, genealogii i heraldyki polskiej, pod redakcją Szymona Konarskiego, wydane w Paryżu w 1964 roku podają, iż Karol Ossendowski herbu Lis z Korony Polskiej w roku 1636 nabył w Inflantach majątek Humelmujży w powiecie lucyńskim, który należał jeszcze do jego prawnuka Ludwika i a potem jego synów Felicjana, Józefa i Wincentego. Ich gniazdem rodzinnym w Koronie była wieś Osędowice w łęczyckim (Ossandouice, Ossedovice, Osandovicze, Ossandouo). Dziesięcinę płacono proboszczowi w Sławoszewie. W XVI wieku była to wieś szlachecka, czyli bez kmieci. W roku 1757 Józef Ossendowski był ekskapitanem powiatu dryzińskiego, zaś Wincenty – asessorem Sądów Lucyńskich. Antoni Ferdynand pochodzi z linii Wincentego, który jest dla niego prapradziadkiem.

W pracy ”Inflanty Polskie: poprzedzone ogólnym rzutem oka na siedmiowiekową przeszłość całych Inflant” autorstwa Gustawa Manteuffe’a wydanej w Pozananiu w 1879 roku nie ma wzmianki o rodzinie Ossendowskich. Dowiadujemy się za to, iż w roku 1866 Humelmujży należały do rodziny Rodziewiczów.

Bez wątpienia na początku 19 wieku przodkowie Ferdynanda ziemi już nie posiadali. Jego dziadek wszedł do korpusu urzędniczego w 1852 roku, kiedy to car nadał mu rangę” kollegialnego rejestratora” jako pełniącemu funkcję sekretarza Lucyńskiej Szlacheckiej Opieki.[1] W Rosji system służby państwowej, cywilnej i wojskowej ujęto w jednolity schemat przewidujący 14 stopni (rang, czynów), według których mogli awansować urzędnicy i oficerowie. Rejestrator to była ostatnia ranga. Trzy lata służby w tej randze dawały szanse na awans na sekretarza gubernialnego. Kiedy Ignacy awansował – nie wiemy, ale na pewno w 1879 roku w tej roli przybył w dniu 18 września ze stolicy do Warszawy i zatrzymał się w Hotelu Europejskim, o czym doniósł ‘”Kurier Warszawski” z 30.09.1879 roku.

Ignacy ponownie odwiedził Warszawę w połowie listopada 1881 roku, zamieszkał w Hotelu Saskim i przedstawił się jako były urzędnik z Pskowa. W międzyczasie pełnił funkcję wyższego urzędnika kolejowego w Rydze, gdzie też zmarł. Jego żoną była Zuzanna z domu Wierzbicka, która po śmierci męża przeniosła się do dzieci mieszkających w Petersburgu.

O trzech jego synach informacje są pewne. Marcin (ur. koło 1855 r.), Aleksander (1860) i Władysław (ok. 1863) ukończyli wydział nauk przyrodniczych uniwersytetu petersburskiego a Aleksander ponadto wydział lekarski w miejscowej Wojskowej Akademii Medycznej, gdzie się doktoryzował.

Być może jego najstarszym synem był Ignacy urodzony w 1849 roku. Z pośmiertnego wspomnienia zamieszczonego w wychodzącym w Petersburgu piśmie „Kraj” nr 33 z 1893 dowiadujemy się, że zmarł w dniu 5 sierpnia w wieku 44 lat. Pracował jako referent wydziału handlowego głównego towarzystwa dróg żelaznych, z którym był związany nieomalże od ukończenia studiów w Instytucie Technologicznym. Został pochowany w grobie rodzinnym w Rzeżycy w guberni witebskiej. Gmina Rzeżyca i Lucyn sąsiadują ze sobą. Odległość miedzy miastami wynosi 26 km.

W odległości 60 kilometrów od miejsca urodzenia Antoniego Ferdynanda leży miasto Opoczka należące do obwodu pskowskiego. Młodzież z tamtejszej szkoły średniej odnalazła na miejsowym cmentarzu grób z tablicą informującą, iż osobą tam pochowaną jest Maria z Ossendowskich Rożnowska (1843-1905) – żona Józefa herbu Nowina.[2] Kilku uczniów zafascynowanych twórczością pisarza nie tylko zaczęło się zastanawiać, jaki związek łączy go z Opoczką, ale i wysłało kilkanaście pism do różnych instytucji i archiwów łącznie z Muzeum Literatury w Warszawie, z pytaniem o miejsce urodzenia Ossendowskiego. Pozytywna odpowiedź nadeszła z Instytutu Literatury Rosyjskiej, z której wynika, iż instytucja ta jest w posiadaniu prywatnej autobiografii pisarza, w której za miejsce swojego urodzenia podaje miejscowość Opoczka w guberni pskowskiej i datę 27 maja 1876 roku.

Takich tajemnic w życiu tego niepospolitego cżłowieka jest dużo więcej.

Hart ducha zaszczepiła w nim matka Wiktoria z Bortkiewiczów, urodzona w 1853 roku. Jako dziewczynka przeżyła krwawe czasy Powstania Styczniowego. Ojciec jej został rozstrzelany, ona sama z matką musiała ukrywać się przez długie tygodnie w lasach. Po konfiskacie majątku rodziców nie zostało jej nic. Mimo niedostatku ukończyła studia, wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci. Szybko została wdową i musiała znów zdać się na siebie. W Petersburgu dawała prywatne lekcje muzyki, w 1897 roku zarządzała pensjonatem mieszczącym się przy Wielkiej Koniuszennej nr 23, z pokojami za 1,5 rubla dziennie, potem założyła szkołę.

W 1884 roku rodzina przeniosła się do Kamieńca Podolskiego. Dla odważnego i żądnego wrażeń ośmiolatka otworzyła się możliwość eksploracji ruin chocimskiej twierdzy. I nic a nic się nie bał, gdy któregoś dnia trafił wraz z kolegami na przypięty do ściany szkielet, obok którego leżała turecka szabla nieco już przeżarta rdzą.

Niestety dobre czasy w Kamieńcu się skończyły i nastąpiła kolejna przeprowadzka – tym razem do Petersburga, gdzie Antoni Martinowicz skończył gimanzjum. Przyszły pisarz swoje pierwsze honorarium w wysokości 11 rubli otrzymał jako uczeń III klasy gimnazjum za relację z pieszej wędrówki po Krymie, którą odbył wraz ze stryjem Władysławem. Miał wówczas całe 13 lat. Rok wcześniej spędził lato i jesień na półwyspie Kolskim. Wraz z kolegą, który potem został doktorem medycyny w Wiedniu. Młodzi podróżnicy żywili się tym, co udało im się upolować i złowić. Przed samą maturą pojechał do Konstantynopola, by zwiedzić Małą Azję. Zgodnie z tradycją rodzinną wstąpił na wydział matematyczno-przyrodniczy uniwersytetu petersburskiego. Miał fotograficzną pamięć, szybko kojarzył co w połączeniu z polotem i pracowitością sprawiło, iż profesor Stanisław Szczepan Zaleski zatrudnił go jako swojego asystenta w katedrze chemii a przedtem wysyłał na różne misje. Na początku 1899 Antoni roku podróżował konno do Trebizondy w Turcji, by badać tam źródła mineralogiczne.

Jako student i młody asystent zarabiał udzielając korepetycji. Elżbieta Łozińska-Miller córka adwokata petersburskiego w swoich wspomnieniach napisała, że przez jakiś czas ją i jej braci uczył właśnie późniejszy sławny pisarz - utalentowany młody człowiekiem, który bardzo interesująco wykładał historię naturalną. Straciła serce do swojego preceptora, gdy obiło jej się o uszy, iż mało elegancko postąpił z babcią po śmierci dziadka oraz ze swoją uroczą matką. Incydent ten miał miejsce jakoś na krótko przed jego wyjazdem na Syberię.[3]

Kurier Warszawski z dnia 23 czerwca 1899 roku donosił, iż profesor Zaleski po ukończeniu badań nad źródłami mineralnymi w Sławiańsku na Ukrainie, wyjechał na Syberię wraz z asystentami: chemikiem A. Ossendowskim i studentem V kursu akademii wojskowo-lekarskiej L. Iwanowskim. Była to druga podróż na Syberię Antoniego. Pierwszą – trwającą prawie rok – zaliczył jeszcze jako student w związku z projektem Sergiusza de Witte, by ze względu na bardzo trudne warunki geologiczne wzdłuż Amuru przeprowadzić linię przez Mandżurię, która należała wówczas do Chin. Tym sposobem pomysłodawca osiągał trzy cele – skrócenie trasy, „pokojowy podbój” Dalekiego Wschodu oraz zagwarantowanie dostępu do olbrzymich bogactw naturalnych Mandżurii. Umowa z rządem Chińskim została zawarta w 1896 roku a młody Ossendowski był jednym z rzeczoznawców przy urzeczywistnianiu projektów tej kolei.[4]

Można się zapytać, jak to się stało, że skromnym studentem zainteresował się urzędnik o tak potężnej pozycji jaką wówczas miał de Witte? Odpowiedź na ten moment może być tylko spekulacją, tym niemniej na pewno jeden drugiemu był potrzebny do realizacji ambitnych zadań zawodowych.

Antoni Ferdynand wchodził w życie zawodowe w okresie przełomowym dla Rosji. Od 8 lat trwała budowa kolei transsyberyjskiej, właśnie rozpoczęto układać tory na odcinku kolei wschodniochińskiej w Mandżurii. Dla obsługi budowy powstało miasto Harbin.

Wraz z linią kolejową rozrastały się leżące wzdłuż niej osady, powstawały warsztaty, zakłady przemysłowe, zakłady remontowe, kopalnie. Napływali osadnicy do miast i wsi. Wydzierano żyzną ziemię tajdze. Rosja w industralizowała się w sposób szybki, gwałtowny i nierównomierny.

Nad procesami tymi czuwał Sergiusz de Witte – minister finansów, którego misją było doprowadzenie do zagospodarowania ogromego potancjału tkwiącego w bezkresnych syberyjskich przestrzeniach.

Inwestycje wymagały dużych nakładów. W 1897 roku de Witte przeprowadził reformę walutową, wprowadziając tzw. „standard złota”. Banknoty emitowane przez bank państwowy były w całości wymieniane na złoto, co miało zachęcić kapitał zagraniczny do inwestowania w imperium.

By zwiększyć ilość pieniądza w gospodarce potrzebne było złoto, które kryło się gdzieś w zakamarkach syberyjskiej ziemi. Potrzebny był też węgiel, by zmienić go w energię napędzającą coraz więcej maszyn. Potrzebni byli też chemicy, geolodzy, geodeci, kartografowie, którzy wskażą odpowiednie miejsca do eksploatacji i przygotują teren.

Minister studiował raporty przygotowane przez profesora Zaleskiego oraz przyglądał się studiującej młodzieży. Z zadowoleniem przyjmował fakt, iż młody Ossendowski wybija się na jednego z najlepszych ekspertów w dziedzienie górnictwa złota na Syberii.

Widząc pasję z jaką młody człowiek rozprawiał o podróżach, być może de Witte delikatnie zasugerował, by ten na wakacje angażował się jako pisarz okrętowy na statki handlowe wypływające z Władywostoku. Ossendowski w charakterze wynagrodzenie otrzymywał 40 rubli miesięcznie i utrzymanie. Tym sposobem opłynął całą Azję, poznał wszystkie najważniejsze porty, tawerny, spelunki, zabytki, ludzi mniej i bardziej ważnych. Oglądał fortyfikacje, umocnienia polowe, interesował się ukszałtowaniem terenu, stanem dróg, mostów, brodów. Podglądał ludzi, ich zachowanie i obyczaje. W swoim notaniku notował obce wyrazy w języku mongolskim, chińskim, japońskim. Pisarskim owocem tych wypraw była pierwsza powieść „Chmury nad Gangesem” oraz liczne tajne raporty dla Sergiusza de Witte oraz dowództwa marynarki wojennej, gdzie przeszedł prawdopodobnie przeszkolenie wywiadowcze. Za powieść otrzymał nagrodę Towarzystwa Literackiego w Petersburgu.

Trzeba sobie uświadomić, w jakim położeniu międzynarodowym znajdowała się Rosja. Wszystkie gabinety rządowe najważniejszych światowych graczy zdawały sobie sprawę z zagrożeń jakie płynął dla brytyjskiego handlu morskiego ze strony kolei transsyberyjskiej, która po pełnym uruchomnieniu miała szansę przejąć prymat w światowym transporcie w relacji Wschód – Zachód.

Błyskawiczna industrializacja oraz ogromny postęp ilościowy i jakościowy w rolnictwie syberyjskim zagrażały w sposób realny interesom zachodnich koncernów.

By przeszkodzić ekspansji Niemcy zbroiły Japonię za kredyty angielskie. Celem było oderwanie Mandżurii od Rosji i destabilizacja wschodnich regionów kraju.

Major wywiadu japońskiego Yasumasa Fukushima po trwającym 1,5 roku rajdzie konnym na trasie Berlin – Władywostok od 1984 roku organizował na terenie Mandżurii i Kraju Nadmorskiego rozbudowaną agenturę wywiadowczo-dywersyjną. Trudno się zatem dziwić, że i władze rosyjskie też chciały wiedzieć, co się dzieje u sąsiadów i pod pretekstem badań naukowych, czy podróży etnograficznych usiłowały zajrzeć tam, gdzie nie mógł pojawić się dyplomata.

Jak pisze Wikipedia Ossendowski z powodu udziału w zamieszkach studenckich pod koniec 1899 r. musiał opuścić Rosję. W wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Kuriera Lwowskiego” [5] pisarz powiedział, że zaraz po studiach wyjechał zwiedzać Belgię, Anglię oraz Paryż, by przy okazji uzupełnić swoje studia nauką na Sorbonie. Słuchał wykładów z chemii u profesora Marcellina Pierre Berthelot’a, który był specjalistą w dziedzinie termochemii, materiałów wybuchowych, tłuszców oraz chemii rolnej a poza pracą naukową był czynnym politykiem, parlamentarzystą, byłym ministrem oświaty i spraw zagranicznych. Antoni poznał też Marię Skłodowską-Curie.

Kurier Warszawski nr 61 z 18.02.1900 roku w korespondencji z Paryża przedstawił sprawozdanie z walnego zebrania członków polskiego koła artystyczno-literackiego, które liczyło przeszło 60 osób, w tym byli członkowie honorowi (Seweryna Duchińska, Andrzej hrabia Mniszech, Ignacy Paderewski) i członkowie założyciele (inżynier Bruno Abakanowicz, malarz Jankowski, Adolf Suligowski, Juliusz Herman, Cyprian Godebski, malarz – Austen, Pstrokoński, Chełmoński, Boznańska, Markiewicz, Nawrocki, Ostrowski, Ostrowska, muzycy – Granciszek Godebski, Opieński, Radwan, Skrzydlewski, Stojowski, Józef Szulc, literaci – Gasztoft, Krzywoszewski, Bugiel, Adamowicz, dr Kurpie, dr Kutrzeba, Henryk Lew, Stanisław Rychter, Kazimierz Stryjeński, Kazimierz Waliszewski, dr Wanda Szczawińska oraz docent uniwersytetu petersburskiego Ossendowski). Jak napisał sprawozdawca - ten ostatni przybył właśnie do Paryża na dłuższy pobyt w celach naukowych.

Także francuska gazeta „ L’Homme libre” przedstawiając postać Ossendowskiego w numerze z dnia 30 lipca 1924 roku stwierdza, że w roku 1900 piastował on funkcję komisarza rosyjskiej sekcji chemicznej na światowej wystawie w Paryżu.

Paryż na przełomie wieków przodował nie tylko w nauce, technice, ale jawił się też jako stolica okultyzmu i badań nad zjawiskami paranormalnymi jak przesyłanie myśli na odległość, czy odczytywanie dokumentów zamkniętych w szczelnych opakowaniach. Z kolei Ossendowski przemierzając Syberię i jej okolice zetknął się z mieszkańcami wierzącymi w zjawisko „zarazy psychicznej” wywoływanej przez szamanów, którzy wpływali na ludzkie zachowania bez kontaktu interpersonalnego. Rozpoczynała się era badań nad bronią psychotroniczną i falami niewidocznej energii generowanej przez człowieka. Było to kolejne interesujące pole do eksploracji z wnioskami, którymi zainteresowane były władze wojskowe oraz cywilne. Należy pamiętać, iż de Witte był kuzynem okultystki Heleny Bławatskiej – współzałożycielki Towarzystwa Teozoficznego w Nowym Jorku oraz masonem. Jako młody chłopak (dzieliła ich różnica 18 lat ) uczestniczył w seansach, w których występowała jako medium i był nią zafascynowany. Co prawda Bławatska zmarła w 1891 roku, ale oddziały Towarzystwa Teozoficznego działały z powodzeniem na całym świecie. Tak więc młody naukowiec i na tym polu był w stanie nawiązać interesujące kontakty z okultystami francuskimi i angielskimi, by zagadnienia te przedyskutować potem przy kawie z ministrem finansów.

Po powrocie do Rosji Ossendowski na zaproszenie profesora Zaleskiego objął stanowisko docenta w dopiero co uruchomionym Instytucie Technologicznym w Tomsku, gdzie wykładał fizykę i chemię fizyczną. Natomiast w Akademi Rolniczej prowadził zajęcia z chemii i geografii gospodarczej. Tomsk co prawda ominęła kolej transsyberyjska, ale dalej było to ważne centrum wydobycia złota.

Tu 10 kwietnia 1901 roku nadano mu stopień doktora za przedstawienie pracy o alotropii związków srebra.

Rozrzut jego zainteresowań był szeroki. Pisał o węglikach kopalnych półwyspu Murawiowa-Amurskiego oraz o wyciągu z kwiatów tęczówki . Zajmował się teorią fermentacji, florą Pacyfiku, hydrografią Kraju Ussuryjskiego, oceanografią Pacyfiku, a przed wszystkim wydobywaniem i przetwórstwem kopalin, zwłaszcza złota i węgla.

Po dwóch latach przeniósł się do Władywostoku, gdzie zorganizował laboratorium dla kolei ussuryjskiej do chemicznych badań węgla, nafty i złota oraz surowców rynku Azji Wschodniej.

W dniu 9 lutego 1904 roku Japonia zaatakowała rosyjską bazę morską w Port Artur. Rozpoczęła się wojna, która miała trwać do 5 września następnego roku. Malutka Japonia odniosła nad kolosem spektakularne zwycięstwo.

W tym czasie Ossendowski otrzymał propozycję utworzenia w Harbinie w Mandżurii centralnego laboratorium, wykonującego zlecenia nie tylko dla kolei wschodniochińskiej i ussuryjskiej, ale i dla wojska.

Zleceń miał sporo. Sztab polecił mu znaleźć materiał na smar do armat, karabinów, kół wozów taborowych i osi wagonów kolejowych. Ossendowski opracował metodę produkcji oleju z soi, która dawała wprost bajeczne urodzaje w w Mandżurii. Po opracowaniu systemu technicznego uczony urządził w Harbinie fabrykę, skąd tanim, nieskomplikowanym i szybkim sposobem fabrykował smary i mydła, tak że nie trzeba było już wozić tych towarów w europejskiej części Rosji.

Po bitwie pod Laojanem, gdy Japończycy strzelali jak do tarczy do ubranych w białe, różowe i błękitne bluzy żołnierzy, masakrując bez litości plutony i kompanie, laboratorium otrzymało zlecenie na opracowanie sposobu otrzymywania barwnika z brunatnego węgla i farbowania żołnierskiego płótna na kolor ochronny.

Wkrótce Ossendowski został mianowany chemikiem armii i zajął się organizacją wypalania węgla drzewnego na wielką skalę, ponieważ na terytorium Mandżurii nie było jeszcze żadnej koksowni. Przyznana koncesja opiewała na eksploatację lasu 300 km od Harbinu w okolicach maleńkiej stacji Udzimi w południowej odnodze gór Małego Chinganu. W niedługim czasie powstała prawdziwa fabryka, gdzie pracowało tysiąc osób. Dwie linie kolejowe podwoziły drzewo, a domki, baraki i składy stanowiły nową osadę w wiosce Ho-Lin, która wyrosła w dziewiczym lesie. W miejscu tym Ossendowski przeżył dramatyczną przygodę. Wczesnym świtem został wezwany na miejsce wypalania węgla pod pretekstem strasznego wypadku, który tam się rzekomo wydarzył. Na miejscu zaś czekało na niego trzech chunchuzów – chińskich bandytów operujących na dalekowschodnim pograniczu Rosji. Bandy zasilali chłopi, żołnierze i zesłańcy. Napadali i rabowali osady, podróżnych, czasem koleje. Ze względu na świetną znajomość topografii trudno było legalnym władzom z nimi walczyć. Ci, którzy napadli na Ossendowskiego uzbrojeni byli w noże. On wybiegając w pośpiechu z wagonu, w którym mieszkał, nie zabrał ani noża ani rewolweru. Walka rozegrała się na nasypie kolejowym. Przed ciosem w serce uratował go notatnik włożony do górnej kieszeni koszuli. Antoni, który od lat codziennie uprawiał gimanstykę według zasad Eugeniusza Sandowa, rozgromił bandytów. Niestety przy okazji bardzo mocno wykręcił sobie staw biodrowy prawej nogi. Na kurację musiał wrócić do Harbinu.

W kilka dni po porażce pod Liaoyang przyszło polecenie rozpoczęcia poszukiwań węgla w okolicach Harbinu z badaniem, czy będzie nadawać się do lokomotyw. Problem polegał na tym, że przegrana batalia spowodowała utratę szeregu kopalń z dobrym węglem. Ossendowski wraz z ekipą wyruszył w okolice rzeki Toli, gdzie znalazł cztery pokłady węgla, grube na metr rozciągające się na przestrzeni dającej techniczną możliwośc eksploatacji. Reszta należał do wydziału górniczego administracji kolei.

Pierwszego października 1905 roku badacz wrócił z raportem do miasta. Nogę miał w fatalnym stanie, gdyż dostał zapalenia kontuzjowanego stawu po nadwyrężeniu podczas nocnego polowania na ptactwo wodne.

Po krótkiej kuracji - jeszcze o kulach - wyruszył do guberni irkuckiej i zabajkalskiej, by przeprowadzić inspekcję niektórych składów wojennych.

Powrócił do miasta wraz z falą rewolucji, zapoczątkowaną wydarzeniami z 22 stycznia 1905 roku, kiedy to w Petersburgu pokojową manifestację z petycją do cara opatrzoną 135 tysiącami podpisów zdziesiątkowała gwardia carska. Przeciwko 150 tysiącom demonstrantów dowódca korpusu gwardii Siergiej Illarionovich Wasilchikov wystawił 30 tysiączną armię blokującą w newralgicznych punkatach miasta dostęp do Pałacu Zimowego. W wyniku strzelaniny na miejscu zginęło 200 osób, 800 było rannych. Fala protestów rozlała się po całym imperium – przemieszczając się od zachodu na wschód. Robotnicy domagali się krótszego dnia pracy i wyższej płacy, chłopi chcieli własnej ziemi i swobody wyjazdu ze wsi, inteligencja chciała mieć wpływ na kształt podejmowanych decyzji poprzez wybranych przedstawicieli do parlamentu oraz tego, by władze respektowały swobody obywatelskie. Mniejszości narodowe domagały się wolności politycznej. Żołnierze – wyższego żołdu i krótszej służby. Wszyscy zgodnie uważali, że carat to przeżytek, łącznie z policją polityczną, która z jednej strony prowokowała wybuchy niezadowolenia przez swoich tajnych funcjonariuszy , z drugiej zaś żarliwie zwalczała szeregowych uczestników pochodów, strajków i demonstracji.

Oliwy do ognia dolała jeszcze przegrana wojna z Japonią. Po podpisaniu we wrześniu 1905 roku traktatu pokojowego z Japonią w Porsmouth w USA wystąpienia rewolucyjne przybrały na sile. Wytykano carowi, że parł do tego starcia, co najmniej od 1900 roku mając nadzieję na to, że wygrana Rosji uśmierzy nastroje rewolucyjne. Mikołaj II nie tylko nie posłuchał opinii Sergiusza de Witte, który najlepiej orientował się w możliwościach i niedostatkach armii na Dalekim Wschodzie oraz możliwościach transportowych znajdującej się jeszcze w trakcie budowy magistrali transsyberyskiej, ale i zdymisjonował go ze stanowiska ministra finansów, powierzając mu niewiele znaczącą funkcję przewodniczącego Komitetu Ministrów.

W newralgicznym punkcie magistrali transsyberyjskiej na odcinku zabajkalskim w listopadzie 1905 roku władzę w mieście Czyta przejęła komisja Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji wraz z Radą Delegatów Żołnierzy i Kozaków.Ogłoszono powstanie Republiki Czyta. Garnizon wojskowy liczący 5 tysięcy osób również wypowiedział posłuszeństwo legalnym władzom przyłączając się do rebeliantów. Powstał Komitet Kolejnictwa, który przejął całkowitą kontrolę nad odcinkiem zabajkalskim. Kolejarze, obsługa stacji, magazynów, lokomotywowni, warsztatów została wyposażona w broń z zapasów nie wykorzystanych podczas wojny z Japonią. Od tegoż Komitetu zależał teraz ruch pociągów oraz kierowanie przeprawą przez Bajkał, która była wąskim gardłem całej magistrali transsyberyjskiej. Dwa promy nie nadążały z obsługą nadjeżdżających składów z rannymi żołnierzami, na dodatek zbliżała się zima i wiadomo było, że gdy lód zetnie wody, promy przestaną kursować, a przeprawa będzie odbywać się po torach ułożonych na zamarzniętym jeziorze i bedzie dużo wolniejsza.

Związek kolejowy w Harbinie w dniu 23 listopada 1905 roku otrzymał telegram od centralnego związku kolejowego , że od nazajutrz od pierwszej w nocy ma się rozpocząć strajk wszystkich kolei, poczty i telegrafu celem poprcia żądania zniesienia kary śmierci w szalejących w całym imperium sądach polowych oraz zawieszenia staniu oblężenia w Polsce i Finlandii.

Wieczorem w sali klubu kolejowego odbył się wiec, który postanowił wyłonić z siebie Komitet Naczelny, który miał objąć administrację w Mandżurii. Do Komitetu weszło 56 osób, spośród których wyłoniono prezydium z Ossendowskim jako prezesem.

Nowo wybrany szef Komitetu Naczelnego wysłał bezzwłocznie telegramy do generał-gubernatora Kraju Amurskiego a zarazem dowódcy Pierwszej Armii Mandżurskiej generała Mikołaja Liniewicza, do dowódcy służb kwatermistrzowskich – generała Mikołaja Iwanowa, do naczelnika kolei wschodniochińskiej – generała D.L. Horwatta, zawiadamiając ich, że Komitet przejmuje w swe ręce całe życie kraju, zawiesza ruch pociągów pasażerskich, natomiast zwiększa ilość pociągów wojskowych dla ewakuacji armii, a przede wszystkim wszystkich rannych. Harbin był jednym wielkim lazartem. Zwieziono tu 14 tysięcy rannych żółnierzy po bitwie pod Lajoanem. Brakowało pomieszczeń w budynkach. Ranni żołnierze leżeli w namiotach rozstawionych na ulicach.

Atmosfera w armii groziła w każdym momencie wybuchem i rewoltą. Na polecenie generała Liniewicza Ossendowski podjął się rozładować napięcie. Komitet z jednej strony wydawał ulotki wyjaśniające obecną sytuację w Rosji i związane z tym obowiązki żołnierza i obywatale, z drugiej przyśpieszył znacznie ewakuację, zorganizował aprowizację na etapach, pomoc lekarską oraz wymógł na wyższej szarży, by ta lepiej traktowała podwładnych. Nawiązał też dobre stosunki z zabajkalskim komitetem kolejnictwa, by i na tamtym odcinku przejazd eszelonów wojskowych był traktowany priorytetowo.

Uspokojenie sytuacji w wojsku było dużym sukcesem harbińskiego Komitetu rewolucyjnego i przyczyniło się do pozyskania do współpracy innych komitetów oraz uznania go za Centralny Rząd Rewolucyjny na Dalekim Wschodzie, obejmujący obszar Mandżurii, kraj amurski i ussuryjski. Z wyłonionym oddolnie rządem współpracował generał Liniewicz, generał Horwatt, policja, którą dowodził Polak pułkownik Zaremba oraz wszystkie samorządy miast i wsi. Działał pomiędzy 15 grudnia 1905 a 29 stycznia 1906 i jak pisze Ossendowski w swoich wspomnieniach (Dzieje burzliwego okresu. Od szczytu do otchłani. Poznań 1925) nie było bardziej spokojnego i produkcyjnego okresu na Dalekim Wschodzie jak wówczas. Rewolucjoniści stali się obrońcami porządku państwowego w Mandżurii i okolicach, którego nie były w stanie utrzymać ani władze carskie, ani naczelne dowództwo armii.

Jednakże łatwo nie było, gdyż wrogowie samozwańczego rządu czaili się na trzech frontach. Pierwszym zagrożeniem były karne oddziały generała Pawła von Rennenkampf’a, który w sile batalionu piechoty wyposażonej w karabiny maszynowe dławił ruch rewolucyjny od Uralu do Zabajkala. Szalały sądy polowe, skazując ludzie na śmierć przez powieszenie lub rozstrzelanie. Dochodziło do strasznych okrucieństw. Generał po zdławieniu rewolucji w Republice Czyta nieubłaganie zbliżał się do granic Mandżurii. Na prośbę Rządu Rewolucyjnego generał Liniewicz wydał rozkaz zbliżającym się oddziałom karnym, by te nie wkraczały na teren Mandżurii. Rennenkamp zaopatrzony w specjalne pełnomocnictwa nalegał i nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyby nie nieoczekiwany wypadek. Syn jakiegoś urzędnika kolejowego rozstrzelanego przez oddział rzucił bombę do wagonu generała. Rennenkampf uniknął śmierci, gdyż był w innej części pociągu, ale po tym incydencie przystał na prośbę generała Liniewicza i wrócił do europejskiej części Rosji.

Drugim zagrożeniem był Mały Komitet.

Dowódca służb kwatermistrzowskich generał Iwanow, który popierał Związek Narodu Rosyjskiego utworzony przez przybyłych z europejskiej części Rosji agentów policji politycznejod początku był przeciwny działalności Centralnego Komitetu i postanowił go rozbić. Udało się to piątego dnia, gdy z Komitetu wystąpili robotnicy i założyli swój komitet, nazwany Małym. Na czele komitetu robotniczego stanął Iwanow - oficjalnie ślusarz a nieoficjalnie agent policji politycznej. Miał on za zadanie doprowadzenie do rozlewu krwi i rozpętanie wojny domowej, by dać rządowi pretekst do wysłania do Syberii oddziału karnego dla pacyfikacji rewolucji. Iwanow ściśle współracował z Związkiem Narodu Rosyjskiego reprezentowanym przez rotmistrza Jerofiejewa i kupca Czistiakowa. Wkrótce Mały Komitet został zasilony kolejnymi ekstremistami podstawionymi przez policję polityczną, oficerami oddziału Rennenkampfa oraz bojówkarzami ze Związku Narodu Rosyjskiego. Pod ich kierunkiem zaczęlo się tworzenie uzbrojonych organizacji bojowych do walki przeciwko burżuazji i inteligencji. Miała polać się krew.

Trzecim wrogiem była armia, której w momencie zatrzymania się energicznie prowadzonej ewakuacji, nie dałoby się utrzymać w ryzach.

Wkrótce pojawiło się czwarte zagrożenie. Rozłam w Komitecie. Powstała opozycja, która zaczęła blokować prace poprzez obstrukcję jego obrad. Pojawiły się długie przemówienia, wnioski, kontrpropozycje. Rósł stos niezałatwionych spraw. W tych warunkach Ossendowski dokonał radykalnego posunięcia. Rozwiązał Komitet, pozostawiająć w nim tylko pięciu cżłonków, którzy faktycznie decydowali o powierzonych im odcinkach życia państwowego na zawiadywanym obszarze.

W połowie stycznia 1906 roku było już wiadomo, że rewolucja w Rosji i na Syberii została stłumiona. Z Petersburga nadeszły wiadomości, że na Syberię wyjechali sędziowie ze specjalnymi pełnomocnictwami, by w ramach sądów doraźnych skazywać kierownictwa komitetów rewolucyjnych.

Komitet podjął decyjzję o samorozwiązaniu. Obradował w prawym skrzydle rozległego gmachu kolei wschodniochińskiej, gdzie mieścił się telegraf. Piątka pracowała całą noc, by zlikwidować wszystkie sprawy. O świcie uderzyła ich łuna w oczy. Rzucili się do drzwi, które nie chciały się otworzyć, gdyż były zablokowane z drugiej strony. Udało się je wysadzić. Na podwórze nie było dostępu. Wydostali się korytarzami na boczną ulicę. Ogromny gmach zajmujący koło 10 akrów płonął jak zapałka, gdyż podpalony został jednocześnie w kilku miejscach. Gaszenie pożaru trwało trzy dni. Podpalaczmi okazali się wynajęci przez Związek Narodu Rosyjskiego kryminaliści.

Komitet rozwiązał się, nowe organizacje kierujące życiem państwowym zniknęły, stare nie miały odwagi przejąć obowiązków. Magistraty miejskie i dowództwa zwróciły się do głównych kierowników Komitetu Centralnego z prośbą, by ci nie przerywali od razu swoich czynności administracyjnych.

Piątka utworzyła Związek Pracowników we wszystkich instytucjach prywatnych, urzędach państwowych, przedsiębiorstwach przemysłowych i handlowych. Generał Liniewicz prowadził cały czas przykrą korespondencję z ministerstwem wojny i ministerstwem spraw wewnętrznych.

Szefostwo Związku Narodu Rosyjskiego nie ustawało w wysiłkach, by doprowadzić do rozlewu krwi. Wkrótce rozpoczęły się napady wynajętych przez ZNR chunchuzów na składy wojskowe i kolejowe, które rabowano i podpalano. Po udaremnieniu przez Ossendowskiego i współpracowników napadu na bank chunchuzi pojawili się na ulicach, by podpalać i rabować zwykłe sklepy i przechodniów.

Prowokacja goniła prowokację. Do Petersburga szły depesze, że Kierownictwo Związku Pracowników nie panuje nad sytuacją. W innych raportach donoszono, że napady odbywają się na zlecenie kierowników związków, którzy gromadzą pieniądze na ucieczkę z Dalkiego Wschodu.

Na dworze cara ścierały się w kwestii rozwiązania sprawy Mandżurii różne siły i opcje. W pewnym momencie przeważyły argumenty bardzo wpływowego generała Batjanowa, który wystąpił z projektem wyprawy karnej do Harbinu. Nawet generał Liniewicz mu ustąpił.

Zarząd postanowił zatrzymać Batjanowa fortelem. Zdjęto szyny na jednym kilometrze przed mostem na Sungari, szef ochrony zarządu zameldował generałowi, że trwa naprawa toru po katastrofie. Gdy ujrzał nadjeżdżający z drugiej strony pociąg z oficerami od generała Liniewicza, który zmienił zdanie co do goszczenia wysłannika Petersburga, ukradkiem rozczepił skład. Lokomotywa z generałem odjechała, zaś jego oddział został na stacji. Co się działo dalej Ossendowski opisuje tak:

W dwie godziny później ujrzeliśmy pędzący całą parą parowóz z jednym wagonem. Z prawego brzegu Sungari przemknął po moście i wkrótce, otoczony kłębami pary, zgrzytnął i stanął przed dworcem. Z pięknego „pullmanu” wyszedł groźny generał i obrzucił peron surowem spojrzeniem. Zobaczył oddział zbrojnych robotników i podchodzącego Własienkę. Batjanow obejrzał się i nagle krzyknął przerażonym głosem:

- Gdzież mój pociąg? Gdzie mój oddział?

Na to pytanie odpowiedział uprzejmie uśmiechnięty Własienko:

- Pociąg pana generała w tej chwili powraca do Sypingaju, a wasza ekscelencja jest tu sam i sam pojedzie dalej.

- Dokąd pojadę? - pytał zmieszany generał.

- Do granicy Mandżurji, a potem dalej do Czyty - meldował, prostując się służbowo dawny huzar.

Wszystko było napozór bardzo dobrze, lecz w figlarnych błyskach oczu Własienki stary general dojrzał coś, co nie pozwoliło mu na protest, więc zawrócił i wszedł l do wagonu. Po chwili pociąg ruszył. Generał Batjanow na zawsze odjechał z Mandżurji, a nikt z nas nie żałował go zbytnio.[6]

Zuchwały incydent godny Kmicica odbił się głośnym echem w Petersburgu, powodując natychmiastowe odwołanie generała Liniewicza i zastąpienie go przez generała Iwanowa, który wydał bezzwłoczny nakaz aresztowania Ossendowskiego i jego współpracowników.

Generał Liniewicz w dniu 28 kwietnia 1906 roku w liście skierowanym do cara stwierdził, iż znalazł się w sytuacji osobliwej. Kolej była opanowana przez komitety rewolucyjne, więc by ewakuować wojsko nie mógł rozpoczynać od walki z nimi. Musiał współpracować, inaczej doszłoby do rewolty w wojsku, której rozmiary trudne są do oszacowania a bez wątpienia byłyby znaczne. Podjął zatem decyzję, by odsunąć rozprawę z przywódcami komitetów na moment po ewakuacji rozgoryczonych żołnierzy.

Ossendowski trafił do celi śmierci 18 stycznia 1906 roku. Wyrok w jego sprawie miał być wydany w trybie zaocznym przez sąd polowy.

Na zewnątrz rozgrzały się telegrafy. Stanisław Kierbedź junior – ex prezes Towarzystwa Kolei Chińsko-Wschodniej oraz inni wysoko postawieni mandżurscy urzędnicy depeszowali do Sergiusza de Witte – członka rady państwa, by ten podjął interwencję.

Tak też się stało. De Witte nakazał skasować wyrok ekspress-sądu i przeprowadzić rozprawę w normalnym trybie. Proces rozpoczął się 31 marca i trwał 5 dni. Oskarżenie usiłowało udowodnić, że Komitet był emanacją petersburskiej partii socjalistyczno-demokratycznej.

Prokurator w swojej mowie stwierdził, iż niebezpieczeństwo funkcjonowania Komitetu Centralnego wynikało z tego, iż nauczył on obywateli, iż można obchodzić się bez prawomocnych władz rządu i też kierować skutecznie nawą państwową.

Ossendowski usłyszał wyrok 18 miesięcy w twierdzy bez zaliczenia 2 miesięcy aresztu, pozostałym członkom zasądzono niższe kary.

W więzieniu Antoni zajmował się pracą naukową, uprawą warzyw w założonym przez siebie ogródku oraz nauczaniem więźniów odsiadujących wyroki na oddziale kryminalnym.

Na wolności znalazł się 27 września 1907 roku . Po odbyciu kary były już więzień otrzymał od prokuratora wezwanie, by w ciągu trzech dni zlikwidował swoje interesy i wyjechał poza terytorium Dalekiego Wschodu. W Petersburgu zatrzymał się u profesora Zaleskiego. Z rozpędu wygrał konkurs na wakujące stanowisko docenta chemii w instytucie inżynierów cywilnych, ale ministerstwo oświaty nie zatwierdziło jego kandydatury.

Status byłego więźnia politycznego uniemożliwiał podjęcie pracy w organach państwowych Ossendowski ukrył dyplom i zatrudnił się jako majster w fabryce farb anilinowych. Jedakże wkrótce policja polityczna zmusiła właściciela do wydalenia majstra, który wie za dużo i wykrywa niedokładności w procesie technologicznym.

W Kijowie podjął pracę w fabryce asfaltu, gdzie właściciel zlecił mu wynalezienie takiej masy z asfaltu i smoły gazowej, która byłaby niepalna i elastyczna jak guma tak by można było jej używać jako taniego materiału do pokrywania dachów i izolacji rur wodociągowych, kanalizacyjnych i parowych. Za wynalazek Ossendowski miał otrzymać 5 tysięcy rubli i 10% prowizji od produkcji nie licząc pensji. Po miesiącu produkt był gotowy a wynalazca lizał rany na bruku. Właciciel zgłosił w urzędzie patentowym wynalazek jako swój a na dodatek doniósł na policję, że jego były pracownik miał polityczną przeszłość.

Chemik musiał w ciągu 24 godzin opuścić Kijów. Wrócił do Petersburga z 7 rublami w kieszeni. Wpadł w depresję, wydawało mu się, że stał się ciężarem dla profesora, matka była na Uralu u siostry, więc jej też nie chciał zatruwać życia. Jadł w garkuchni raz dziennie obiad za 15 kopiejek, resztę czasu spędzał na szukaniu zarobku. W końcu w kieszeni nie miał ani miedziaka. Po trzech dniach głodowania poczuł się jak trędowaty i postanowił skończyć ze sobą. Gdy oparł nogę na moście nad Newą, by przeskoczyć barierkę ujrzał człowieka, który był szybszy niż on i już leciał do rzeki.

Ossendowski bezwiednie przebiegł na drugą stronę mostu i zacząl rzucać do rzeki przyrządy ratownicze. Jednocześnie z brzegu wystartowała łódź policyjna. Samobójca chwycił koło ratunkowe i został odholowany na brzeg. Wybawca spojrzał w oczy topielca i ujrzał w nich taką radość życia, że odeszła mu chęć samobójstwa oraz depresja. Oko jego spoczęło na reklamie „fabryka tutek do papieroców Coillou”. Natychmiast udał się pod wyświetalny adres i choć już było późno skłonił szwajcara, by ten wprowadził go do dyrektora. Później zjawił się właściel i panowie ustalili, by Ossendowski wynalazł tutki z watą pochłaniającą nikotynę. Niebawem chemik przedstawił działanie waty. Okazało się wówczas, że pochłania ona 10 procent nikotyny więcej niż wata w firmie konkurencyjnej. Wynalazca otrzymał ustalone wynagrodzenie w wysokości 500 rubli i rzucił się w wir pracy. Można powiedzieć nadrabiał prawie 2 letnią przerwę w życiorysie. Rozpoczął nowe życie jako dziennikarz – wolny strzelec. Najpierw pisał do prasy brukowej. Jednocześnie pracował nad książkami, opowiadaniami, nowelami, które ukazywąły się czasopismach literackich.

W listopadzie 1909 roku podjął współpracę z „Dziennikiem Petersburskim”, gdzie po kilku miesiacach objął stanowisko redaktora . Nakład gazety wynosił ponad tysiąc egzemplarzy i rozchodził się wśród 50 tysięcznej diaspory polskiej. Piastował tę funkcję do początku 1911 roku. Po powołaniu nowego komitetu redakcyjnego ustąpił „z przyczyn natury osobistej”.

Musiał znaleźć czas, by się ożenić. Jego wybranką została najprawdziwsza Rosjanka Anna Nikołajevna Bogolubska (Анна Николаевна Боголюбская) , córka tajnego radcy dworu, naczelnika wydziału górniczego w Tomsku, który nadzorował wszystkie tamtejsze kopalnie, wnuczka duchownego prawosławnego. Jej stryjowie oraz bracia zarządzali kopalniami złota na Syberii.

Wzmiankę o Annie Ossendowskiej spotykamy w Księdze Adresowej Petersburga z roku 1913, więc małżeństwo zostało zawarte między 1908 a 1912 rokiem w obrządku prawosławnym.

W dniu 17.10.1908 roku nasz bohater, który wciąż jedną nogą stał przy literaturze a drugą przy nauce, wygłosił jako kandydat nauk chemicznych na posiedzeniu Związku Polskich Lekarzy i Przyrodników w Petersburgu wykład na temat „Chemia światła (fotochemia) i jej znaczenie w ekonomii przyrody (z pokazami)”. W 1910 roku został wybrany kandydata na członka komisji rewizyjnej i po kilku miesiącach objął tę funkcję.

Syberia i jej zasoby złota nadal go nęciły. Sergiusz de Witte, kóry już był na politycznej emeryturze ale sprawami gospodarczymi nadal się interesował, przyjął Antoniego na posadę prywatnego sekretarza do spraw przemysłowych. Przy okazji on lub już rodzina zaprotegowała go na stanowisko dyrektora Związku Przemysłowców Złota i Platyny oraz redaktora biuletynu wydawanego przez ten związek. Ponadto nasz bohater został zastępcą redaktora naczelnego pisma „Przemysł i Handel”, współredaktorem„Bieżących wiadomości” i „Słowa”. Jego opracowania i analizy drukowały biuletyny urzędowe: „Wiadomości Finansowo-Przemysłowo-Handlowe”, „Gazeta Przemysłowo-Handlowa” i „Handel Zagraniczny”.

Z publikacji pod tytułem „Polski Kalendarz Piotrogradzki na rok 1916 z księgą adresową Polaków zamieszkałych w tym mieście i jego okolicach” dowiadujemy się, iż Antoni wpisał się do niej jednak jako literat. Mieszkał pod tym samym adresem co żona przy Posadskaya 14 i miał telefon o numerze 18-05. Jeśli numeracja domów nie zmieniła się, to budynek ten – choć nieco nadgryziony zębem czasu – nadal stoi w tym samym miejscu.

W roku wydania Kalendarza Wielka Wojna trwała już 2 lata. Ossendowski w momencie mobilizacji stał się doradcą Rady Najwyższej Marynarki Wojennej. Nieoficjalnie pracował dla kontrwywiadu, oficjalnie jako dziennikarz. Zetknął się z bardzo delikatną kwestią wpływów niemieckich na otoczenie cara. Małżonka cara Aleksandra pochodząca z linii książąt heskich faworyzowała swoich rodaków, miała też wyjątkową słabość do Rasputina. Fakt ten wykorzystał wywiad niemiecki, by przy jego pomocy i wpływie dokonać zmiany na stanowisku przewodniczącego Rady Ministrów na osobę sprzyjajacą Rzeszy. Chodziło o Borysa Stűrmer’a, jednego z najbliższych współpracowników Wieczusława Phlewe, który swego czasu pozbawił stanowiska Sergiusza de Witte. Borys Stűrmer objął stanowisko 20 stycznia 1916 roku. Sergiusz de Witte oraz głównodowodzący armią rosyjską Michał Aleksiejew zastanawiali się jak zneutralizować wpływy niemieckie oraz samego Rasputina na dwór i częściowo wtajemniczali w te zagadnienia Ossendowskiego[7]

Żądza przygód popchnęła go ku kolejnej awanturze, w której wystąpił jako schwarz charakter a potomkowie jej bohaterów do tej pory walczą o przywrócenie dobrego imienia ich przodkom.

Zaczęło się od tego, iż putiłowska stocznia z Petersburga należąca do holdingu metalurgicznego została przed wojną zbudowana przy technicznej pomocy niemieckich zakładów Bloom i Foss. Stocznia zajmowała się produkcją okrętów wojennych. Wszystkie stanowiska kierownicze obsadzone były przez Niemców. Dyrektorem był Kurt Orbanovski, który miał również wgląd w to, co robię inne zakłady należące do holdingu. Kontrwywiad uzyskał informację, że Orbanovski zamierza wywieźć do Niemiec tajną dokumentację. Ponieważ nie zdążył tego uczynić przed rozpoczęciem działań wojennych, więc by opuścić Rosję musiał skierować się na Wschód, by dotrzeć do swojego kraju via Władywostok i USA. Jak ustalili wywiadowcy ex dyrektor po przybyciu do miasta udał się do domu należącego do firmy „Kunst i Albers”, której szefem i współudziałowcem był Adolf Dattan. Zasadniczo nie było w tym nic dziwnego, gdyż pełnił on jednocześnie jak najbardziej oficjalną funkcję wicekonsula i attaché handlowego Niemiec na Dalekim Wschodzie. Jednak wywiadowców zaniepokoiło to, że Orbanovski wyszedł z wizyty bez żóltej teczki i walizki. Władze postanowiły go aresztować. Podczas rewizji znaleziono różne poufne dokumenty ministerstwa marynarki wojennej dotyczącem.in. rosyjskiego programu stoczniowego na lata 1913-1930. W aresztcie znalazł się też Dattan, ale podczas rewizji nie udało się odnaleźć walizki i teczki. Natomiast znaleziono u niego list skierowany do Ministra Spraw Zagranicznych Niemiec, który usiłować potajemnie zniszczyć w kieszeni , z którego wynikało, że zamierza wyjechać do neutralnej Skadynawii skąd wyśle szyfrowaną wiadomość. Idąc za ciosem władze przeprowadziły rewizję u 50 emerytowanych niemieckich oficerów a obecnie pracowników firmy „Kunst i Albers”. Skonfiskowano aparaty fotograficzne, lornetki polowe, karabiny, rewolwery, zdjęcia twierdzy we Władywostoku, niemieckie podręczniki morskiej sztuki wojennej, opis statków wojennych cumujących w porcie w tym flagowego okrętu floty syberyjskiej krążownika „Perła” oraz liczne morskie przyrządy pomiarowe. Władze nie uwierzyły w tłumaczenia, że wszyscy aresztowani należeli do klubu jachtowego prowadzonego przez swojego pracodawcę i sprzęt był potrzebny na wyprawy wzdłuż wybrzeży Władywostoku, zaś fotografie służyły do drukowania pocztówek wysyłanych potem do domu.

Medialną osłonę tych wydarzeń miał zorganizować właśnie Ossendowski, który akurat został szefem działu zagranicznego gazety „Czas Wieczoru” w koncernie Suvorina.

Z zadania tego wywiązał się aż nadto dobrze. Od jesieni 1914 roku jako A.Mzura w dziesiątkach artykułów przedstawiał firmę „Kunst i Albers” jako pająka, który pokrył Daleki Wschód Rosji siecią swoich interesów i stał się tak silny, że wobec bardzo dobrych kontaktów z japońskimi sferami rządowymi miał warunki, by stać się poważną siłą odśrodkową, będącą w stanie zdestabilizować sytuację w tym regionie. Dla przypomnienia w 1905 roku na czas wojny z Rosją rząd Japonii dla podtrzymania komunikacji z Koreą wyczarterował od firmy „Kunst i Albers” należący do niej parowiec „Tunguz”.

Firma handlowa założona w 1846 roku przez dwóch Niemców rozrosła się do holdingu, który poza sprzedażą detaliczną, zdominował handel hurtowy z Chinami i Japonią, miał składy maszyn rolniczych, elektryczną fabrykę farb, zakłady mechaniczne, gorzelnię, wytwórnię papierosów. Ponadto firma wykonywała usługi dostaw i montażu urządzeń elektrycznych, centralnego ogrzewania, wentylacji i systemów wodociągowych. Prowadziła kantory bankowe, spedycyjne, techniczne. Była agentem dla licznych europejskich i amerykańskich towarzystw żeglugowych i ubezpieczeniowych. Posiadała biura w Petersburgu, Moskwie, Odessie, Rydze, Hamburgu, Warszawie, Kobe i Nagasaki. Dom handlowy miał 33 oddziały rozrzucone w różnych rejonach Syberii i Kraju Ndmorskiego oraz Mandżurii. Jego obroty zamykające się w granicach 16 mln rubli z armią 1500 zdyscyplinowanych pracowników sytuowały go wśród liderów rynku dalekowschodniego.

W lutym 1915 roku wydano w stolicy 160 stronicową powieść s-f pt. „Pokojowi zdobywcy” w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy w cenie 1 rubla. Autorem był nikomu nieznany Mark Czertwan. Opowiadała ona o budowie sztucznych raf w zatoce Amur utrudniających nawigację z pomocą japońskich i chińskich chunchuzów pod patronatem i osłoną pracowników firmy "Артиг и Вейс”.

Te działania, były wystarczające, by uzasadnić konieczność internowania Orbanovskiego, Dattana i jego pracowników, a klientów zniechęcić do robienia zakupów w tej sieci, jednakże z jakiegoś powodu Ossendowski postanowił zaszarżować i zrobić przy okazji interes na boku.

Pod koniec czerwca 1915 roku Alfred Albers – drugi udziałowiec firmy – otrzymał z Petersburga list, z którego wynikało że niebawem pójdzie do drukarni drugi nakład książki oraz że jest już gotowy scenariusz do filmu na jej podstawie, zaś główny bohater zostanie ucharakteryzowany na Dattan’a. Jednakże wszystko to można cofnąć pod warunkiem wykupienia nakładu i scenariusza za 25 tysięcy rubli. Negocjacje między stronami trwały przez kilka miesięcy i zakończyly się pismem do prokuratury o wszczęcie postępowania w sprawie zniesławienia firmy „Kunst i Albers” przez właściela gazety „Czas Wieczoru”’ oraz autora napastliwych artykułów. Władze przeprowadziły rewizje w redakcji i mieszkaniu Ossendowskiego, które potwierdziły nie tylko to, że był autorem publikacji, ale że otrzymał za nie dodatkowo honorarium od szef firmy Churin i spółka w ramach walki konkurencyjnej. Nie jest też wykluczone, że wszystko było dokładnie uzgodnione a Ossendowski był tylko twarzą szeroko zakrojonej kampanii koncernu prasowego Suvorina prowadzonej we współpracy z rosyjskimi kupcami, bankierami i przemysłowcami, którzy poprzez wojenną histerię chcieli wyeliminować niemieckie firmy z rynku.

Wszystkie gazety w Petersburgu pisały o tym sensacyjnym przypadku, co wcześniej się nigdy nie wydarzyło w Rosji. Takiego blamażu jeszcze nie było. Ossendowski w swoim zacietrzewieniu wobec firmy „Kunst i Albers” mocno się zagalopował, co jak się wydaje miało swój początek podczas jego pierwszego pobytu we Władywostoku. Antoni zarabiał od 12 roku życia. Znając jego modus operandi można przypuszczać, że młody człowiek, który właśnie został członkiem Towarzystwa Studiów Regionu Amur zwrócił się do Dattana z prośbą o pokrycie kosztów jakiegoś przedsięwzięcia badawczego a ten mu odmówił. Być może była to praca "Węgliki kopalne i inne związki węglowe rosyjskiego Dalekiego Wschodu z punktu widzenia ich składu chemicznego" i być może dzięki tej odmowie Ossendowski, który musiał ją sam sfinansować uhonorownay został w 1907 roku nagrodą FF Busse’go w wysokości 300 rubli. Uraz do Dattana pozostał literatowi do końca życia.

Afera z szantażem nie zaszkodziła Ossendowskiemu, gorzej skończył Alfred Albers, który mimo swoich 38 lat i ogromnego majątku, został wcielony do armii rosyjskiej jako prosty szeregowiec i skierowany na front.

Ponieważ losy Ossendowskiego w armii Kołczaka a potem ucieczka przed bolszewikami są dobrze znane i opisane, więc przeskoczę do pobytu naszego bohatera w Japonii, do której dotarł we wrześniu 1921 roku i przypadkiem spotkał amerykańskiego wydawcę J.Pallena, który zaproponował mu napisanie wspomnień o ucieczce przed bolszewikami. Taka jest geneza książki „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”. Być może nie jest to zbyt istone dla sprawy, ale Pallen nie był aż tak przypadkową osobą, bowiem przez parę lat pracował w Harbinie jako urzędnik chińskiej komory celnej a ponadto prowadził mały folwark nad Sungari. Nawet, jeśli Ossendowski nie poznał go w czasie swojego pobytu w tym mieście, to na pewno Pallen musiał słyszeć o jego działaniach podczas rewolucji 1905 roku. Poza tym można zadać pytanie, co robił w Tokio pod koniec 1921 roku wydawca brukowych kryminałów z Chicago?

Ossendowski podczas pobytu w Japonii, USA a potem Polsce poruszył niebo i ziemię, by wydostać żonę Annę z Krasnojarska.

Kiedy dekretem z dnia 15 marca 1917 roku powołano do życia Komisję Likwidacyjną do spraw Królestwa Polskiego państwo Ossendowscy zgłosili chęć zmiany poddaństwa na polskie. Anna nawet została zatrudniona w tej Komisji. Przedtem była również jedną z założycielek w Petersburgu polskiego szpitala pod auspicjami Czerwonego Krzyża, działającego w latach 1914 -1916. Jako siostra miłosierdzia pomagała rannym polskim żołnierzom. W lutym 1919 trafiła do więzienia, gdzie spędziła pół roku. Skazano ją na pięć lat robót publicznych, ale wyrok udało się uchylić. Pojechała do Tomska a potem – nie wiemy jaką drogą – zjawiła się w Warszawie w kilka miesięcy po mężu. Było już za późno na ratowanie małżeństwa. Antoni spotkał u profesora Zaleskiego swoją dawną miłość jeszcze z czasów pobytu w Tomsku – skrzypaczkę Zofię Iwanowską-Płoszko – świeżą wdowę i matkę opłakującą szesnastoletniego syna, który padł w boju pod Ossowem broniąc Warszawy przed bolszewikami. Starszym bratem Zofii był Zygmunt Iwanowski – utalentowany malarz, na stałe przebywający od 1903 roku w Stanach Zjednoczonych a od 1917 roku nieodłączny towarzysz Igacego Paderewskiego. Zajmował się werbunkiem Polaków do Armii Hallera oraz kontaktami w tej sprawie z władzami francuskimi i brytyjskimi. Towarzyszył Paderewskiemu podczas wszystkich podróży krajowych i zagranicznych, w tym był z nim jako doradca na konferencji pokojowej w 1919 roku. Wrócił do domu po 3 latach pobytu w Polsce. Jego żona nauczyła się polskiego i pomagała pani Paderewskiej w działalności charytatywnej. Z kolei Jadwiga siostra Zofii – pianistka była do 1911 roku żoną profesora Zaleskiego.

Ślub niemłodej pary odbył się w zborze ewangelicko-augsburskim 10 czerwca 1923 roku. Konsystorz prawosławny ogłosił miesiąc wcześniej rozwód między Antonim a Anną.

Ex żona Anna musiała zadowolić się bezpieczeństwem w wolnym kraju oraz alimentami od męża w kwocie 3 mln marek miesięcznie (przed reformą walutową) składanych co kwartał u mecenasa Eberhardta. Anna żyła skromnie i znaczną część alimentów przekazywała do dyspozycji pani Lelewelowej na Polskie Towarzystwo Pomocy Ofiarom Wojny.

Po wyprawie afrykańskiej Anna widząc, czy raczej czytając w prasie o wystawnym trybie życia eks męża , w tym o polowaniu na słonie, wystąpiła do sądu o podwyższenie alimentów. Ustalono polubownie 50 dolarów miesięcznie.[8] W roku 1934 mieszkała przy Marszałkowskiej 62, zaś przed wybuchem Powstania Warszawskiego na Ochocie (Mianowskiego 3) w wynajętym pokoju od cioci Ireny Herbich[9]. Po wojnie znalazła się w Sztokholmie i jest tam pochowana na cmentarzu Norra Begravingsplatsen[10] . Na jej grobie umieszczono taki napis: „Świętej Pamięci z Bogolubskich Anna Antoniowa Ossendowska, ur.3.10.1882 w Tomsku, zmarła 22.02.1963 w Sztokholmie. Prosi o modlitwę”. Jak widać nigdy nie wyrzekła się męża Antoniego, za to zmieniła wyznanie na katolickie. W jej grobie pochowany jest Antoni Kazimierz Wojciuk (1931 – 2015). Może wychowanek?

Ossendowski po powrocie do Polski z impetem wszedł w struktury państwowo-urzędnicze, między innymi dzięki swojemu szwagrowi Tadeuszowi Jasionowskiemu, który w roku 1919 był ministrem robót publicznych w rządzie Ignacego Paderewskiego. Współpracował jako konsultant z Ministerstwem Spraw Wojskowych i Ministerstwem Przemysłu i Handlu. Wykładał w Wolnej Wszechnicy Polskiej, w Wyższej Szkole Handlowej i Wyższej Szkole Wojennej. A potem się wszystko posypało. W maju 1923 roku w Warszawie zmarła mu matka, w lipcu profesor Zaleski, pod koniec roku szwagier popełnił samobójstwo, zaś sztandarowa powieść Antoniego o ucieczce z Rosji i pobycie w Mongolii została bezpardonowo zaatakowana przez podróżnika i badacza Azji Środkowej i Tybetu Svena Hedina. Szwed zarzucał autorowi to, że w opisach geograficznych, przyrodniczych oraz etnograficznych nie dość, że mijał się z porawdą, nie dość, że fragment splagiatował, to jeszcze podpisał się tytułem naukowym tak jakby chciał zwykłemu reportażowi nadać walor naukowości.

Awantura ta dobrze służyła celom merketingowym, źle naukowym. W sposób drastyczny odcięli się od niego profesorowie Uniwersytetu Poznańskiego wydając oświadczenie, w którym stwierdzają, m.in „(...) Ossendowski nie jest wcale znany z prac naukowych na polu geografii i nauki tej ani w kraju ani poza krajem nie reprezentuje. Na książki podróżnicze Ossendowskiego patrzy geografia polska wyłącznie jako na utwory literackie, uważając, iż stosunek tych opowieści do nauki jest taki, jak stosunek powieści historycznej do ścisłego badania historycznego. (...)[11]

Żadna uczelnia nie chciała z Ossendowskim podpisać umowy na wykłady, tak więc od 1925 roku żył wyłącznie z pióra oraz odczytów. I chyba całkiem nieźle mu się powodziło, co skusiło złodziei do złożenia mu niezapowiedzianej wizyty wieczorem 16 marca 1931 roku. Gospodarza nie było, więc goście wynieśli 3 cenne brosze brylantowe, kolekcję biżuterii pochodzącej z Indii z szafirami i rubinami, 4000 zł w gotówce, papiery wartościowe, książeczki czekowe. Straty wyliczono na około 50 tysięcy złotych. Zginęły również dwa rozdziały powieści „Syn Belizy”.

Dopiero w 1931 roku – jak już większość zapomniała o aferze ze Szwedem – Ossednowski dostał wykłady w Wyższej Szkole Dziennikarskiej przy placu Małachowskiego 1.

Jako perfekcjonista dbał o to, aby i w jego otoczeniu wszystko działało jak należy. W kwietniu 1929 roku wygrał proces o uruchomienie windy w sądzie grodzkim z właścielem kamienicy przy ulicy Zgoda 8, gdzie mieszkał. Sąd uznał słuszność skargi i nakazał w ciągu 7 dni windę uruchomić. Trzy lata wcześniej miał nieprzyjemną przygodę pod domem. Na głowę spadła mu deska od rusztowania. Prosto z czwartego piętra. Przeżył. Nie zapominał o dobroczynności. W 1931 roku ofiarował 20 zł na kaplicę i ołtarz polski św. Antoniego w bazylice Zwiastowania N.M.P. w Nazarecie.[12]

Podczas wojny przeprowadził się na Grójecką 27 m 9. W Urzędowej KsiążceTelefonicznej dla Generalnego Gubernatorstwa widnieje jako dr nauk, literat, urzędnik zamieszkały Radomerstr. 27, telefon 820 83.

Do wykonywania zawodu musiał mieć kartę rejestracyjną wydaną przez Urząd Miejski. Zgubił ją w kwietniu 1940 roku i musiał ten fakt ogłosić w Dzienniku Obwieszczeń Miasta Warszawy, nr 16 z 04.05.1940 r. Zajmował się handlem oraz był zarządcą nieruchomości, tzw. Treuhändlerem kilkunastu pożydowskich domów u zbiegu ul. Stalowej i Inżynierskiej na Pradze.

Żona Zofia po długiej i ciężkiej chorobie zmarła 27.07.1942 roku i została pochowana na Cmentarzu Wojskowym w grobie syna. W dwa miesiące później w kancelarii parafii św. Jakuba w Warszawie sporządzono akt nawrócenia się na wiarę katolicką Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Żonę przeżył o 2,5 roku.

Zmarł 3 stycznia 1945 roku w szpitalu w Grodziski Mazowieckim i szczęśliwie - jako osobisty wróg Lenina - nie doczekał spotkania na żywo z NKWD. Po wyzwoleniu Warszawy pod pałac w Żółwinie przyjechało kilku oficerów tej formacji.

„O poszukiwaniach prowadzonych przez czekistów opowiedziały później panie Witaczkowa[13] i Krajewska. Zabrano je do samochodów i przywieziono na cmentarz, żeby pokazały miejsce pochówku. NKWDziści wydali grabarzowi rozkaz wykopania trumny z ciałem. Jeden z nich wyciągnął zdjęcie, podniósł do światła i patrząc na ciało w trumnie rzekł: „Wot! Eta on! Sukinsyn!”. „ [14]

W roku 1951 ze wszystkich państwowych bibilotek wycofano wszystkie utwory Ossendowskiego. Pisarz miał zostać zapomniany. I tak poniekąd by się stało, gdyby nie entuzjaści.

O pamięć o pisarzu upomina się nieustająco Towarzystwo Miłośników Milanówka. W 2004 roku władze Milanówka sfinansowały nowy nagrobek pisarza na miejscowym cmentarzu.

Natomiast śladami Ossendowskiego po świecie całym od kilkunastu lat podąża Witold Szirin Michałowski, odwiedzając archiwa, biblioteki, stowarzyszenia i starych ludzi, którzy jeszcze coś pamiętają.

Gorzej ma się sprawa z instytucjami urzędowymi. Do tej pory żadna państwowa instytucja nie zajęła się naukowym opracowaniem biografii pisarza, nie przygotowano do wydania jego dzieł, ba nawet nie przetłumaczono na polski powieści napisanych w języku rosyjskim.

Choć Ossendowski jest po Sienkiewiczu najlepiej rozpoznawalnym autorem za granicą – a w Mongolii jest nawet uważany nieomalże za bohatera narodowego – nie powstał żaden film, ani serial telewizyjny osnuty na kanwie przygód, które przytrafiły mu się w życiu.

Dobrze chociaż, że Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie ze środków Senatu RP sfinansowała kamień i tablicę pamiątkową poświęconą pisarzowi na wniosek Bernadety Geikiny-Tolstovej, Prezeski Oddziału Związku Polaków na Łotwie w Rzeżycy. Uroczystość osłonięcia miała miejsce w dniu 9 września 2017 roku podczas XXI Festiwalu Kultury Polskiej.[15]

[1] Tygodnik Petersburski, Nr 23, 1852.

[2] http://opochka.ru/article/tayny-biografii-m-osendovckiy-polskiy-pisatel-fantast

 

[3] http://rulife.ru/old/mode/article/119/

 

[4] Za kulisami sporu rosyjsko-chińśkiego. Korespondencja z Londynu. Kurier Warszawski, nr 33, 1926 r.

[5] a przedrukowanym przez gazetę „Goniec Wielkopolski” Nr 107 z 1925 roku.

[6] A. Ossendowski: Dzieje burzliwego okresu. Od szczytu do otchłani. Poznań 1925, s. 106-107

 

[7] Zagadnienia te omawia Ossendowski w felietonie pod tytułem ”Tajemniczy” Simonowicz – cień Rasputina” zamieszczony w Kurierze Warszawskim w nr 135 z 1936 roku.

[8] Głos Narodu, Nr 4, 1927.

[9] http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,16295240,Moja_babcia_wygrala_Powstanie_Warszawskie.html

[10] http://www.nieobecni.com.pl/index.php?s=grob&id=178103

[11] Postęp, nr 201, 1924.

[12] Kurier Warszawski, nr 38, 1931 rok.

[13] Z gościny w Żółwinie u państwa Witaczków korzytał nie tylko Ossendowski, ale i Maria Dąbrowska, Ewa Szelburg-Zarembina, Anna Kowalska, Stefan Krzywoszewski oraz wiele innych osób.

[14] https://kresy24.pl/osobisty-wrog-lenina-antoni-ferdynand-ossendowski/

[15]http://www.ryga.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/odsloniecie_tablicy_f__ossendowskiego_podczas_xxi_festiwalu_kultury_polskiej;jsessionid=64BD3E27F018565B5757370901A73655.cmsap1p

Dziadkowie Ferdynanda z synami

 

Osędowski Ferdynand Antoni – chemik, inżynier górnictwa, orientalista, badacz Syberii,
działacz społeczny i polityczny, pisarz, amator przygód, pracownik Instytutu Technologicznego
w Tomsku w latach 1900–1902 -  ПОЛЯКИ В ТОМСКЕ (ХIХ–ХХ вв.) Биографии, 2012

 

Kurier Litewski nr 70 1906

Książka Adresowa Petersburga  1917 rok

Nagrobek pierwszej żony Ossendowskiego w Sztokholmie

 

Nagrobek matki Ossendowskiego na Powązkach

Lucyn tablica pamiątkowa



tagi: ossendowski 

ewa-rembikowska
28 maja 2020 14:35
72     4617    22 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska
28 maja 2020 14:52

Dawno nie byłem w Żółwinie. Dwór podobno ktoś kupił. Nagrobek w Milanówku odnowiony

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 28 maja 2020 14:52
28 maja 2020 15:06

Podobno mocno przy tym działał Andrzej Pettyn od esperantystów.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @ewa-rembikowska 28 maja 2020 15:06
28 maja 2020 15:09

Nie wiem. On z tego co pamiętam, ma tu różną bardzo prasę. Opisał Swolkienia w słowach podniosłych kiedyś. Całkiem w oderwaniu od realiów

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @gabriel-maciejewski 28 maja 2020 15:09
28 maja 2020 15:19

To jest nieco dziwny człowiek, chyba już nie aktywny bo ma 82 lata. Faktem jest, że wydeptał odnowienie nagrobka Ossendowskiego. I bardzo dobrze.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ewa-rembikowska
28 maja 2020 18:43

Absolutnie rewelacyjna notka.Zaczynając od zagadnień politycznych i brawurowo opisanej działalności Komitetu Naczelnego administrującego Mandżurią oraz od powiązań z ministrem Sergiuszem Witte i zainteresowań okultyzmem a kończąc na awanturach ze Svenem Hedinem.

Skoro wspomniano w notce o madame Blavatskiej i wiarygodności opisów podróży Ossendowskiego w książce "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów" to warto też wspomnieć,że szwedzki "neutralny" ale niewątpliwie wybitny podróżnik i naukowiec Sven Hedin był gorącym germanofilem a już szczególnie zasłużonym dla III Rzeszy -trzykrotnie odznaczony przez Hitlera. W trakcie którejś z pierwszych wypraw do Azji mocno zadłużył się w Banku Niemiecko Chińskim. Sven Hedin był wąsko wyspecjalizowanym naukowcem a Ossendowski najwyraźniej "człowiekiem orkiestrą", który napisał "wspomnienia" a nie dzieło naukowe.

Kiedyś usiłowałam na google earth prześledzić trasę ucieczki Ossendowskiego. Na niektórych odcinkach, zwłaszcza bliżej Himalajów jest to trudne:))) Ale i tak go lubię: miał rozmach i wyobraźnię.

Ossendowski był nie tylko autorem książki o swojej dramatycznej ucieczce z Rosji Sowieckiej przez Azję ale i bohaterem bardzo bolesnej dla Niemiec wizerunkowo afery z tzw. dokumentami Sissona. Miał dostarczyć pracownikowi amerykańskiej misji 68 dokumentów rosyjskich w sprawie "niemieckiego śladu w rewolucji bolszewickiej" a konkretnie dowodów opłacania przez niemiecki rząd Lenina i Trockiego. Wiarygodność dokumentów Sissona najbardziej podważał ambasador amerykański w Moskwie od 1952 r George F. Kennan, który kontynuował politykę Harrimana czyli pro-stalinowską.

Jeszcze raz:gratulacje i dzięki wielkie.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @pink-panther 28 maja 2020 18:43
28 maja 2020 19:05

Dziękuję. Zbierałam materiał przez blisko 4 miesiące, ale uparłam się, żeby prześledzić co Ossendowski robił do 1918 roku. To jest dla nas terra incognita. Nikomu mie chciało się prześledzić jego życiorysu z okresu rosyjskiego a jest bardzo ciekawy. Nie ma też wywodu genealogicznego a by się przydał.

Awantury ze Svenem by nie było, gdyby Ossendowski nie poprzedził swojego nazwiska tytułem naukowym doktora, co nie zmienia faktu, że nawet jeśli coś tam zmyślił, to może dlatego, że nie mógł powiedzieć prawdy.  Sven jest postacią żałosną.

Ossendowski miał jakąś wtykę w KGB i sowieci koniecznie chcieli się dowiedzieć, kto to jest.

Ossendowski miał powiązania z wywiadem/wywiadami i po prostu nie mógł zdradzić swoich źródeł, musiał konfabulować.

zaloguj się by móc komentować

chlor @ewa-rembikowska
28 maja 2020 19:24

Z twarzy taki trochę szczurowaty. Silny węch.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @ewa-rembikowska
28 maja 2020 19:31

do czytania z zapartym tchem, brawo

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @chlor 28 maja 2020 19:24
28 maja 2020 20:26

Nie znam się na fizjonomice, może. Wydaje mi się, że był bardzo zdolnym chemikiem.

zaloguj się by móc komentować



ewa-rembikowska @chlor 28 maja 2020 20:28
28 maja 2020 21:05

Tylko, że Ossendowski nie lubił socjalistów a komunistów jeszcze bardziej.

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @ewa-rembikowska
28 maja 2020 21:30

Ciekawy jest pewien wątek polskich podrózników z II RP którzy piszą książki relacje ze swych podróży. Mamy Ossendowskiego i Arkadego Fidlera - i kierunki ich podróży kolonie Francuskie.

Fideler - jest w Indochinach i na Madagaskarze [ projekt jego pozyskania od Francji] a Ossendowski w Afryce Francuskie [Tunezja, Algier] - to jest jakby misja rozpoznawcza siły Imperiu Francuskiego - stan koloni i polityki Paryża wobec nich jako wskaźnik mocy państwa.  Co do Afryki to jest jeszcze ten projekt Liberii jako części II RP no i ta słyna Liga Morska i Kolonialna.

Sens działaność podróżniczej i edytorskiej po I wojnie Ossendowskiego jest częścią jakby częscia większej układanki.

Kwestia obecności Ossendowskiego na Syberii i Harbinie - jest częścią jescze innego projektu - czyli partycypcji Polaków w rozkwice gospodarki Syberii tam była silna emigracja ekonomiczna i olbrzymia rola polskeigo żywiołu. Harbin i dzieje tamtejszej koloni polskie oraz jej siła społeczna i ekonomiczna [np. późniejsza rola właściciela fabryki sklejki]  dawała Ossendowskiemu tą organizacyjna moc w czasie rewolucji.

Można powiedzieć że Polacy byli na tych terenach nośnikiem cywilizacji łacinskiej i etyki pracy zatem planowali dłużej i byli bąrdzie odporni na rosyjską bizantyjską korupcję biurokratyczną.

I to w zderzeniu a bardziej pewnej nie wrogiej relacji z siłą klanów kupieckich starowierców dawało chyba nam ta przewagę na Syberii i możliwośc tworzenia etnosu Sybiraka.

To że de Witte wsperia młodego pracowitego Polaka jest już bardziej zrozumiałe - na nim może polegać bardziej i dłużej niż na młodym rosjaninie wrośnietym w tradycje biznatyjskiego przekupstwa

I co do kultowej Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów. Konno przez Azję Centralną -  to  jest tam jeszcze ten element zdjęć które nie pasują do treści którę mylą tropy - taki szyfr dla poszukiwaczy skaru barona. No cóż na krótko przed śmiercią  w Otwocku odwiedza go oficer niemiecki kuzyn  Barona.

Co do wątku antyniemieckego czyli krucjaty przeciw spółce niemieckiej i pruskiej agenturze wpływów. To jest stały od XVIII wieku wątek zderzenia niemieckich wpłwów w Carskie Rosji z polskim wpływami i częstej wygranej Niemców przez ich sieć Baltendeutchów w elitach carskiej administracji i armii. 

Problemy z Hedinem to też pokłosię  prezentacji niemieckiej gwiazdy Azji czyli Barona Ungrena nie jest on dobrze opisany a przecież to Berlin operowała w Chinach cesarskich i po rewolucji z  1911 [misje wojskowe].

Można powiedzieć że fazy życia Ossendowskiego to fazy polskiego stosunku do Rosji a potem świata - mamy etap zagospodarowania Syberi i  budowy bazy ekonomicznej mamy etap destrukcji Carskie Rosji przez udział w rewolucji 1905 [ i jest pewna  inna droga w czasie rewolucji październikowej gdy Polacy masowo w niej uczestniczą w ramach walki z caratem - tu Ossendowski wybiera inny obóz] oraz kolejna kwestia to etap eksploracji czyli szukanie rynkow w koloniach.

I taka mała anegdota jak często dzienikarze szukali przed wojną poklasku w ramch opisywania reoportaży z  podrózy po świecie. Jedna południówka z Łodzi - opisywała realcja jej dzienikarza z podróży do Afryki - Kamerin , Kongo , Liberia - ówże w jednym portów nabył po okazyjnej cenie marynarke i spodnie pumpy. Gdy wrocił do kraju zadawłszpanu a w gorszym czasie chciał przenicować marynarkę  i zdziwił się że wszyta metka mówiła że uszyto ją w Łodzi - w zakładzie  krawieckim  ulicę dalej od jego mieszkania.

Podobny element poszukiwania rynków zbytu w krajach "trzeciego świata" mamy też w czasach PRL za ekipy Gierka też jesteśmy tak głodni podróży , świata, eksploatacji [ nie załapaliśmy  się na zdobycie ośmiotysieczników to wchodzimy zimą] i pokazania się ale i próba handlu i też jak w 39 łamię nam się ciekawość w ramch ekipy Jaruzela w III RP dopiero ostatnio mamy ten pęd do bycia i pokazania się oraz dumy - i chyba znowu nam tą postawę dumy chcą nam przetrącić.

A co do notki - widać tę czas i pracę oraz ciekawe ujęcie tematu.

Co mogę napisać zrobione z serca a nie dla zapłaty - Bóg Zapłać. 

zaloguj się by móc komentować

emirobro @ewa-rembikowska
28 maja 2020 21:41

Wspaniale opracowanie tematu. Gratuluje.

Pisze pani, ze starano sie Ossendowskiego wymazac z pamieci ale to sie nie udalo bo mial zbyt duzo entuzjastow. Jednym z nich byl Rene Guenon, z ktorego ksiazki zatytuowanej "The Lord of the World" (Le Roi du Monde) dowiedzialem sie po raz pierwszy o nim w latach osiemdziesiatych. Bylem zafascynowany, ale prawie nikt z moich znajomych o nim nie slyszal.

Pani uwaga, ze:
"Błyskawiczna industrializacja oraz ogromny postęp ilościowy i jakościowy w rolnictwie syberyjskim zagrażały w sposób realny interesom zachodnich koncernów."

Przypomina mi to sytuacje nowego jedwabnego szlaku.

Czy zamierza pani dokladniej opisac dlaczego NKWD tak pilnie go poszukiwalo?

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @Nieobyty 28 maja 2020 21:30
28 maja 2020 22:13

Dziękuję za ciekawe uzuspełnienie. Wyprawy Ossendowskiego do Afryki finansowali Francuzi. Bez wątpienia tam też był wątek wywiadowczy.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @emirobro 28 maja 2020 21:41
28 maja 2020 22:15

Bo miał wtyczkę w NKWD, która dostarczła mu materiałów z wnętrza potwora. I szukano Ossendowskiego, by zasięgnąć u niego języka, kto to jest/był.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ewa-rembikowska 28 maja 2020 19:05
28 maja 2020 22:21

Wtyka w KGB? To jest najlepsze ze wszystkiego:))

Chylę czoła przed ogromem wysiłku,żeby odtworzyć genealogię rodziny i odtworzyć jego niesłychanie bogate życie. Kiedy czytałam tę książkę ,zwłaszcza info,że uciekał z Krasnojarska , bo już był na liście poszukiwanych przez Czeka, to nie mógł swoimi wspomnieniami narażać ludzi, którym się uciec nie udało albo nie mogli uciekać.

Pamięć o Ossendowskim uczciło  Wydawnictwo LTW w Łomiankach, wydając bardzo wiele jego książek,natomiat wydawnictwo Zysk i Ska wydało "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów" w 2009 r. W TVP był odcinek z serii "Errata do biografii" (jeden z kilkudziesięciu) o Ferdynandzie Ossendowskim ale youtube zdjął ten właśnie odcinek.

 

 

https://gloria.tv/post/wCGqZN4XNJbJ2roMC7WTkY8AB

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ikony58 28 maja 2020 22:10
28 maja 2020 22:23

Nie znałam, bardzo bystry komentarz Ossendowskiego do książki. W sumie nie dziwię się, że władzom się ni podobał.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @pink-panther 28 maja 2020 22:21
28 maja 2020 22:29

Postać bez wątpienia fascynująca i zasługująca na niejeden doktorat oraz zrobienie porządnej genealogii sięgającej do jego przodków, kórzy jako elektorzy wybierali królów: Jana Kazimierza w roku 1648, Jana III. r. 1674. Augusta II. r. 1607, Stanisława Augusta r. 1764.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @ewa-rembikowska
28 maja 2020 22:45

Genialny artykul,  Pani Rembikowska,...

... chapeau bas  !!!

Co za wspanialy bylby film o Ossendowskim... dzieki, ze go Pani uratowala od zapomnienia, bo historia autentycznie fascynujaca.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Paris 28 maja 2020 22:45
28 maja 2020 22:47

Syberia jest fascynująca, w ogóle umieszczenie tam fabuły (Władywostok, Harbin) to faktycznie byłby hit.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ewa-rembikowska
28 maja 2020 22:59

No pani Ewo,czyta się jednym tchem całe opracowanie ,wraz z komentarzami nawigatorów... Materiałów jest skąpo i trzeba szukać dobrych źródeł. Napracowała się pani." Tym bardziej, że większość życia spędził na obszarze, gdzie archiwa płonęły jak zapałki a ludzie znikali lub na wszelki wypadek tracili pamięć."Otóż to... To bardzo interesująca postać i chyba najciekawsza w opisywanych dotąd notkach. Bolszewicy zaciekle go poszukiwali i dlatego rozkopali jego grób w W-wie w 1945 r.,bo mieli pewność,że w 1918  roku Ossendowski  przekazał na Zachód materiały, potwierdzające, że Lenin był agentem wywiadu niemieckiego, a rewolucja październikowa i stworzenie partii bolszewików zostały sfinansowane przez kajzera Wilhelma II. Kłaniam się pani Ewo.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @pink-panther 28 maja 2020 22:21
28 maja 2020 23:50

Ciekawe dlaczego na VOD TVP jest jedynie 45 odcinków, a wikipedia podaje, że cykl "Errata do biografii" to 49 odcinków. I nie ma pana Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Może historia "człowieka do wynajęcia" nie pasuje ?

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @ArGut 28 maja 2020 23:50
29 maja 2020 00:02

Sorry, faktycznie, może dlatego, że odcinek ten reżyserował Grzegorz Braun.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ArGut 28 maja 2020 23:50
29 maja 2020 00:25

Daję do porównania listę odcinków na wiki -49 i na VOD -45. Na VOD  nie widzę odc.36 " Świadkowie Katynia", odc. 49 "Ferdynand Ossendowski", odc 22 "Kazimierz Koźniewski" i coś jeszcze.

zaloguj się by móc komentować

Draniu @BTWSelena 28 maja 2020 22:59
29 maja 2020 06:52

Partia bolszewicka u zarania to była partia w 100% żydowska. Pieniądze na ich działalność przychodziły z USA. Istnieją dokumenty ,ktore swiadczą o tym fakcie.

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @emirobro 28 maja 2020 21:41
29 maja 2020 08:19

Książka Le Roi du Monde jest z roku 1927 a w roku 1924 Ossendowski przebywał we Francji, gdzie spotkał się nie tylko z René Guénon:

Table ronde (1924) – René Guénon, Ferdinand Ossendowski et Jacques Maritain à propos du baron Ungern

 

https://ungernsternberg.wordpress.com/2014/10/22/table-ronde-1924-rene-guenon-ferdinand-ossendowski-et-jacques-maritain-a-propos-du-baron-ungern/

zaloguj się by móc komentować

atelin @ewa-rembikowska
29 maja 2020 09:18

Już wczoraj chciałem przeczytać, ale żona wcześniej wróciła z pracy.

Rewelacyjna notka. Rimbaud i Zumbach powinni Ossendowskiemu buty czyścić. Mnie jednak zastanawia fakt jego bezkarności.

Napisała Pani: "Musiał znaleźć czas, by się ożenić. Jego wybranką została najprawdziwsza Rosjanka Anna Nikołajevna Bogolubska (Анна Николаевна Боголюбская) , córka tajnego radcy dworu, naczelnika wydziału górniczego w Tomsku, który nadzorował wszystkie tamtejsze kopalnie, wnuczka duchownego prawosławnego. Jej stryjowie oraz bracia zarządzali kopalniami złota na Syberii."

Od razu z tyłu głowy zapaliła mi się znajomość Piłsudskich z Zubowem. Siedzę i myślę, co mam o tym myśleć. Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Nieobyty 28 maja 2020 21:30
29 maja 2020 09:21

Do nich trzeba dodać jeszcze Bronisława Piłsudskiego. Pacz Pan jak łatwo niektórym przychodziła ucieczka z Syberii.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @atelin 29 maja 2020 09:18
29 maja 2020 09:28

Ossendowski widać wiedział, do których drzwi zapukać i zostać przyjętym. Niestety w sumie nic nie wiemy o pani Annie, być może nieco materiałów jest w Szwecji w archiwum , gdzie trafiła chyba zaraz po wojnie. Zdjęcie też by się przydało.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @atelin 29 maja 2020 09:18
29 maja 2020 09:30

Szkoda, że pan Michałowski, który robił dużo szumu, jaki to z niego znawca życia Ossendowskiego i do jakich archiwów on nie dotarł, nie zrobił najprostszej rzeczy na świecie i nie pozbierał zachowanych akt metrykalnych.

zaloguj się by móc komentować

atelin @ewa-rembikowska 29 maja 2020 09:30
29 maja 2020 10:02

Próbowałem się przed chwilą bujać po rosyjskich stronach, na hasło Анна Николаевна Боголюбская wyskoczyło mi coć takiego: na samym dole gugla napis: "W odpowiedzi na skargę, którą otrzymaliśmy w związku z amerykańską ustawą Digital Millennium Copyright Act, usunęliśmy wyniki (1) z tej strony. Jeśli chcesz, możesz przeczytać tę skargę na stronie LumenDatabase.org." 

zaloguj się by móc komentować


atelin @atelin 29 maja 2020 10:09
29 maja 2020 10:19

Przepraszam, ale to wina euforii - teraz do mnie dotarło, że chodzi o Zofię.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ikony58 29 maja 2020 10:19
29 maja 2020 11:28

Patrząc na ostatnie ze zdjęć Ossendowskiego to bym powiedziała, że jest to człowiek w ostatnim stadium jakiejś choroby. Na mojego nosa zmarł z przyczyn jak najbardziej naturalnych, tym bardziej że wiemy, iż podczas pobytu w Afryce zaraził się jakąć chorobą tropikalną i potem miał problemy zdrowotne. Poza tym Ossendowscy nie byli rodziną długowieczną, nie mieli genu długowieczności.

zaloguj się by móc komentować

mooj @ikony58 29 maja 2020 10:19
29 maja 2020 13:19

To (wizyta) było pożywką dla hipotez o ewakuowaniu się / ucieczce. Aktu zgonu w Grodzisku nie ma, może (powinien) być w Brwinowie - ale to nie jest rozstrzygające i nie było (wszak grób rozkopywali). Podobnie jak i relacje o zgonie. 

Ale to raczej blablabla, chyba jednak zmarł.

zaloguj się by móc komentować


Nieobyty @ikony58 29 maja 2020 10:18
29 maja 2020 13:53

Trzeba zaznaczyć że  oficerem na służbie barona był Kamil Giżycki po powrocie miał kontakt z Ossendowkim oraz plantację w Liberri a w 39 wrocił do Polski. To tak trochę umyka w opowieściach o Baronie. 

Co do złota Barona  czy to był fragment części rezerw złota Banku Państwowego Imperium Rosyjskiego jaki gen Kappel zajął w Kazaniu i którym rozporządzał Kołczak płacąc za dostawy, część złota przejął w ramach zdrady admirała Legion Czeski. Baron miał  mieć jakoby pół tony złota [część carskiego a reszta z ograbionych klasztorów].

Koniec Ungrena Baron wynikał z faktu podpisania układu Japoni z bolszewikami  na rope z Sachalina i cofnięcie dostaw sprzętu wojskowego [np. amunicji] dla barona.  W akcji desperacji wkracza Baron  na tereny sowietów gdzie zostaje  rozgormiony a po drugiej stronie walczy kawalerzysta Graf Rokossowski.

Sens mitu szalonego barona [np. legandarny skarb] jest chyba w inny miejscu chodzi tu o przykrycia próby pewngo przedwczesnego aliansu lamizmu z herezjami protestanckim kolejną próbę podejmą naziści a uda się to anglossakim heretykom po II wojnie  którzy się tego jednak wycofują po bliższym spotkaniu z pewnymi formami kultu w obrębie lamaizmu .  

I wracając do Ossendowskiego i efektów wizyty w Farancuskie Afryce Pólnocnej - jako tak się składa  że nasza siatka wywaidowcza w Algierze  była nadzwyczaj sprawna a po wojnie Maroko jest miejscem osiedlenia i admirała Unruga i płk Stanislawa Gano ostanieg oszefa dwójki.   W obu krajach mamy  też firmy jakby zapalecze ekonimczne ta w Algierze zajmwoła się i to zyskownie handlem artykółami zbożowymi które nie były na kartki w okupwa Francji oraz reście Lewantu.   przysluga dla amerykanów spali nasze siatki wobec Paryża ale zostało Maroko tylko tam już było szereg służb węszących za polskim siatkami.

Jak rolę miały raporty i analizy Ossendowskiego z wyjazdów by przygotwać dane do budowy baz dla dwójki w Afryce Północnej - bo na drugim końcu świata po wojnie  Chińczycy rozparwiają się z resztakami koloni polskiej w Harbinie i deportują do PRL. 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @atelin 29 maja 2020 09:18
29 maja 2020 14:02

Uważam, że "ludzi do wynajęcia" nie ma co porównywać. Jan Zumbach to była inna historia i jak w przypadku pana Ferdynanda z jakiś nieznanych nam powodów nie do opowiadania. Nawet skład Dywizjiony 303 mimo dziesiątek lat po rozformowania ciągle jest płynny i "nie do końca ustalony". Historie, zaś, poszczególnych pilotów jakże odmienne.  

zaloguj się by móc komentować

ArGut @ewa-rembikowska 29 maja 2020 00:02
29 maja 2020 14:03

To dość odważna teza. Postawie równie odważną, może pan Grzegorz Braun niczego w polskiej historii nie powinien już tykać BO TO ZNIKNIE.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ikony58 29 maja 2020 10:18
29 maja 2020 14:10

Ikony ,jesteś kopalnią linków i świetny w wyszukiwaniu takich historii. Ungern von Sternberg ukrył ten skarb,nie wywiózł za granicę,jak planował.A co się z nim stało,ten fakt nie wyszedł na światło dzienne.Czy rzeczywiście Ossendowski  tajemnicę ze sobą do grobu zabrał? .Żaden z polskich pisarzy międzywojnia nie był tak znienawidzony przez Związek Sowiecki jak Antoni Ferdynand Ossendowski.Głównie za literacki poetret "Lenin",bolszewicy uważali ,że kala ich świętość,bo pisał o zbrodniach i potwornościach, jakie niósł ze sobą bolszewizm.W PRL cała jego twórczość została objęta ścisłą cenzurą..Cenzura przegapiła tylko brazkową książeczkę Kornela Makuszyńskiego  „Awantury i wybryki małej małpki Fiki-Miki”, gdzie jest uwidoczniony podróżnik....

 



 



 

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @atelin 29 maja 2020 09:21
29 maja 2020 15:15

To jest szerszy teamt i są  prace o Polakach i ich losach na Syberii i ich kolejnych przyjazadach i powodach  np. Powstanie Zabajkalskie.

Może powiedzieć że te obszary nie tylko cierpały na brak rąk do pracy ale wymagały nieprzeciętnych rzutnych jednostek w tym indywidualizm Polaków dawał im możliwości. Co do łatwości ucieczek - to już  jest trochę inna rzecz kto uciekał gdzie, kto finansował.   

Przebicie  się do oceanu spokojnego i zmian a krajach dalekiego wschodu troche to zmieniło bo wczęśnie ucieczki  były na zachód chyba że Beniowski i jego statek. 

Moskwa daleko a koszta urzędników  duże ale i podjeście  ludzi szlaków bardzie merkantylne bo tam biegł Wielki Herbaciany Szlak  [ obecnie tą samą prawie liną idzie kolej transyberyjska]  i  wszystko na szlaku można kupić. I jeszcze tak ciekawostka komora celna  w Kiachcie przed Powstaniem Listopadowym już szedł tam handel towarami z królestwa  zatem  byli tam zawsze nasi ludzie od ruchu  Rosji na wschód.

zaloguj się by móc komentować

mooj @ewa-rembikowska 29 maja 2020 13:38
29 maja 2020 16:40

Ale tam mieszkał bezpośrednio przed pobytem w szpitalu w Grodzisku (gdzie AZ nie ma)

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ikony58 29 maja 2020 15:44
29 maja 2020 21:08

Ikony --dziękuję bardzo...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @mooj 29 maja 2020 16:40
29 maja 2020 21:18

Mieszkał w Żółwinie. Tam była Centralna Doświadczalna Stacjęa Jedwabnicza.

https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-perla-w-kokonie,nId,3956310

 

Bardzo ciekawy temat. A kogóż tam nie było?

zaloguj się by móc komentować

mooj @ewa-rembikowska 29 maja 2020 21:18
29 maja 2020 21:45

Ano ciekawy. Dla okolic - także dalszych - doświadczenie pokoleniowe. A nasadzone wtedy w bardzo różnych miejscach morwy do "prawie dziś" można było spotkać i owoców skosztować także w miastach.

Co do artykułu - nie wiem czy wzory nie wchodziły w skład masy upadłościowej (tzn czy opieranie się na nich, ich stosowanie nie było / jest) w pełni legalne. Dziś, jak ktoś się postara, to może wybierać spośród krawatów Milanówka i Hersego produkcji AD 2020. Herse też w większości sprowadzał i jedynie metkował jedynie - a pisze nie o XXI w. a o latach świetności marki.

Z ciekawostek: pytałem sprzedających i wg ich opinii zdecydowania większośc klientów w ogóle marek nie kojarzy. Biorą bo produkt OK, ale marka nie wpływa (albo wpływa minimalnie). Ja odwrotnie, w produkcie nic nadzwyczajnego nie widzę, jedynie  "snobizm" na markę mnie przekonał.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @mooj 29 maja 2020 21:45
29 maja 2020 22:00

Pasjonaci się napracowali, ludzi ugościli w najgorszym okresie a potem przyszła transformacja i zaorała wszystko. Absolutna tragedia.

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @stanislaw-orda 29 maja 2020 23:18
30 maja 2020 08:43

Jeśli numeracja się nie zmieniła. Czy ktoś może powiedzieć coś o tej ulicy i dzielnicy? 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska 30 maja 2020 08:43
30 maja 2020 11:40

https://www.citywalls.ru/house6845.html

 

W rosyjskiej Wiki znajduje się  info, że istnieją dwie ulice Posadskoje w Petersburgu  (Mała i Wielka),  obydwie w rejonie Pietrogradzkim (miejski okręg Posadskij).

Na Wielkiej Posadskiej znajduje się dom również pod nr. 14, ale on  "nie pasuje", bo jest  to budynek dawnej myjni samochodowej przeznaczony do rozbiórki (mieli  tam budować  jakieś wielki gmaszysko i może już zbudowali).

Ossendowski,  jako wróg sowietyzmu (zwłaszcza po wydaniu w 1930 r. ksiązki zatytułowanej "Lenin - bóg bezbożników", nota bene u nas cenzura żydokomuny skróciła ten  tytuł tylko do "Lenin"), nie był zbyt hołubiony przez  akademickich, etatystycznych historyków.

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska
30 maja 2020 16:04

jeszcze taka dygresyjka, czyli tekst z „Wiadomości” (londyńskie) Nr 616 z 19 stycznia 1958 r.
(rubryka: Szkiełkiem i okiem)'

Uwaga: tekst ukazał sie w  styczniu 1958 r., zatem jego narracja prowadzona jest czasie teraźniejszym.

***********

Jerzy Kasprzycki spędził w jesieni 1956 kilka tygodni w Mongolii i jak pisze w "Przekroju" (nr 643) w Urdze (Ułan-Bator) natknął się przypadkiem na starego Mongoła, który go zapytał o polskiego "adiutanta" słynnego barona Ungern von Sternberg rozstrzelanego przez bolszewików w czasie rewolucji w 1920 r. Okazało się, że w Mongolii krąży dotąd legenda o bezcennym skarbie ukrytym przez Ungerna w górach za Bajkałem. Gdzie go ukrył miał wiedzieć tylko jeden człowiek: ów Polak z otoczenia Ungerna, F. A. Ossendowski.

W książce swej "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów" opisał Ossendowski wspólną z Ungernem bytność w klasztorze buddyjskim w Narabanczi-Kure, w czasie której stary kapłan przepowiedział Ungernowi, iż zginie od kuli (tak też się stało), a Ossendowsklemu , iżn ie zamknie oczu dopóki nie zjawi się przed nim Ungern zapowiadając ostatnią jego godzinę. Ossendowski przebył lata okupacji w Warszawie, a po powstaniu warszawskim, ciężko chory, znalazł schronienie w Żółwinie, w okolicach Leśnej Podkowy w domu pp. Witczaków.

W styczniu 1945 nastąpiło widoczne pogorszenie stanu zdrowia, i wtedy właśnie zjawił się w Żółwinie młody oficer niemiecki, podający się za bratanka "krwawego generała".

Oficer zażądał natychmiastowego wpuszczenia go do chorego i odbył z nim kilkogodzinną rozmowę. Następnego dnia Ossendowski umarł.

Otoczenie, znające relację o przepowiedni kapłana buddyjskiego, powiązało datę śmierci ze zjawieniem się przedstawiciela rodu Ungernów, a dr Stanisław Jagielski oplsał okoliczności śmierci pisarza w numerach 102 i 107 "Przekroju" z 1947 r. w artykule pt. "Ostatnia tajemnica F. A. Ossen- dowskiego". Dr Jagielski uzupełnił obecnie dawną swoją relację o nowym szczegół.

W czasie owej przedśmiertnej wizyty z pokoju chorego znikł znajdujący się tam, a stanowiący własność dr. Jagielskiego egzemplarz książki Ossendowskiego "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”, posiadający szczególną wartość dlatego że w grzbiecie jego ukryty był mikrofilm z opisem rewelacyjnego wynalazku inż. Jerzego Mikulina, który opracować miał metodę skutecznego chronienia metali przed korozją. Wynalazca zginął w czasie Powstania warszawskiego, a dr Jagielski znalazł się za drutami obozu. Po odzyskaniu wolności rozpoczął trwające do dziś poszukiwania owego porucznika Ungerna von Sternberg i zdołał ustalić, że działał on w czasie wojny pod pseudonimem „Dollert” jako szef wywiadu IX armii niemieckiej gen. Ericha von dem Bacha-Zelewskiego, po czym ślad po nim zaginął. Mieszkająca w Austrii siostra zaginionego wyszła za mąż za Amerykanina i wyjechała do Stanów Zjednoczonych nie zostawiając adresu.

Kwestia skarbu za Bajkałem zeszła więc na drugi plan. Ale i samym skarbie dr Jagielski ma też coś nowego do powiedzenia. Twierdzi mianowicie że Ossendowski ze znaczącym uśmiechem utożsamił kiedyś fotografię piramidki-kopczyka na str. 104 przedwojennego wydania "Puszcz polskich" (swego autorstwa) jako krajobrazu z okolic... źródeł Amuru za Bajkałem. Podpis pod fotografią brzmi zagadkowo: "Na szlaku wielkiej wojny" a sarna ilustracja nie wiąże się z tekstem. Dr Jagielski dopatruje się w tym związku z miejscem ukrycia skarb. (…)

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 30 maja 2020 16:04
30 maja 2020 16:15

Tak się zastanawiam, czy nie są to takie sobie bajania, aby ukryć fakt, że Ossendowski miał dużą wiedzę o różnych ludziach i wydarzeniach, zbierał informacje, przekazywał je, może coś tam negocjował. Zawsze lepiej jak ludzie pytają o skarb jak o jego kontakty.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska 30 maja 2020 16:15
30 maja 2020 17:11

Jedno nie wyklucza drugiego, choć oczywiście hagada o  poszukiwania skarbu po rozmaitych ciekawych okolicach  to wcale dobra "przykrywka" dla działań stricte rozpoznawczych vel wywiadowczych.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 30 maja 2020 17:11
30 maja 2020 19:25

Po prostu za bardzo temat był pompowany (i tak jest do tej pory) jakby dla odwrócenia wzroku od prawdziwych celów aktywności Ossendowskiego. Myślę, że on mógł wieźć pieniądze lub  jakieś ważne informacje. Taka zbitka się wytworzyła "Ossendowski = skarb Krawego Barona."

Gdyby chodziło o prawdziwy skarb, to odbywałoby się to w absolutnej ciszy a kto by coś pisnął, to na drugi dzień, by go nie było.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska 30 maja 2020 19:25
30 maja 2020 19:41

Im mniej o czymś wiadomo, tym większe pole pozostaje do zagospodarowania go fantazjowaniem.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @stanislaw-orda 30 maja 2020 11:40
31 maja 2020 08:45

link:

jak się kliknie w fotkę w lewym górnym rogu, to otworzy się galeria 34 zdjęć  budynku znajdującego się pod numerem 14 przy Małej Posadskiej

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 31 maja 2020 08:45
31 maja 2020 10:03

Z komentarza

W tym domu mieszkali:

1914 - 1916 poeta S. M. Gorodetsky (VPG 1915. O. III. C. 167, 1916. S. 174)

1914 - 1915 pisarz A.I. Dolivo-Dobrovolsky (VPG 1915. O. III. C. 205).

1915 - 1915 architekt Y. M. Kovarsky (VPG 1916. O. III. C. 318, 1917. S. 322).

1916 - 1917 architekt M.I. Roslavlev (VPG 1917. O. III. C. 588).

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska 31 maja 2020 10:03
31 maja 2020 10:36

Na A. F. Ossendowskiego najwyraźniej obowiązuje nadal  "zapis" cenzury.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 31 maja 2020 10:36
31 maja 2020 11:46

To jest tylko forum prywatne, więc może nie można wymagać zbyt wiele. I tak bardzo ciekawe są te zdjęcia. Dobre i tyle.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
1 czerwca 2020 19:54

No proszę, wrzuciłam artykuł na portal genealodzy.pl i mam odzew.

Dziadkowie Antoniego Ferdynanda mieli całą gromadkę dzieci a nie tylko trójkę jak myślałam.

1/Feliks Franciszek Ignacy, * Lucyn 21 IV 1842 

2/ Waleria Wiktoria Maria, * Lucyn 27 XII 1845 
3/ Mikołaj Fortunat, * Lucyn 3 III 1848 
4/ Teresa Maria, * Lucyn 30 VIII 1850 
5/ Jadwiga Maria, * Lucyn 3 IV 1852 

6/ Marcin, koło 1855, ale nie w Lucynie

7/ Władysław, * Lucyn 1 IV 1858 
8/ Aleksander Jan, * Lucyn 10 V 1860 

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @ewa-rembikowska
1 czerwca 2020 22:51

Wyjaśniło się też pochodzenie Ignacego zmarłego w 1893 roku a pochowanego w Rzeżycy. Jego ojcem był Aleksander prawdopodobnie brat dziadka Antoniego. Ignacy miał tak naprawdę trzy imiona Piotr Paweł Ignacy i w ostatnich latach był sekretarzem gubernialnym w tejże Rzeżycy.

 

 

zaloguj się by móc komentować


maria-ciszewska @ewa-rembikowska
2 czerwca 2020 09:31

Pani Ewo, dziękuję za wspaniałą notkę. W jednym artykule zawarła Pani w sposób zajmujący więcej ciekwych informacji, niż śp Michałowski w swoich książkach.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @maria-ciszewska 2 czerwca 2020 09:31
2 czerwca 2020 09:45

Bo problem polega na tym, że panu Michałowskiemu Ossendowski był potrzebny do lansu własnej osoby a nie pisarza. Też myślę, że w ciągu 4 miesięcy zebrałam więcej informacji niż on w ciągu 20 lat. Na dodatek od niedzieli brać genealogicza buszuje po - jak się okazuje - chyba niedawno zdigitalizowanych aktach metrykalnych z Rzeżycy i Lucyna i dyskutanci wyciągnęli naprawdę masę nowych dokumentów. Aktu urodzenia pisarza na razie nie udało się znaleźć a ja będę pisała do ichniego Instytutu Literatury, gdzie przechowują autobiografię pisarza. Może uda mi się ją ściągnąć.

Dziwię się, że pan Michałowski podróżował śladami pisarza, wstępował do archiwów i nie zebrał podstawowych dokumentów o rodzinie.

Kupiłam jedną z książek Michałowskiego  i się rozczarowałam mocno.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Nieobyty 28 maja 2020 21:30
2 czerwca 2020 10:05

Nie tylko kierunek francuski był badany przez polskich podróżników-pisarzy. Major Mieczysław Lepecki eksplorował Amerykę Południową. Legun, piłsudczyk, sanator, oficer Wojska Polskiego, wysoki urzędnik państwowy. Napisał masę książek podróżniczych. Dla odbycia swoich podróży bywał urlopowany, raz nawet czasowo przeniesiony w stan spoczynku. Ponoć jeździł głównie w poszukiwaniu terenów dla osadnictwa polskiego.

Czytałam Niknący świat - relację z Brazylii. Dobrze się czyta, masa ciekawych szczegółów. Zastanawiające jest, że autor poświęcił mnóstwo czasu i zdrowia na poszukiwanie akwamarynów nad trudnodostępną rzeką. Poszukiwacze złota pukali się w głowę. Czego tak naprawdę szukał?

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @ewa-rembikowska 2 czerwca 2020 09:45
2 czerwca 2020 10:09

To sdamo myślę o Michałowskim. Częściowo usprawiedliwia go fakt, że w latach '80 trudniej było o dostęp do dokumentów i archiwów, z drugiej strony - żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali Osendowskiego.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @maria-ciszewska 2 czerwca 2020 10:09
2 czerwca 2020 10:21

Chociażby sprawa Anny z Bogolubskich - Michałowski w jednej ze swoich książek nie jest pewien, czy Ossendowskiemu udało się sprowadzić żonę do Polski, uratować ją z odmętów rewolucji. Wydaje się, że w czasie kiedy badał ślady mistrza, ta wiedza była dostępna.

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @maria-ciszewska 2 czerwca 2020 10:21
2 czerwca 2020 10:28

Problem polega na tym, że w latach osiemdziesiątych może było mu trudno, ale cztery, pięć, czy sześć lat temu to jednak biblioteki cyfrowe już działały i stamtąd też mógł cośkolwiek wyciągnąć. Ale, co tam, człowiek nie żyje od 2 lat, więc tyle co można zrobić, to próbować ściągać dokumenty oraz prostować  jego fantazje  na temat Ossendowskiego.

 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować